To, o czym się nie mówi – jest, istnieje. Przemilczany problem nie znika, nie maleje, lecz rośnie. Gdy usta milczą o prawdzie – krzyczy o niej dusza. Gdy śmieją się oczy – serce płacze.
Hannah Lapp, siedemnastolatka, pochodząca z rodziny amiszów i Paul, należący do społeczności odłamu mennonitów są w sobie zakochani. Nim chłopak wyjedzie na swój ostatni rok studiów, po kryjomu oświadcza się Hannah. Po kryjomu – wie bowiem, że by uzyskać pozwolenie na ślub od jej ojca, musi się jeszcze długo starać o zaufanie rodziny.
Niedługo po oświadczynach Hannah spotyka straszna tragedia – zostaje zgwałcona. O zdarzeniu dowiadują się tylko rodzice. Rodzeństwu i znajomym przedstawiona zostaje niepełna wersja wydarzeń: dziewczyna miała wypadek, potrącił ją samochód. O okrutnej i wstydliwej reszcie tajemnicy, mówiącej, co stało się po tym, jak gwałciciel wciągnął ją do samochodu – Hannah powinna porozmawiać sama – z biskupem. To zaś oznacza, że miałaby się o tym dowiedzieć cała społeczność amiszów. Dziewczyna nie wyobraża sobie, jak ma komuś opowiedzieć tę okropną historię, lecz jej ojciec ciągle ją do tego namawia:
„Trzymanie tego w tajemnicy przed biskupem jest złe. On jest naszym duchowym przywódcą, ukrywanie takich spraw przed nim powoduje, że nie może dobrze nami kierować.”[s. 50]*
Reguły amiszów nie zezwalają na obronę – nawet w przypadku gwałtu. W imię spokoju społeczności ojciec nie pozwala na kontakt z policją. Nikt nie pomyślał także o pomocy lekarskiej. dla Hannah: „Tutaj panuje spokój, nie możesz go zakłócać tylko dlatego, że cię napadnięto. Rozumiem ciebie i to, jak się czujesz, ale musimy przejść nad tym do porządku dziennego i żyć dalej”[s. 31].
Hannah, która stała się ofiarą, została potraktowana jak winowajca. Chłodna, wyrachowana reakcja ojca jest zupełnie niepojęta. Już jesteście zbulwersowani? To dopiero początek.
Niedomówienia, nienazywanie rzeczy po imieniu, półprawdy i fatalne zbiegi okoliczności sprawiają, że w życiu bohaterki pojawią się kolejne problemy. Ich zderzenie z jej wrażliwością i szlachetnością będzie okrutne.
Z początku nastawiałam się na typową i ckliwą historię miłosną o dwóch kochających się osobach z różnych światów, co sprawiło, że nabrałam do powieści pewnych uprzedzeń. Jednak ów dystans znikał z każdą stroną. Nie pamiętam, kiedy ostatnio lektura sprawiła, że po prostu znikałam z rzeczywistości. Pomysł na fabułę jest stosunkowo prosty, ale jego realizacja sprawia, że prócz wyobraźni, uruchamia także emocje – i to jakie!
Narracja powieści jest zupełnie zwyczajna. Nie narzuca się formą, nie manifestuje swojego istnienia udziwnieniami, nie musi na siłę potęgować wrażeń, żeby czytelnik mógł je odczuć.
Bałam się, że zawiedzie mnie zakończenie – a książka do ostatniej strony zachwycała. Jak to dobrze, że autorka nie skusiła się na łatwe rozwiązania. Że nie popadła w banalność.
To przejmująca historia o zaufaniu: do ukochanego, przyjaciół i Boga; o wierze – dojrzałej, niecukierkowej, prawdziwej, trudnej. O tym, jak niezrozumienie niszczy relacje międzyludzkie. O rozdarciu: między dobrem własnym i interesami społeczności, uczuciami i powinnościami, swoim wnętrzem, a tym, czego oczekuje od nas otoczenie. Pokazuje świat amiszów od środka: ich zasady i punkt widzenia.
Kiedy serce płacze, gdzieś w środku wzrasta nadzieja. Wbrew światu, wbrew nam samym. Mimo wszystko. I wiele nadziei pozostawi w nas ta lektura.
Cindy Woodsmall, Kiedy serce płacze, tłum. Julita Makowiecka, wyd. WAM, Kraków 2011.
*cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: WAM, seria: Labirynty. Kolekcja prozy
tytuł oryginału: When the Heart Cries
tytuł oryginału: When the Heart Cries
język oryginału: angielski
okładka: miękka ze skrzydełkami
ilość stron: 368
moja ocena: 4,5/6
skąd: za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję wydawnictwu WAM.
ilość stron: 368
moja ocena: 4,5/6
skąd: za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję wydawnictwu WAM.