Kiedy kończy się dzieciństwo? Czy wraz z uświadomieniem sobie istnienia bólu innego niż fizyczny? Czy wówczas, gdy oprócz zranień na ciele, pojawiają się rany na duszy? A czy one goją się tak samo?
Realistyczny obrazek prowincjonalnego miasteczka z czasów wczesnego PRL-u. Jest lato, cudny czas wakacji. Miśka, siedmioletnia dziewczynka i jej rówieśnicy, oczarowani urodą świata, zaspokajają swoją ciekawość. Dzieciaki są beztroskie, nieznośne, wszędobylskie.
Obok nich – dorośli, dotkliwe wspomnienie niedawnej wojny i coraz wyraźniejsze echo stalinizmu. Ktoś rzekomo bojkotuje 22 lipca i traci pracę, kogoś „zabrali”, w niedzielę odbywa się czyn społeczny. W dusznym powietrzu wisi tragedia.
Problemy i niepokoje dorosłych kładą się cieniem na dziecięcej krainie. Nie zawsze jest łagodna, bezpieczna i dobra. Najmłodszych nie można całkowicie ochronić przed złem. Ale też nikt z dorosłych nie tłumaczy im świata; nie zwraca uwagi na ich pytającą obecność.
Znamienną postacią jest tutaj Kazio Gil. Wolny ptak, włóczęga noszący w sobie wojenną traumę, która objawia się czasem atakami nerwowymi. Pomieszkuje u rodziny Miśki po tym, jak wyrzekła się go siostra. Dzieci są zafascynowane „Kaziogilem”: śledzą go, przynoszą mu jedzenie i uważnie słuchają jego opowieści. Refleksje mężczyzny zadziwiają prostotą i niesamowitą dojrzałością. Wyłania się z nich wielka mądrość i wielki smutek.
„Zawsze chciałem mieć przyjaciela. Wiesz, co to przyjaciel? Ty [Kazio zwraca się do Miśki – dop. A. D.] tego nie możesz wiedzieć, jesteś jak liść, który się karmi wodą i powietrzem i o bożym świecie nie wie. Tylko ten pies... jedyny przyjaciel. I myszy, pająki. Żyję jak ślepe szczenię... Masz już siedem lat. Jesteś duża, więc ci powiem. Nie jesteśmy konieczni na tym świecie. Bez nas będzie tak samo zły i bardzo samotny. Sam, zawsze sam, w strachu, brudzie i zgiełku.”[s. 117]*
Rozdziały tej powieści to migawki pewnych sytuacji, zdarzeń, podpatrzone jakby przypadkowo i utrwalone przez uważnego obserwatora. Wydają się być niezwiązane żadną zasadą. Jednak z perspektywy całości ta krótka książeczka tworzy doskonałą, przemyślaną kompozycję.
To świat widziany z niesamowitą ostrością: bez uproszczeń, bez wygładzeń, pełen zmarszczek. Rola narratora sprowadza się do relacjonowania. Bo przedstawione wydarzenia mówią same za siebie - komentarz jest zbędny. Słuszny to umiar - nie ma tutaj niepotrzebnych słów.
Minimalizm środków, narracyjna powściągliwość - a taka głębia, a taki krzyk.
„Wszystkie skaleczenia i rany, jakie dotąd znała [Miśka], były inne. Kiedy gwóźdź rozdarł jej rękę, widziała, jak ciało rozstępuje się szybko i bez bólu, ukazując wnętrze: różowy plaster tkanek z rosą krwi. I te wszystkie pozdzierane kolana, zadrapania, stłuczenia, na które wystarczał listek babki. Dziury po starych zębach, na miejsce których wyrastają nowe. Nic nie znaczące chwile. Ale teraz?”[s. 140]
Naprawdę cieszę się, że mogłam przeczytać debiutancką książkę Anny Boleckiej.
*
Anna Bolecka, Leć do nieba, wyd. drugie, Wydawnictwo Szpak, Warszawa 1998.
*Cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: Szpak
okładka: miękka ze skrzydełkami
okładka: miękka ze skrzydełkami
ilość stron: 141
moja ocena: 5/6
moja ocena: 5/6
skąd: z Allegro. Po fenomenalnym „Białym kamieniu” bardzo chciałam poznać inne książki Autorki. Szukałam i znalazłam :)
Jak już wiesz, tak jak Ty będę chciała przeczytać wszystkie książki tej autorki, dlatego pewnym jest, że i po "Leć do nieba" sięgnę:):P
OdpowiedzUsuńPaulo, wiem to, wiem :)
UsuńDobrze, że jest ktoś, kto podziela mój zachwyt.
