Kiedy zawodzi nas rozum, słowo, wiara: w Boga, w drugiego
człowieka, w siebie, w
porządek tego świata – zostaje tylko zwątpienie. Kiedy odpowiedzi nie mieszczą
się w naszym języku lub gdy nie otrzymujemy ich wcale – pozostaje zadawanie
pytań. Kto wie, czy w dzisiejszym świecie najcenniejsze nie jest właśnie
zwątpienie, które rodzi pytania, upomina się o sens, ufnie wypatruje go w
otchłani.
Autotematycznie, osobiście
Autotematycznie, osobiście
To nie jest wcale prosta sprawa z
tą książką. Zupełnie nie wiem, czego się uchwycić. Jak z niej wyciągnąć
esencję, jak przekazać w moich małych, niepewnych słowach takie bogactwo, by go
nie pomniejszyć? To powieść, która się w sobie nie mieści. Której nie da się
zamknąć, która daleko poza siebie wychodzi. A ja moimi nieporadnymi słowami
muszę ją uchwycić. Że nie muszę? Oczywiście, że muszę. Jeżeli twierdzisz, że
nie muszę, to znaczy, że zupełnie nie masz pojęcia, o czym mówisz. Nie wiesz,
jak to jest, kiedy przeczytasz niesamowitą książkę i czujesz, że ona zbiera się
w tobie, że cię przerasta. I te wrażenia w końcu muszą znaleźć ujście. Zachwyt
nie lubi zostawać w ukryciu. Chcesz o nim mówić, a nie możesz znaleźć
odpowiednich słów. Chcesz się nim dzielić, niemal jak mistyk, który doświadczył
Absolutu i nie potrafi o tym
milczeć - choć powinien (wszak to doświadczenie niewyrażalne). (Do tego
porównania doszłyśmy razem z Kaśkiem, ona też tak ma po przeczytaniu niezwykłych
książek).
To kolejna, czwarta chyba redakcja wprowadzająca radykalne zmiany do niniejszego tekstu. Najpierw pisałam o przeświadczeniu bohatera o istnieniu sensu, teraz koncentruję się bardziej na sposobie dochodzenia do tegoż przeświadczenia. Trudno zresztą o wspólny mianownik dla wielości i różnorodności tematów poruszonych w „Traktacie...”. Dlatego swój pomysł przedstawiam tak ostrożnie, z egoistycznej konieczności uporządkowania myśli, ze świadomością, że to tylko jeden z tropów (choć obszerny) i w żadnym wypadku nie wyczerpuje on całości.
„Nie wszerz się żyje, w głąb.”*
Narrator powieści jest dozorcą,
pilnuje domków letniskowych. Opowiada swoją historię podróżnikowi, który
przybył do niego pewnego dnia kupić fasolę. Więc obaj siadają i łuskają (nie,
to nie jest prawda, że zdania nie można zaczynać od „więc”). I rozmawiają, lecz
czytelnik słyszy tylko narratora. Słów i poglądów wypowiedzianych przez
przybysza może się tylko domyślać. Narracją nie rządzi chronologia, lecz
dygresja, skojarzenie, przypomnienie - najróżniejsze konotacje wyobraźni i pamięci. No i oczywiście reakcja jego słuchacza, która często zmienia tor
rozmowy, prowokując, polemizując lub też inspirując.
Dozorca mówi o dzieciństwie, rodzinie, domu, swojej wiosce, wojnie, nowym świecie, jaki po niej budował. O wydarzeniach, które go ukształtowały. O nauce gry na saksofonie, zakupie pierwszego kapelusza, pracy na budowie, wyrazistym śnie, który tak dobrze zapamiętał. Mówi o tym, co wnieśli w jego życiu napotkani ludzie. Umiał słuchać. I pamiętać umiał.
Te czasem bardzo zwyczajne zdarzenia (ale zawsze drobiazgowe, barwne, pięknie opowiedziane) przenika wielka refleksja: czy to przeznaczenie czy przypadek? Kim jest człowiek i kiedy tak naprawdę jest? Kiedy może o sobie powiedzieć, że istnieje, od czego/kogo zależy? Jakie jest jego miejsce w świecie? Co kieruje jego postępowaniem? Czym jest: porządek, pamięć, wyobraźnia, czas, muzyka, miłość, wolność, cierpienie, ból, zwątpienie, śmierć...?
Podoba mi się sposób widzenia bohatera. Sposób widzenia: świata, życia, ludzi, zwierząt (bardzo!), roślin i rzeczy. Prostota i łatwość jego myśli odsłaniają przed czytelnikiem naprawdę monumentalną filozofię. I staje mu się ona bliska, dostępna. Uświadomiłam sobie, jak bardzo dotyczą mnie pewne zagadnienia, które znam jedynie z teorii.
I podziwiam go, i dziwię mu się przy tym podziwie – że tyle w nim chęci szukania i patrzenia w siebie. Tak wiele w jego życiu było rozdarć, chaosu, bezsensu. Wojna, śmierć bliskich, utracona młodość. Lecz on nie epatuje cierpieniem, nie daje go po sobie poznać. Dramatyczne zdarzenia przedstawia tak samo, jak inne, choć i sporo tu przemilczeń. W milczeniu bardziej jeszcze ból słychać, niż gdyby się o nim krzyczało. Po co powtarzać coś, co wciąż brzmi, co jeszcze nie wybrzmiało do końca...?
