Jest piękno, które możemy zobaczyć jedynie w
czyichś oczach. Jest światło, którego źródłem jest jasne spojrzenie drugiego
człowieka. Jest ciemność, którą rozjaśnić może tylko miłość.
Dopiero dzisiaj tak głęboko
Zaszedłszy w las istnienia
Pojąłem, że nie wyjrzy oko
Poza granice cienia
I ja co myślą nieulękłą światło uwolnić chciałem
W źrenicach ludzkich ziemi piękno
I noc i dzień ujrzałem
Za mało mi o jedno życie
Abym mógł zgłębić do dna morza i słyszeć
Jak o świcie dudni pustynia głodna
*
Z „Jaskini” Platona pamiętamy metaforę światła-wiedzy.
Zapewne takie światło ma na myśli bohater wiersza Mieczysława Jastruna, gdy
mówi (jakże ładnie): „I ja co myślą nieulękłą światło uwolnić chciałem”.
Doświadcza on jednak takich mroków, wobec których i zmysł wzroku, i
odważna myśl okazują się niewystarczające. Każdy z nas błąka się czasem po
takim lesie, wśród niepokoju, bezsensu i zwątpienia w słuszność ścieżki, jaką
podąża.
Jest cierpienie, w którym nie pomoże nam żadna psychologia ani medycyna. Jest cierpienie, przed którym nie ocali nas żadna filozofia.
Jest bezsens, którego nie
przemienimy w sens za pomocą jakichkolwiek władz poznawczych. Może i są one wystarczające, dopóki ślizgamy się po
powierzchni i z powodzeniem omijamy przeszkody lub zostaje nam oszczędzona ich gorycz. Kiedy jednak sytuacja życiowa sprawi, że – mimochodem lub celowo –
zabrniemy za daleko, rozczarujemy się okrutnie. Wiedza, rozum,
doświadczenie, zmysły są ważne, ale one same nie
wystarczą. Podmiot liryczny opisuje właśnie takie doświadczenie.
I oto pojawiają się „źrenice ludzkie”, w których – mimo
ciemności! – ujrzał on: „ziemi piękno, i dzień, i noc”. Podoba mi się to
zestawienie – że obok piękna ziemi i dnia jest tu także noc. Ta nieprzenikniona noc,
która czyni nas tak bezradnymi sam na sam, przy obecności drugiego staje się
dla nas czymś jakby bardziej rozporządzalnym. Jakby osoba, w oczach której bohater ujrzał to wszytko, mówiła mu: "ta noc, która właśnie cię przygniotła i uczyniła zupełnie bezsilnym, przytrafiła się
kiedyś także i mnie. Opowiem Ci o niej, bowiem sam także
jej doświadczyłem. Ty jeszcze nie wiesz o tym, że ona się kończy, bo
tkwisz w niej teraz i zdaje Ci się ona końcem świata. A ja już wiem, że ta noc
istnieje obok dnia. A ziemia nadal jest piękna. Życie jest piękne. Nie widzisz
tego, bo przecież w ciemności tego nie widać. Ale ja jestem tym, który
zaświadcza, że tak jest – piękno nadal istnieje. A może wkrótce to Ty będziesz
tym, który zaświadczy o nim, gdy to ja stracę je z oczu”.
Wszystko, co zdarza się w relacjach międzyludzkich,
uczucia, których doświadczamy w spotkaniach z drugim człowiekiem, z Tym Innym
(czytajcie Levinasa!) – miłość, przyjaźń, dobro, które ofiarujemy sobie
nawzajem – to one są najdoskonalszym poznaniem. To jasne spojrzenie drugiego
potrafi rozjaśnić to, czego sami nie potrafimy. Pokonuje wszelkie granice,
sięga dalej niż najdoskonalsze myśli, naukowe traktaty i wynalazki ludzkie.
„Miłość nie jest jak wiedza, której zabraknie” – pisał św. Paweł (1 Kor 13,8).
To ona rzuca nowe światło na nasze istnienie. Przemienia odmęty mroku w głębiny istnienia. To dzięki niej uświadamiamy
sobie, że nie kończymy się tutaj i teraz, że nie ogranicza nas żaden mrok, i że
to życie – to za mało. Jej światło jest przebłyskiem Świata Innego.
A po tym przebłysku pozostają: wola życia, nieokiełznana
chęć zgłębiania jego tajemnic i paradoksów, poszukiwanie dowodów na jego
niesamowitość, ciekawość świata, zachwyt nad tym, co nas otacza i radość ze
sposobności przeżywania tego wszystkiego.
Wiersz Mieczysława Jastruna to opowieść o rozumie i sercu, myśleniu i miłości –
dwóch rodzajach poznania, które nie są sobie przeciwne, ale tak naprawdę wiodą
nas jedną ścieżką. I o wierze
w drugie życie, przezierające przez doczesność w owych szczególnych momentach, o „jakiejś realności, która zostaje nam nagle objawiona”.*
Mieczysław Jastrun, „Jedno życie”. Cytuję z pamięci albo z
najczulszych zakamarków serca za tą piosenką:
*por. Włodzimierz Sołowjow „Sens miłości” (nie zanotowałam strony).
[Bez filozofii ks. dra L. nie byłoby tej interpretacji. Już nawet nie jestem w stanie wydzielić cudzysłowem jego refleksji z moich - nieporadnych. I niech tak pozostanie - jak najdłużej.]