Myślałam sobie: to przyszłość, zmieniająca się na moich oczach w teraźniejszość, ma na mnie największy wpływ. Bezpośredni, namacalny, widoczny. Myślałam: to tu i teraz się przemieniam. Przeszłość zaś jest nieruchoma i nie ma takiego znaczenia. A okazuje się, że ona nie zastygła na amen. Jest żywa i wciąż mnie dosięga. Ze swych mroków nieustannie rzuca nowe światło na moje życie. Barwy teraźniejszości miesza ze swoimi odcieniami...
W poprzednim wcieleniu Aleksandra była mężczyzną. Od początku miała dwie pępowiny: tą od matki i drugą, cienką i delikatną, która łączyła ją z lodowcem na Północy. Pierwsze chwile po narodzinach spędziła w inkubatorze, gdzie dostrzegła Julka, swojego anioła stróża. Babcia z ojcem kłócili się o jej imię, matka dostała depresji poporodowej, a jej rolę przejął dziadek...
Bohaterka prowadzi nas przez swoje życie: dziecięce zabawy, przedszkole, pierwsze znajomości, pobyt w sanatorium, podstawówka, pierwsza miłość, pierwsze spotkanie z malarstwem, rysunki, szkice, pierwsza miesiączka, lekcje matematyki i rosyjskiego, liceum, bunt, matura, choroba babci, Akademia Sztuk Pięknych... Znamienne obserwacje, silne doznania, momenty zapisane w wieczności pamięci.
Strona po stronie Ola kreśli z słów własny portret: całościowy i dogłębny. Rzeczywisty i wyabstrahowany. Realistyczny i surrealistyczny. Fizyczny i metafizyczny. Utkany z nieokiełznanej i przedziwnej wyobraźni dziewczynki i dojrzałych refleksji kobiety. Artystka obrała właściwą perspektywę: autoironiczną i pogodną, przekorną i wyrozumiałą.
„Gdzie jest ukryta miłość, w jakim szklanym naczyniu? W dzbanku, z którego nalewa się obficie, w starożytnej szklance z czasów socjalizmu, co parzy w ręce metalową obudową, w kieliszku do wódki, szybko napełniającym się i szybko pustym. No, gdzie się chowa”[s. 135]*.
„Uczyniłeś moje oczy, napełniłeś mnie barwami nieba, ziemi, powietrza i ognia. Jestem już całkowita”[s. 137].
„Szklanka na pająki” opowiada o ludzkiej niekompletności, którą dopełniają poszczególne momenty życia. Człowiek szuka siebie i odnajduje kawałek po kawałku. Uświadamia, poznaje, zyskuje coraz większą samowiedzę. Dobiera własne odcienie do swego życia. Takie, które wydobędą z go nijakości. Otaczająca szarość domaga się wyrazistych barw - choćby to miała być czerń.
To historia o tym, jak nasyca nas czas. O błogosławionych reminiscencjach. Przeszłości, która wyróżnia, naznacza. Kreśli rysy na naszym portrecie. Ale także o tym, że to my jesteśmy pryzmatem zdolnym rozłożyć szary promień ma tęczę. O tym, jak dojrzeć do pogodzenia się z przemijaniem, brakiem, śmiercią, nieznośnym, nie pasującym do niczego samym sobą. O potrzebie znalezienia szkiełka, jakie pozwoli nam spojrzeć na życie pogodnie, dojrzale, bez złudzeń.
Przeszłość wciąż jest obecna. Moje teraz składa się ze wszystkich dni przeszłych. Z chwil, co minęły, lecz pozostawiły ślady w środku. Wciąż mnie zmienia – odkształca, prostuje, nagina, unosi. Wpływa na wybory i uczucia. Jestem jej owocem, a ona wieczną pogodą: słońcem, w którym dojrzewam lub deszczem, w którym więdnę. I nie jest to bezwzględny determinizm. Raczej bogactwo, z którego czerpię dobre rady.
Ta niewielka objętościowo książka (można by ją przeczytać w jeden wieczór) nie dała mi się szybko pochłonąć – to ona pochłonęła mnie i zatrzymała na dłużej. Wpadłam w jej środek, lepki jak pajęcza sieć, pełen osobliwych metafor, niełatwej symboliki, a jednocześnie prosty, bliski, bezpiecznie znajomy, już doświadczony.
Bo to książka poetycka, a więc niewyczerpana. A, jak wiadomo, dobrej poezji za pierwszym razem do końca wyczerpać nie sposób.
Barbara Piórkowska, Szklanka na pająki, wyd. Nowy Świat, Warszawa 2010.
*cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: Nowy Świat
okładka: miękka
ilość stron: 168
ilość stron: 168
moja ocena: 5,5/6
skąd: egzemplarz recenzyjny. Dziękuję Joli za recenzję, która wciągnęła mnie w świat tej książki na długo przedtem, zanim miałam okazję go poznać.