Życie to ciągłe pożegnania. Tak
bardzo nie godzimy się na przemijanie i zmiany niesione przez czas. On jednak
pozostaje niewzruszony wobec naszych protestów. Tylko w dzieciństwie czas nie płynie. Tymczasowe,
ulotne momenty zastygają w wiecznym bursztynie pamięci. Trwają nieskończenie. A
jeżeli w to trwanie wkroczy śmierć?
„Po nocach śnił mi się dom nad
potokiem, kwitnące łąki i mój ukochany pokoik na piętrze. Szczęście prysneło
jak mydlana bańka, runął bezpieczny świat, a to, co dostałam w zamian,
przerażało. Bloki, bloki, bloki, a za blokami ruchliwe ulice, samochody”[s.13]*
Joasia Zalewska ma zaledwie
dziesięć lat, gdy musi zmagać się ze zmianami w swoim życiu. To, co dla jej
rodziców jest pragmatycznym rozwiązaniem, dla niej staje się dramatem: do tej
pory rodzina mieszkała na wsi, w Bielinku, teraz, z powodu pracy ojca,
przeprowadza się do Warszawy. Mając w pamięci „Niebo ma kolor zielony”
myślałam, że to będzie centralny temat „Doliny Motyli”, powieści dla młodzieży
autorstwa Krystyny Januszewskiej. Szybko jednak okazało się, że, to tylko jeden
z wielu wątków, które splatają się w przejmującą opowieść o przyspieszonym
dojrzewaniu, trudnych relacjach rodzinnych, cieniach rodzicielstwa, a
także o największym absurdzie tego świata, jaki może spotkać dziecko – śmierci
bliskiej osoby.
Jest więc matka Joasi, kobieta z jednej strony szczęśliwa i zaradna, z drugiej bardzo zagubiona i niespełniona, która stawia wszystko na realizację swoich marzeń, a kiedy te się nie spełnią, stacza się na samo dno rozpaczy. Jest młodszy braciszek, którego narodziny oprócz radości przyniosą młodej bohaterce nowe obowiązki. Jest Filip, chłopak z Bielinka, zmagający się z rozstaniem rodziców i wyjazdem matki za granicę. Jest Marta, najlepsza koleżanka ze szkoły, której rodzice z kolei są tak zapracowani, że w życiu córki niemal nieobecni. Wszystko to składa się na smutny obraz dzieciństwa.
Na uwagę zasługuje narracja prowadzona z wielu punktów widzenia, przez różne osoby: Joasię, Filipa, Martę i doktora Bielickiego. Miałam wrażenie, że Joasia i jej rówieśnicy są nazbyt dojrzali jak na swój wiek. Ich wypowiedzi wypadają czasem sztucznie. Można by usprawiedliwiać to faktem, że rozdziały są jednocześnie fragmentami scenariusza reportażu i sytuacja ta może prowokować dzieci do udawania kogoś innego (choć przecież zły jest taki reportaż, któremu brak autentyzmu). Irytowały mnie także nastroje matki bohaterki – nieprzewidywalne, wprowadzające chaos w mój odbiór fabuły. Jednak po przymknięciu na to oka dałam się porwać narracji, bo po prostu lubię styl pisarki.
Januszewska przedstawia trudne zagadnienia w sposób bardzo łagodny. Tak, by poruszyć, lecz nie przerazić. By oswoić młodego czytelnika z tematem śmierci, depresji, samotności, kalectwa, przemijania, niespełnienia; by pokazać te szare i ciemne strony życia.
Uświadomiłam sobie, że w dzieciństwie nie istniało przemijanie. Dzieciństwo to była kraina zatrzymanego czasu. Czas, dorosłość, odchodzenie - to abstrakcje. Nic się nie zmieniało: po zimie przychodziła wiosna, żaby znosiły skrzek w bajorku. Lata były upalne, jesienią opadały liście. Zawsze tak samo. Wieczna tymczasowość. Warto było przeczytać tę krótką książeczkę chociażby dla takich wspomnień. No i te motyle, cuda stworzenia. Piękne i kruche - zupełnie jak życie.
Krystyna Januszewska, Dolina Motyli, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2004.
*cytat pochodzi z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: Zysk i S-ka
okładka: miękka. Bardzo, bardzo mi się podoba.
ilość stron: 200
moja ocena: 4,5/6
skąd: w końcu wyszperałam na Allegro.
Jest więc matka Joasi, kobieta z jednej strony szczęśliwa i zaradna, z drugiej bardzo zagubiona i niespełniona, która stawia wszystko na realizację swoich marzeń, a kiedy te się nie spełnią, stacza się na samo dno rozpaczy. Jest młodszy braciszek, którego narodziny oprócz radości przyniosą młodej bohaterce nowe obowiązki. Jest Filip, chłopak z Bielinka, zmagający się z rozstaniem rodziców i wyjazdem matki za granicę. Jest Marta, najlepsza koleżanka ze szkoły, której rodzice z kolei są tak zapracowani, że w życiu córki niemal nieobecni. Wszystko to składa się na smutny obraz dzieciństwa.
Na uwagę zasługuje narracja prowadzona z wielu punktów widzenia, przez różne osoby: Joasię, Filipa, Martę i doktora Bielickiego. Miałam wrażenie, że Joasia i jej rówieśnicy są nazbyt dojrzali jak na swój wiek. Ich wypowiedzi wypadają czasem sztucznie. Można by usprawiedliwiać to faktem, że rozdziały są jednocześnie fragmentami scenariusza reportażu i sytuacja ta może prowokować dzieci do udawania kogoś innego (choć przecież zły jest taki reportaż, któremu brak autentyzmu). Irytowały mnie także nastroje matki bohaterki – nieprzewidywalne, wprowadzające chaos w mój odbiór fabuły. Jednak po przymknięciu na to oka dałam się porwać narracji, bo po prostu lubię styl pisarki.