„- Urodziłem się tu.
- Gdzie tu?
- Tu.
- Jak tu? Gdzie tu? – Zdumiała
mnie jego gwałtowność, z jaką próbował zaprzeczyć mojemu wyznaniu. – To chyba
że pana wtedy nie było. Tu nikt nie ocalał. Nikt.”[s.53]****
„O, Bóg był mi dużo winien.”[s.96]
„Widocznie śmiech nie od tego zależy, co pan widzi, słyszy. Śmiech to zdolność człowieka do obrony przed światem, przed sobą. Pozbawić go tej zdolności, to uczynić go bezbronnym. I taki właśnie byłem. Po prostu nie umiałem się śmiać.”[s.113]
Pytania, które wystarczą**
Zachwyca mnie jego niestrudzenie
w opowiadaniu. Wnikliwe wpatrywanie się w swoją przeszłość, mimo dramatyzmu jej
obrazów. Intuicja, wrażliwość, dojrzałość. Pokora wobec Tajemnicy. Zgoda na
swój los. Rozważanie go wciąż na nowo. Podważanie wszelkich oczywistości: tak
wiele rzeczy jest dla nas oczywistych, lecz mądrze postawione pytania
sprawiają, że przestają takie być. Jego pytania są szczególne i niejednoznaczne.
Powstają z przeświadczenia o ukrytym sensie, porządku. Pyta przybysza, pyta
siebie, pyta nas. Może o sensie, o owej Miłoszowej „podszewce świata” lepiej
mówić, pytając o nie? Oznajmiać je w pytaniach?
Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było niepojęte, będzie pojęte.***
„Porządek to nie tylko to, czego się zakazuje, a na co się zezwala. O, nie tylko to. Może w ogóle nie to. Czasem mam wrażenie, że to jakby odwrotna strona życia, gdzie wszystko ma swoje miejsce, swój czas, wszystko toczy się nie jak samo chce, a nic nie jest w stanie wyjść poza ustaloną przez porządek miarę. Nie wiem, czy się pan ze mną zgodzi, ale to porządek zmienia nasze życie w los. Nie mówiąc, że jesteśmy tylko drobinami w porządku świata. Dlatego ten świat jest dla nas taki niepojęty, jak przystało na drobiny. Bez porządku człowiek by siebie nie wytrzymał. A nawet Bóg czy bez porządku byłby Bogiem? Tylko że człowiek jest najdziwniejszą istotą na tym świecie, kto wie, czy nie dziwniejszą od Boga. I nie chce zrozumieć, że lepiej dla niego, gdy zna swoje miejsce, czas swoje granice.[podkr. A.D.]”[s.60]
Wątpliwości, przypuszczenia, przeświadczenia, przeczucia wyrażane w pytaniach są bezpieczniejsze. Nikt ich nie obali, nie wyświechta, nie podepcze, nie podda wnikliwej analizie krytycznej. Pytania je ocalą.
„Człowiek tak czasem o coś pyta, ale nie oczekuje odpowiedzi. Są przecież pytania, zgodzi się pan, które same sobie wystarczą. Zwłaszcza że żadna odpowiedź i tak by ich nie zadowoliła.”[s.248]
Zwątpienie jest darem
Nic tak nie błaga o sens jak zwątpienie. Nigdy bardziej nie domagamy sie światła, jak w czasie długiej nocy. Jeśli w zderzeniu z absurdem zawodzą nas rozum i wiara, to może pozostaje nam jeszcze tylko (aż?) zwątpienie? Zwątpienie, które wszystko odrzuca i buduje od nowa. Które pyta. Kiedy odpowiedzi nie mieszczą się już: w naszym języku, myśleniu, w logice Arystotelesa – wciąż możemy jeszcze pytać. A to trwanie w pytaniach bez odpowiedzi, czym jest, jeśli nie ufnością – w sens? Nieugiętą, wytrwałą, trzymającą nas przy życiu. Może dlatego można powiedzieć, że „istnienie obdarza nas zwątpieniami”. Może właśnie dlatego zwątpienie można nazwać darem?
Na koniec
Jeśli brzmi to bardzo ogólnie i mętnie, to tylko i wyłącznie przez moją nieporadność oraz wielki smutek, z wnętrza którego piszę ten tekst. Książki w to nie mieszajcie.
Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli, wyd. Znak, wydanie drugie, Kraków 2010.
* jw., s. 215,
** jw., por. s. 377,
** jw., por. s. 377,
***Czesław Miłosz, „Sens”, [cyt. za:] milosz.pl:
http://www.milosz.pl/przeczytaj/poezja/11/sens
****pozostałe cytaty pochodzą z książki (Wiesław
Myśliwski, jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: Znak
okładka: miękka
wydawnictwo: Znak
okładka: miękka
ilość stron: 399
moja ocena: poza oceną
skąd: egzemplarz własny (na szczęście!) Zakupy.
moja ocena: poza oceną
skąd: egzemplarz własny (na szczęście!) Zakupy.