19 sierpnia 2011

Recenzja niestosowna – Jean-Dominique Bauby „Skafander i motyl”

Co ma wspólnego motyl ze skafandrem? Co to za dziwne zestawienie? Na jakiej podstawie zostały postawione obok siebie te dwa rzeczowniki, nie mające ze sobą nic wspólnego? 
Tytuł zrodziło życie. Życie przywiodło autora do metafor. Metafor dramatycznych, bo powstałych z uczestnictwa. Doświadczonych. Wysłowionych przez mrugnięcie powieką...

Jean-Dominique Bauby: francuski dziennikarz, redaktor  naczelny magazynu "Elle". Człowiek rozmiłowany w życiu, pełnymi garściami czerpiący z jego dobrodziejstw, szanujący piękno. Ma czterdzieści pięć lat, spotyka się z kobietą, chce wypróbować nowy model BMW, spędzić weekend z synem. Nic nie wskazuje na to, że nastąpi wylew, w wyniku którego „odpadnie z życia”[s. 7]*.

„Oto nie tylko stałem się odmieńcem, paralitykiem i półgłuchym, pozbawionym wszelkich przyjemności i skazanym na żywot meduzy, a w dodatku okropnie wyglądam”[s. 29].

Skafander normalnie chroni ludzkie ciało. Lecz po wypadku to właśnie ciało bohatera stało się jak skafander. Z tą różnicą, że ono przynosi dyskomfort: „(...) sflaczałe, bezwładne, pozostałe tylko po to, by sprawiać ból”[s. 12]. Nieużyteczne, niewygodne, niemal martwe ochrania to, co pozostało. 

A pozostały odczucia, wrażenia, uczucia, emocje, pamięć, wyobraźnia, intelekt. To, co nienaruszone, nieskrępowane, swobodne, nieograniczone. Dusza, psychika, jaźń, świadomość – nazwijcie to, jak chcecie. Bauby zamknął to wszystko w metaforze motyla.

„Zwykły poranek. (...) Po nocnej przerwie z moich obłożonych oskrzeli znowu zaczyna wydobywać się głośne rzężenie. Zaczynam cierpieć z powodu rąk zaciśniętych na żółtym prześcieradle, ale nie wiem, czy są rozgorączkowane, czy lodowate. Żeby przeciwdziałać zdrętwieniu, usiłuję rozkurczu, co pozwala na przesunięcie ramion i nóg o kilka milimetrów. To często wystarczy, by zmniejszyć ból. Skafander mniej ugniata i duch może ulecieć jak motyl. Tyle jest do zrobienia.”[s. 8].

Zachwyca forma tej powieści niewielkich rozmiarów. Bauby nie pozwolił, by czytelnik zadowalał się tylko faktem, że osoba z locked-in syndrome napisała książkę o swym dramacie, lecz dał mu podstawy do zachwytu całkiem uzasadnionego. Stworzył opowieść ciekawą i bezpretensjonalną, nie poprzestającą jedynie na cierpieniu. Zdumiewające jest, że autor potrafi wznieść się ponad nie, choć tkwi w samym jego środku. Wysiłek, jaki towarzyszył tworzeniu każdego zdania nie ograniczył go. Ból często jest pretekstem do snucia rozmyślań, których ciężar pozostaje gdzieś w ukryciu. Chowa się on za stylem: wyrazistym, żywym, lekkim. Bez cienia patosu. 

"Miłość, wzruszenie, estetyczne zachwyty są mi równie potrzebne jako oddech."[s. 58]

Bauby snuje wspomnienia, powraca do ważnych momentów swego życia. Opisuje uciążliwą codzienność:  "(...) Pot odkleił mi plaster na prawej powiece i posklejane rzęsy łaskoczą boleśnie źrenicę. Na domiar nieszczęść wypadła rurka z cewki moczowej, więc pływam. W oczekiwaniu na pomoc nucę stary przebój Henri Salvadora: Przyjdź tu, kotku, reszta się sama już ułoży"[s. 61]. 

Godny podziwu jest jego dystans, literacka przestrzeń, w której umiejscowił siebie. Zdumiewa zwyczajność słów, jakimi opisuje własny dramat. Jakby mówił o parzeniu herbaty lub otwieraniu okna. 

Z jakichś niesamowitych, niedostępnych nam głębin pochodzą słowa tej powieści. Z odmętów rozpaczy, samotności, niezrozumienia. Można je analizować, roztrząsać, wplatać w filozoficzne dyskusje o jedności psychofizycznej człowieka. Ale to także zapis cierpienia nad którym warto z szacunkiem się pochylić i wobec którego przejmująco zamilknąć. 

Milknę zatem. Z przejęciem.

Bardzo polecam. Także w wersji filmowej.

Jean-Dominique Bauby, Skafander i motyl, tłum. Krzysztof Rutkowski, wyd. słowo/obraz terytoria, wydanie drugie, Gdańsk 2008.

*cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.

wydawnictwo: słowo/obraz terytoria, seria: Rzeczy literackie
tytuł oryginału: Le scaphandre et le papillon
język oryginału: francuski
okładka: broszurowa
ilość stron: 126
moja ocena: 5/6, choć jakoś bezdusznie się czuję, oceniając tę książkę, podobnie jak podle się czułam w czasie pisania tej recenzji...
skąd: egzemplarz recenzyjny. Bardzo dziękuję wydawnictwu za możliwość przeczytania tej książki.

25 komentarzy:

  1. Świetna recenzja. A książkę wręcz muszę przeczytać po takiej opinii. Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nie wiem... to chyba lektura nie dla mnie...
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasandra - dziękuję i zachęcam.

    Isadora - to lektura dla każdego. Obowiązkowa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam film. Książki nie czytałam i po filmie pewnie już po nią nie sięgnę. Historia bardzo inspirująca, ale również bardzo męcząca - fizycznie i psychicznie. Jednak czasami dobrze jest przeżyć coś takiego (na ekranie lub kartach powieści), by uświadomić sobie, jak wielkim darem jest życie i jak łatwo można go stracić.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Inez - zgadzam się. Film był męczący. Niemniej jednak po filmie zapragnęłam dotrzeć do książki. Bardzo. Po pierwsze - w ogóle wolę książki niż kino. I w tym przypadku także mi się to sprawdziło. Książka jest chyba nieco lżejsza, autoironiczna, humorystyczna, poetycka. Pisanie pozwala na więcej. I nie jest tak męcząca, jak film.
    I uświadamia to, o czym napisałaś.

    Pozdrawiam i dziękuję za Twoją wypowiedź!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja oglądałem film, a raczej usiłowałem. Nie wiem, może oglądałem o złej porze? Nie powalił mnie na kolana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo to nie jest film z tych, które na kolana powalają, ale obraz do refleksji. Gorzko-słodki. W tej słodyczy odrobinie cały jego artyzm - że nie przygnębia tam mocno i jedynie. I niezwykle wartościowy.
    W zasadzie nie rozumiem, jak można obojętnie przejść obok tak wartościowego, autentycznego świadectwa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Filmu nie oglądałam, ale książkę z chęcią przeczytam! Brzmi bardzo ciekawie :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kasieńko - cieszę się, że zachęciłam. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Czemu tak podle się czułaś podczas pisania tej recenzji? Z powodu tematów, które dotykała książka?
    O filmie ani o samej książce nie słyszałam. Może kiedyś uda mi się ją przeczytać i zobaczyć film :)

    P.S. Długo Cię nie było. Byłaś na wakacjach?

    OdpowiedzUsuń
  11. miqaisonfire - podle się czułam, próbując się wymądrzać, analizować, doszukiwać się metafor w czyjejś tragedii. Wiem, wiem - z drugiej strony ta książka jak najbardziej na recenzję zasługuje, ale mimo wszystko... Gdzieś miałam w pamięci fakt, że książka nie jest literacką fikcją.

    Wiem, że długo mnie nie było. Sporo pracuję, choć są wakacje. Mam duuuży ogród i dużo pracy. Wyjazdy też się zdarzają, niedługie, ale rozbijające plany. Właściwie przez to, że wciąż się coś dzieje, nie mam czasu na skupienie się i jestem zmęczona.
    Ale, choć na blogu nic nie pisałam, ciągle byłam tu obecna duchem: czytając książki i rozmyślając nad recenzjami, które tworzyły się w mojej głowie...

    Dzięki za zainteresowanie i pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam. Przeczytalam Twoja recenzje i przypomnialam sobie dawno temu przeczytana ksiazke, wydana zaledwie troche wczesniej przed ostatnim mrugnieciem oka autora. Czytalam ja w jezyku, ktory przetlumaczyl tytul na: Motyl w szklanym kloszu (moje tlum.) i ten tytul bardziej mi sie podobal, cos jak pulapka, zasadzka ale tez ochrona, granica. Przebywajacy w niej jest widoczny dla innych poprzez wysilek... jedynej ruchomej powieki. Pacjent-motyl staje sie narratorem wlasnego stanu (ksiazka), nie przedmiotem opiekunczych zabiegow (film). Obejrzalam rowniez duzo pozniej film. Bylam zadowolona, ze wczesniej przeczytalam ksiazke.
    Oba dziela jak najbardziej do polecenia, uzupelniaja sie ale mozna je odebrac jako samodzielne, rownoodbieralne formy.
    Pozdr. - M

    OdpowiedzUsuń
  13. M, "Motyl w szklanym kloszu" - rzeczywiście o wiele piękniejszy tytuł. Poetycki. (W jakim języku czytałaś?)
    Choć skafander jako metafora niemal martwego ciała także jest trafny. I bardziej absurdalne jest zestawienie skafandra i motyla.

    To w sumie dość oczywiste dla tych, którzy czytali lub widzieli, ale Twój komentarz uświadomił mnie, że zapomniałam zwrócić uwagę właśnie na tą trzepoczącą powiekę, do której tytułowy motyl także się odnosi (w tekście występuje takie porównanie).

