7 lipca 2013

Jakże piękna jest moja samotność...! – Sonia Raduńska „Solo”


Samotność to wielka przestrzeń pełna ciszy i spokoju. Przestrzeń do gromadzenia tego, co najpiękniejsze.

„Uczucie, które najczęściej przeżywam, to tęsknota. Jestem szczęśliwym człowiekiem.”[s.7]*

Dojrzała kobieta pisze dziennik. Mówi w nim o dzieciach, zmarłym mężu, kotach, przyjaciołach, znajomych. Opowiada o swojej pracy, wakacjach na wsi, podróży do Grecji, wizycie u fryzjera, widoku z okna, zjedzonym posiłku, pogodzie, przeczytanym wierszu. O swoich mistrzach i autorytetach. O chorobie nowotworowej Agnieszki. O umierającej Wandzie, śmierci swojego psa. O wojnie w Jugosławii. O małżeństwie, rodzicielstwie, domu, polityce. O miłości, radości, spokoju, ciszy, śmierci, duszy, samotności. Cytuje listy i SMS-y pisane do przyjaciół i rodziny i listy od nich otrzymanych. Przepisuje wyimki z książek, fragmentów artykułów prasowych, felietonów, wywiadów. Komentuje je lub czyni komentarzem do własnych doświadczeń i refleksji. Przyswaja je sobie, utożsamia się z nimi, wkomponowuje je we własną historię. Mądrze czerpie od innych.

Lecz ująć treść w sposób wyżej wymieniony to nie napisać o "Solo" niczego. Co odnalazłam w tej lekturze, w zapiskach z codzienności Soni Raduńskiej?

Radość życia. Rozkoszowanie się nim, czerpanie z niego pełnymi garściami. Odkrywanie bogactwa w zwykłych, niepozornych, oczywistych: rzeczach, sytuacjach, zjawiskach, zdarzeniach. Uważne przyglądanie się chwili. Smakowanie jej. Wydobywanie jej z bladego tła zgiełku i rutyny. Odnajdywanie w niej doniosłości. Zwracanie uwagi na jej odcienie i półtony. Przemienianie jej w symfonię barw, zapachów, dźwięków i smaków. Nie jest to jednak przeskakiwanie od chwili do chwili ponad nijakością życia.

„Toczy się lipiec i lato jak ze snu lub zapamiętane z dzieciństwa. Wstałam dziś wcześniej, po szóstej, zanim się wyspałam, żeby poczuć nienaganną świeżość poranka, pochodzić po rosie, zobaczyć słońce prześwitujące przez las. Wszystko jest nagrodą.”[s.165]

Umiejętność niespiesznego poruszania się – w tym zbyt szybko kręcącym się świecie. Umiejętność pozostawania w ciszy, która czasem boli. Z tej ciszy wsłuchiwanie się w świat dookoła i siebie samej nasłuchiwanie. Budowanie dystansu.

„Siadać w ciszy każdego dnia. Nasłuchiwać. Nie ogłuszać się niczym. Karmić odwagę. Doceniać dobro, miłość. Zamiast czekać tam, gdzie niedoczekanie, szanować to, co przychodzi. Dziękować. Budzić się z rutyny tym, co nowe, inne.”[s.153]

Pielęgnowanie świadomości, że dobro, które nas spotyka, obecność bliskich, nasze duchowe i materialne bogactwo – są łaską. Świadomości, że „mogło nic nie być, a jest to wszystko”**. Pogodzenie z przemijaniem.

...moje "Solo"
„Czuję moją teraźniejszość jako wciąż ciepłe babie lato. Zachwycam się październikową jesienią i swoim półwiecznym życiem. Wiem, że przyjdzie zmiana: przymrozek, wichura, słabość, ból, ale jeszcze nie dziś. Dlatego dziś ma taki mocny smak”[s.34-35]

„Po mroźnej nocy przezroczysty bezchmurny poranek. Unosi mnie zadowolenie. Że mam czas, by się tym porankiem paść i radować. Że jestem.”[s.140]

Przyjmowanie losu z całym dobrodziejstwem inwentarza: z jego bogactwem i balastem, pełnią i pustką, radością i smutkiem. Psalm dziękczynny – także wobec doświadczenia utraty i rozpaczy. Zachwyt uwzględniający rozdarcia, pęknięcia i rany. Uwzględniający cały absurd śmierci i chorób bliskich, grozę i potworność wojen, gorzki smak samotności. Niezamykanie oczu na otchłań. Przekuwanie bólu bezsensu na ból błogosławiony, buntu na łagodność i pogodę – ale nie za cenę uładzenia rzeczywistości, zbyt łatwych pocieszeń. Tęsknota bez egzaltacji i płycizny sentymentów. Przyznawanie sobie prawa do słabości, do nie bycia doskonałą, perfekcyjną, wiecznie młodą i najlepszą. Prawa do pozostawania w tyle. Do płaczu. Nieunikanie tematów trudnych. 