Dzięki za ten komentarz!
Pozdrawiam! :)
Klimat Twoich recenzji, styl i wyśmienity dobór słów chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać...:)
OdpowiedzUsuńEwo, zawstydzasz mnie :o)
UsuńDziękuję Ci za te słowa, tym bardziej, że ja ostatnio zaniedbałam blogosferę i mam sporo do nadrobienia.
Bardzo się staram, choć czasami do końca nie umiem się ustrzec przed liryczno-egzaltowano-patetycznym słowotokiem, którego nie umiem przełożyć na zrozumiały, trzeźwy język :)
Dziękuję, bo wiele znaczą takie słowa, skoro Ty je wypowiadasz :*
I znowu coś ciekawego wyszperałaś:))
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńFakt, ostatnio sporo szperam :)
Dzięki :)
Coraz więcej pisarskich debiutów okazuje się być rewelacyjnymi książkami wartymi tego, by poświęcić im czas. Dopisuję tę książkę do mojej listy i wierzę, że uda mi się jąkiedyś przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Miqa. Choć to trochę zapomniany debiut, a szkoda. Życzę Ci, żeby udało Ci się trafić - w ogóle na twórczość tej Pani! :)
UsuńUściski!
Uwielbiam polską literaturę i staram się jej czytać jak najwięcej. Jak będzie okazja to na pewno sięgnę tez po książkę p. Anny, jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie Twoje podejście do polskiej literatury. Bo jest ona, jak najbardziej, warta uwagi :)
UsuńDziękuję za odwiedziny!
Pozdrawiam! :)
A ja rzadko czytam polskie powieści, ale mnie bardzo zainteresowałaś. I dobrze wiedzieć, że to świetna książka, bo po okładce (tak, niestety wciąż oceniam książki po okładce) nigdy bym się nie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńWitaj :-)
UsuńJa z kolei ostatnio zaczytuję się polską literaturą i te spotkania okazują się miłe, nie zawodzą.
Też oceniam książki po okładce, choć tak być nie powinno - nie da się uniknąć tego pierwszego wrażenia. Mnie akurat ta okładka przyciągnęła - soczysta zieleń i dziecko.
Dziękuję Ci za odwiedziny i komentarz.
Pozdrawiam!
Już nawet nie pamiętam, skąd ta książeczka znalazła się na mojej półce. Chyba chodziłam za "Białym kamieniem" i była zamiast. Teraz mam obie. Jak lubię wpadać na takie notki, a nie jakieś "najnowsze" nowości! Szperaj dalej:)
OdpowiedzUsuńO, jak się cieszę, że ktoś oprócz mnie także szpera i ma na półkach takie zapomniane, niepozorne skarbki :-)
UsuńSzperam z wielką przyjemnością.
Dziękuję Ci serdecznie, Książkowcu, za Twoją wizytę tutaj! Niesamowicie mnie ucieszyłaś!
Oleńko, nie wiem, jak to się stało, że dopiero teraz Cię znalazłam. Znam od dawna Twoją ikonkę, widzę tu i tam, więc byłam pewna, że mam blog w zakładkach. Wczoraj klikam na wszystkie i nic. Weszłam dopiero z komentarzy. Szukajcie, a znajdziecie. Miłego tygodnia życzę:)
UsuńNo tak, czasem mam czas, siłę i natchnienie, żeby pozostawić gdzieś moją ikonkę... :-)
UsuńTo dla mnie zaszczyt, bo bardzo cenię Twój blog :)
Także miłego, dobrego tygodnia dla Ciebie!
Lubię książki, które pozostawiają coś dla czytelnika - tę refleksję. Autorka nieznana, ale odkrywanie przede wszystkim polskich autorów przynosi dużo satysfakcji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
:-) Mnie także wiele satysfakcji przynosi odkrywanie nowych nazwisk, zwłaszcza tych polskich.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny, Piegusko!
Uściski!
W jakim wieku był Kazio? Baaardzo proszę o odpowiedź,potrzebuję pilnie tej informacji a nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńA tekst na temat książki...cuudo :)
No ja już też nie. Nie wiem nawet, czy było to dokładnie podane. W każdym razie - dorosły mężczyzna.
UsuńDzięki!