    Zgadzam się z trafną myślą, o podmiotowości i poniekąd - niezależności, wolności pacjenta-motyla. Oraz z tym, że oba dzieła można odebrać jako samodzielne formy.

    Dziękuję, że zechciałaś się tutaj podzielić swoimi bogatymi przemyśleniami.

    OdpowiedzUsuń
  14. Olenko, cala przyjemnosc po mojej stronie. Dziekuje za przypomnienie tej pozycji bo od 1997 roku to juz troche czasu uplynelo. Czy w polskim tlumaczeniu jest tez taki moment, w ktorym Motyl (nie skafander (sic!) borykajac sie z dreczaca go bezsennoscia nareszcie zasnal i nagle pielegniarka wybudzila go przypominajac o wzieciu tabletki nasennej?
    Dziekuje rowniez za przyjazdne potraktowanie Anonima. Przepraszam: pytanie o jezyk pozostawiam jako swoja slodka tajemnice bez odpowiedzi, jak na anonima przystalo :-) - M

    OdpowiedzUsuń
  15. Był taki moment - opisywał swój sen, w którym zwiedzał Muzeum Grevin. Nagle strażnik w ciemnym korytarzu oślepia go latarką, zamrugał oczami i obudził się. Tym strażnikiem była właśnie pielęgniarka, pytająca o lekach nasennych :)

    Pozycję przypomniałam dzięki temu, że wydawnictwo mi ją w końcu udostępniło, bo w mojej bibliotece jest wiecznie niedostępna, a poluję na nią od lat.

    Szanuję Aninimów, zwłaszcza, jeśli ich komentarze są tak bogate. Ale znamy się...? W realu tak zwanym?? :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Wlasciwie to pewna notka o tym w jaki sposob powstala ta ksiazka, a przez to nietuzinkowa osobowosc autora zdecydowala kiedys o tym, ze po nia siegnelam. Widze, ze ksiazka po polsku ukazala sie po filmie chyba ze przegapilam wczesniejsze wydanie.

    Nie sadze, abysmy sie spotkaly w realu (zaluje), no chyba, ze wiara w reinkarnacje czyni cuda, wtedy kto wie? ;-). Internet a raczej komputer tez tworzy ksztalt szklanego... okna, ktore otwiera sie czesto tylko w jedna strone: do srodka lub na zewnatrz i trudno jest okreslic przy jakim okienku jestesmy w danej chwili i po ktorej stronie.
    Serdecznie pozdrawiam - M

    OdpowiedzUsuń
  17. Pierwsze wydanie było w 2007.

    Sama nie wiem, czy przed, czy po filmie.

    Pozdrawiam zatem i dziękuję za miłą wizytę.

    :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Recenzja piękna... książka pewnie też, ja niestety pokusiłam się o obejrzenie filmu... który nie zachwycił mnie zbytnio... myślę, że był właśnie zbyt mało poetycki w porównaniu z książką...

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziękuję, Fuzjo, za wypowiedź.
    Co do poetyckości filmu nie wypowiem się, bo widziałam go dosyć dawno - może masz rację. Poetyckość na film trudno przełożyć, zwłaszcza w przypadku tej książki.
    Niemniej jednak podobało mi się w nim to, że także próbował w jakiś sposób pokazać zdystansowanie bohatera do tragedii.

    Pozdrawiam i dziękuję za opinię! :) Bardzo mi miło!

    OdpowiedzUsuń
  20. Za filmami nie przepadam, ale po takiej recenzji zdecydowanie sięgnę po książkę. Myślę, że ta pozycja może wiele wnieść do życia każdego z nas. Pozdrawiam i czekam na kolejne recenzje!

    OdpowiedzUsuń
  21. Keira - miło mi, że Cię zachęciłam.

    Kolejne powstają, choć ostatnio mam niewiele czasu na pisanie. Na razie "piszą mi się" w głowie, ale nie mam czasu, żeby usiąść przed komputerem i je zmaterializować :)

    Pozdrawiam i zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Tytuł i okładka rzeczywiście intrygują, a fabuła wygląda ciekawie. Jeśli nadarzy się okazja, sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Deline - serdecznie zachęcam.
    Mnie się bardziej podobała okładka pierwszego wydania, niestety już niedostępna. Niebieska z białym motylkiem... :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Niestety to może być wina komputera, bo wszystkim się wyświetla :(

    Czytałam książkę, odczucia mamy identyczne ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Domi - cieszę się, że mamy podobne odczucia :)

    A co do filmiku na Twoim blogu, to faktycznie to musi być wina mojego laptopa, bo na innym komputerze obejrzałam :)

    Pozdrawiam!! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdą wypowiedź, za czas poświęcony na lekturę, za nasze wirtualne spotkanie! Komentarze są moderowane - mogą pojawić się z opóźnieniem.
*
Nie publikuję: SPAMU, wypowiedzi obraźliwych, wulgarnych, sprzecznych z zasadami netykiety. Z powodu nadmiaru SPAM-u wyłączam możliwość komentarzy anonimowych.