„Chcę czuć swój ból i smutek, nie uciekać od niego, przeżywać, przeżyć. Ale i nie babrać się w nim i nie użalać nad sobą. (...) Rzucając do wody kwiaty w wieczór świętojański, w obecności magicznie zachodzącego słońca, poprosiłam: Roztrzaskaj moje serce, żeby zrobić  w nim miejsce dla bezgranicznej miłości.”[s.52]

Bycie w stanie przejęcia i zachwytu z faktu istnienia – ale bez samooszustwa, idealizacji, odurzenia przyjemnościami. Bez bezpiecznego, ciepłego klosza, pod którym przemądrzale komentuje się to i owo. Nie: Autorka zanurzona po uszy w prozie życia, tworzy z niej poemat. Spogląda na nią z wrażliwością i talentem artysty, z pasją tancerki, z wyrozumiałością i wnikliwością psychologa (którym jest), z przenikliwością uważnego czytelnika. Nie ustaje w poszukiwaniu dowodów na sens i niezwykłość bycia.

„Jak ja się cieszę swoim życiem! Jego zupełną zwyczajnością! Kupowaniem twarogu i melisy, siedzeniem na balkonie, patrzeniem na ludzi, na koty, jedzeniem malin z jogurtem, zamiataniem kuchni, czytaniem!”[s.196]

„Za oknem wciąż biało, a tu barokowa muzyka. Możliwość jej słyszenia. Czucie chłodu stóp. Tykanie zegara.”[s.144]

Próba uporania się z nadmiarem: szczęścia, dobra. Filozofia umiaru, powściągliwości, minimalizmu – bo to, co jest, to już jest za wiele.

„Za dużo przedmiotów, kupowania, bycia wokół rzeczy. Za dużo pieniędzy i pochopności w ich wydawaniu. Jestem tu jedna. To, czego potrzebuję do życia, zmieściłoby się w dwóch walizkach”[s.145]

Cierpliwie układanie się w całość – „bez końca, od początku, kolejny raz”***. Bo przecież tyle razy rozsypujemy się na kawałki.

Zdania zrodzone u samego początku, z samego rdzenia odczuwania – bez grama sztucznego, wymuszonego piękna retoryki, wolne od banału potocznego języka, świeże i prawdziwe.

Sztuka Istnienia przez wielkie I: dogłębnego, pełnego, mądrego. Przemyślanego po krańce. Do samego dna.

Mogłabym pisać i pisać...

Boże, umieć żyć tak, jak ona. Umieć tak patrzeć i tak odczuwać. Umieć doceniać. Czytałam z przejęciem i drżącym z radości sercem – że czasami to umiem, że czasami myślę podobnie. Czytałam poszczególne fragmenty kilka razy. Miałam ochotę odczytać je głośno i uroczyście – najlepiej ze sceny. Tak, żeby cały świat usłyszał: jak pięknie jest istnieć! Jak piękna może być samotność! Jak niecodziennym doświadczeniem może być zwykły dzień! 

To jedna z najważniejszych książek w moim życiu.

Sonia Raduńska, „Solo”, Wydawnictwo Dobra Literatura, Słupsk 2011.

* cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
** Bronisław Maj, "Sancho (dytyramb)"
*** Michał Szulim i Karolina Kozak, "W całość ułożysz mnie"
wydawnictwo: Dobra Literatura, seria: Seria z różą
okładka: miękka ze skrzydełkami. W swoim minimalizmie – CUDOWNA.
ilość stron: 272
moja ocena: 6/6
skąd: prezent od męża♥♥♥ (zasugerowany przeze mnie, w czym upewniła mnie ostatecznie recenzja Zbyszka). Żadna biblioteka nie wchodzi tu w grę. Musiałabym przepisać trzy czwarte. Nie oddałabym jej za żadne skarby. Nie pożyczajcie, nie wypożyczajcie – kupujcie. Dawajcie ją w prezencie. To będzie trafiony prezent – i nie tylko dla kobiety.