Świat piętnastoletniej Franny poukładany jest aż do bólu... Tak, bo dziewczynka wyjaśniła go sobie - aż po ból. A ja boleśnie oburzam się na sytuację, w której niewinne dziecko musi snuć takie wyjaśnienia...
Franny musi na nowo zrozumieć rzeczywistość. Spróbować ją rozjaśnić, uzasadnić, przetłumaczyć na swój język: prostszy, zrozumiały, znośny. Tematy jej rozważań nie należą do dziecięcych: zbliżająca się śmierć, choroba, która przejęła kontrolę nad jej ciałem, krótkość życia, teoria duszy, rozłąka z bliskimi, teodycea, kwestie metafizyczne...
Czy Bóg musiał wymyślać węża?[1]; „Czemu ciało psuje się, jeśli dusza jest zdrowa?”[2]; „Czy Stwórca może popełniać błędy? (...) Kto twierdzi, że bycie wszechmogącym oznacza posiadanie wszelkiej władzy nad światem?”[3] Dlaczego dzieci w ogóle się rodzą, jeśli później muszą tak szybko umierać?[4]; „(...) Jeśli pierwsze życie było tak krótkie, to po nim musi nastąpić drugie, dłuższe, prawda?”[5].
W obliczu sytuacji, która rodzi znacznie więcej pytań niż odpowiedzi, dziewczynka jest nadzwyczaj dzielna. Udaje się jej stworzyć świat na tyle spójny, by uzyskać spokój, złagodzić strach i jeszcze znaleźć siłę na pocieszanie innych.
Jakże podobna jest sytuacja myślicieli rozpatrujących ważkie kwestie ontologiczne i śmiertelnie chorego dziecka! Oczywiście język dziecięcego „dyskursu” jest o wiele przyjemniejszy. No i zasadnicza różnica: Franny znalazła odpowiedź.
Opowieść dziewczynki budzi wiele emocji i refleksji - często bardzo sprzecznych. Trudno mi było zaakceptować zbyt łatwe podejście do trudnego tematu, bo takie historie zazwyczaj wywołują we mnie bunt i rozdarcie. Z drugiej strony to całkiem udana próba przybliżenia tematyki śmierci najmłodszym. Dziecko odbierze tę książkę zupełnie inaczej niż dorosły – uwierzy, że Franny naprawdę snuje opowieść z zaświatów.... Dorosły wie, że rozdziały opowiadane z nieba są tak naprawdę wyobrażeniami dziewczynki – jakże pięknymi, jakże jasnymi.
Niezależnie od tego, czy potraktujemy narrację jako opowieść z perspektywy ziemskiej czy nieziemskiej – każde odczytanie będzie zdumiewać, zaskakiwać, może nawet wzruszać.
„Najdalszą podróż” można przeczytać w dwie godziny, ale zapewniam, że później czyta się ją jeszcze bardzo długo.
Książka pokazuje, jak trudne doświadczenia życiowe zbliżają nas do tajemnic. Mówi o sile i sugestii dziecięcej wyobraźni. O tym, że – niezależnie od naszego światopoglądu – w cierpieniu i bólu ocala nas wiara. Że – paradoksalnie – może być ona poznaniem najpełniejszym. Bo niebo, które ta pozwala nam stworzyć, jest niepodważalne przez żadne filozofie.
Constanze Köpp, Najdalsza podróż. Krótka opowieść o życiu i umieraniu, tłum. Edyta Panek, wyd. Esprit, Kraków 2010.
[1] - jw., s. 33.
[2] – jw., s. 54.
[3] – jw., s. 61
[4] – Por. jw., s. 22.
[5] – jw.
wydawnictwo: Esprit
tytuł oryginału: Frannys Reise
tytuł oryginału: Frannys Reise
język oryginału: niemiecki
okładka: broszurowa ze skrzydełkami
ilość stron: 100
moja ocena: 4/6
skąd: od wydawnictwa – bardzo dziękuję!moja ocena: 4/6
Zachęciłaś mnie swoją recenzją i mam nadzieję, że będę miała możliwość przeczytać tę książkę:). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńWarto ją znać. Myślę, że to ważny głos w tej tematyce - śmierci, odchodzenia, cierpienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Bardzo zachęcająca recenzja :) Będę uparcie polować na to dzieło.
OdpowiedzUsuńOkładka jest urocza. Treś wydaje się ciekawa i wartościowa, chętnie sięgne.
OdpowiedzUsuńWarto. Niewielka objętościowo, a wiele zawiera.
OdpowiedzUsuńzachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńa tak generalnie to dopiero tu trafiłam i planuję zostać na dłużej, podoba mi się:)
Agu - bardzo mi miło. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńWiele się tu jeszcze ma zmienić :)