Januszewska przedstawia trudne zagadnienia w sposób bardzo łagodny. Tak, by poruszyć, lecz nie przerazić. By oswoić młodego czytelnika z tematem śmierci, depresji, samotności, kalectwa, przemijania, niespełnienia; by pokazać te szare i ciemne strony życia.
Uświadomiłam sobie, że w dzieciństwie nie istniało przemijanie. Dzieciństwo to była kraina zatrzymanego czasu. Czas, dorosłość, odchodzenie - to abstrakcje. Nic się nie zmieniało: po zimie przychodziła wiosna, żaby znosiły skrzek w bajorku. Lata były upalne, jesienią opadały liście. Zawsze tak samo. Wieczna tymczasowość. Warto było przeczytać tę krótką książeczkę chociażby dla takich wspomnień. No i te motyle, cuda stworzenia. Piękne i kruche - zupełnie jak życie.
Krystyna Januszewska, Dolina Motyli, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2004.
*cytat pochodzi z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: Zysk i S-ka
okładka: miękka. Bardzo, bardzo mi się podoba.
ilość stron: 200
moja ocena: 4,5/6
skąd: w końcu wyszperałam na Allegro.
Jak pieknie napisalas. Z checia przeniose sie do swiata, gdzie czas niemal stal w miejscu. Liczylo sie tu i teraz. Smak papierowek, spiew skowronkow, zapach skoszonej trawy, dlugie lato. Czas, ktory byl wakacjami od doroslosci. Teraz to wiem.
OdpowiedzUsuńPieknie pisze Januszewska. Jak tylko przywioze sobie ta ksiaze od Mamy, to zabieram sie za czytanie.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję, Imani. Ty też pięknie piszesz. Chyba lubimy Januszewską za to samo: za ten dar widzenia w przyrodzie ostoi, schronienia przed całym bólem tego świata i dowodu na wspaniałość... Stwórcy? (to ostatnie to bardziej moja refleksja ;)).
UsuńKsiążkę warto przeczytać - nie jest to nie wiadomo jak wielkie dzieło, ale... przyjemne i wartościowe na pewno.
Serdeczności, dobrej nocy! :)
Porusza, ale nie przeraża - to mnie najbardziej ujęło. Nie czytałam dotąd Januszewskiej, ale widzę, że wiele straciłam :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Isadora, Januszewska pisze tak bardzo... zwyczajnie. Nie eksperymentuje, nie prowadzi z czytelnikiem gier, nie udziwnia, nie szokuje. Lubię zanurzyć się w jej język - swobodny, naturalny, prosty, ładny. Wnosi we mnie za każdym razem jakiś spokój, czuję się bezpiecznie.
UsuńWarto!
Pozdrawiam! :)
Zainteresowałaś mnie :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńPozdrawiam!
Jeeeju, zakochałam się w tej książce od pierwszego wejrzenia za sprawą okładki i tytułu. :) Mam kota na punkcie motyli... :) A po Twojej recenzji widzę, że przeczytać jak najbardziej też warto, więc...:) Poszukam!
OdpowiedzUsuńEwo, jest tam taki śliczny motyw Doliny Motyli, motyw baśniowy, niezwykły. Okładka jest przecudowna, po prostu musiałam mieć tą książkę chociażby dla samej okładki! :))
UsuńPowodzenia w poszukiwaniach!
Uściski!
Piękna recenzja!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce jak i autorce ale czuję, że muszę teraz koniecznie bliżej się z nimi zapoznać!
Toska, dziękuję!
UsuńWarto - najlepiej zacząć od "Niebo ma kolor zielony".
Przede mną jeszcze "Ostatnia kwadra księżyca" i "rozbitek@brzeg.pl". Jestem ciekawa :)
Pozdrawiam serdecznie!
Książka wydaje się być skłaniająca do refleksji, choć przecież jej objętość na to nie wskazuje. Bardzo ciekawe refleksje snujesz!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńTak mi na myśl przyszło - przecież tak właśnie czułam, tak dokładnie było w dzieciństwie. I tak chyba powinno być.
Książka cieniutka, przyjemna i inspirująca, choć nie bez wad. Ale nie zniechęciły mnie.
Bardzo ciekawa recenzja, choć książka chyba do mnie nie przemawia. Przeraża jej nad wyraz pesymistyczny wydźwięk...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki.
UsuńWręcz przeciwnie - książka właśnie pesymistyczna nie jest, nawet zbyt optymistyczna, zbyt nierzeczywista w tym swoim optymizmie - co jej zarzucano.
Pozdrawiam również! :)
Istotnie ta książka nie sprawia wrażenie pesymistycznej i nie wpędza czytelnika w smutny nastrój, chociaż opowiada o bardzo przykrych wydarzeniach - dziewczyna traci ojca, nie ma oparcia w matce itd.
Usuń"Dolinę motyli" czytałam już wiele lat temu i wtedy mi się podobała. Matka Joasi budziła we mnie mieszane uczucia, od irytacji po współczucie :)
dzięki za Twoją wypowiedź - tak właśnie jest.
UsuńMnie chyba bardziej irytowała postawa matki Joasi, no bo przecież to ona powinna być w tej sytuacji największym oparciem dla dzieci. Ale tak nie było - bo przecież nie jest na tym świecie tak, jak być powinno, a człowiek jest słaby i się poddaje. Zresztą nie mam prawa jej oceniać. I brawa dla Joasi - za jej siłę.
Pozdrawiam!!