Bohater tej książki, jak już kiedyś ktoś napisał, w życia wędrówce na połowie czasu, straciwszy z oczu ślad niemylnej drogi, w głębi ciemnego znalazł się lasu. Tylko on się tam znalazł z własnej, nieprzymuszonej woli. Właściwie to się tam przeprowadził. Zamieszkał...
Wszystko przez ten upadek z roweru pewnego wiosennego dnia – w lesie właśnie. Po nim już nic nie było takie same Leżąc obolały wśród wrzosów, poczuł spokój i ciszę, jakich nie doznał od lat. „Kłębowisko najróżniejszych pogmatwanych uczuć i myśli, i obowiązków, i planów gdzieś zwyczajnie zniknęło. Nagle wszystko wypełnił las”[2]. Kiedy tak leżał, myślał jeszcze o tym, że jego ojca już nie ma, że właściwie wcale go nie znał i że nie poczuł niczego szczególnego, gdy matka zawiadomiła go o jego śmierci[3].
Andreas Doppler, „nieszczęśliwy człowiek współczesny”[4], zamieszkał więc w namiocie. Żyje z wymiany towarowej, kradzieży i dobrodziejstw lasu. Zaprzyjaźnia się z młodym łosiem, który pozostał z nim po tym, jak zabił jego matkę. Od czasu do czasu schodzi do cywilizacji: odwiedza miasto, by się wymienić (wymiana handlowa musi powrócić!) albo coś pożyczyć/ ukraść. Poznaje przy tej okazji ciekawych ludzi, którzy także nie potrafią sobie poradzić z przytłaczającą rzeczywistością. Buduje totem na cześć ojca i ostentacyjnie kultywuje nicnierobienie. Krytycznie patrzy na swoje życie. Wciąż uzasadnia, dlaczego postanowił je zmienić.
"Tu na górze nie jestem narażony na innych ludzi i inni ludzie nie są narażeni na mnie. Nie dosięgnie ich mój sarkazm i moja złośliwość, a mnie ich ambicje i głupota. Moim zdaniem to dobry układ. Poza tym ćwiczę się w samotności. Uczę się z nią żyć. Jak kiedyś mój ojciec"[5].
Autor posłużył się figurą szaleńca-mędrca, który sam siebie wykluczył ze społeczeństwa. Uciekł od cywilizacji, od współczesnego świata opętanego konsumpcjonizmem i wszystkiego, co się z nim wiąże: wyścigu szczurów, owczego pędu, bezmyślnego małpowania, manii posiadania, bezkrytycznej aprobaty marnych propozycji; zgody na sterowanie ludzkim życiem.
Podobną bohaterką była Julie z „Muleum”, której wykluczenie sięgało jeszcze dalej, bo ze świata w ogóle. Erlend Loe lubi chyba takich bohaterów. Bo to mocne, wartościowe osobowości, które do nas krzyczą, że w tym szaleństwie jest metoda! I nie chodzi tu o to, by przeprowadzać się do lasu (albo, jak w przypadku Julie, pragnąć śmierci).
Doppler po prostu usiłuje nam powiedzieć, że w życiu nie jest najważniejszy kolor posadzki w łazience, szóstka z projektu szkolnego, przyjęcia urodzinowe dzieci, zakupy w galeriach handlowych, kariera, pieniądze. Nie mogą zdominować życia. Ważna jest bliskość, zrozumienie. Spokój, cisza. „Umiejętność przekraczania granic, zamiast stania na ich straży”[6]. Odwaga do potrząśnięcia gałęzią, na której się siedzi, do podcięcia jej nawet[7]. Do przekraczania siebie, otwierania się na nieznane. Wypełnianie własnej wewnętrznej pustki...[8].
Mówi coś podobnego do tego, co Rainer Maria Rilke napisał wierszem:
Kimkolwiek jesteś : wyjdź dziś wieczorem
z twego pokoju, w którym wszystko znasz;
Mówi coś podobnego do tego, co Rainer Maria Rilke napisał wierszem:
Kimkolwiek jesteś : wyjdź dziś wieczorem
z twego pokoju, w którym wszystko znasz;
najbliższy dla oddali jest twój dom:
kimkolwiek jesteś.
kimkolwiek jesteś.
Oczami zmęczonymi, które ledwie
uwalniają się od starego progu,
podnosisz z wolna stare drzewo
i stawiasz je samotne, smukłe na tle nieba.
I uczyniłeś świat. I ten jest wielki
i jak słowo, co jeszcze w milczeniu dojrzewa.
I w miarę jak sens jego obejmujesz,
uwalniają się od starego progu,
podnosisz z wolna stare drzewo
i stawiasz je samotne, smukłe na tle nieba.
I uczyniłeś świat. I ten jest wielki
i jak słowo, co jeszcze w milczeniu dojrzewa.
I w miarę jak sens jego obejmujesz,
oczy twe czule odłączają się od niego...
[tłum. M. Jastrun]
...............................
Zdaje się mówić podobnie jak Rilke - lecz oczywiście nie tak dostojnie. Mówi zwyczajnie. Prosto z mostu.
Doppler powiedziałby, że jestem „obrzydliwie ambitna”, gdy tak się staram o nim pisać i pisać. Od ambicji trzeba się trzymać z daleka. Dlatego już kończę. Na szczęście tuż za płotem mam las. Więc, gdyby długo mnie nie było, wiecie, gdzie mnie szukać.
Erlend Loe, Doppler, tłum. Milena Skoczko, wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2006.
[1] – M. Jastrun, Jedno życie
[2] - Erlend Loe, Doppler, jw., s. 20
[3] – jw., s. 24
[4] – jw., s. 114
[5] – jw., s.35
[6] – jw., s. 117
[7] – jw., s. 124
[8] – por. jw., s. 131.
wydawnictwo: słowo/obraz terytoria, seria: Terytoria Skandynawii
tytuł oryginału: Doppler
język oryginału: norweski
okładka: broszurowa klejona
ilość stron: 140
moja ocena: 5/6
ilość stron: 140
moja ocena: 5/6
skąd: egzemplarz recenzyjny od wydawnictwa słowo-obraz/ terytoria.
Książka może być naprawdę ciekawa. Z przyjemnością po nią sięgnę. Lubię tego typu opowieści. Mają swój wydźwięk i pozostawiają ślad w psychice.
OdpowiedzUsuńWidzę, że bohaterowie Loe uwielbiają skrajności; to musi być ciekawe i niezwykłe doświadczenie móc obserwować ich przemianę.
OdpowiedzUsuńNo i przesłanie...ważne, żeby pamiętać o tym, co jest naprawdę ważne w wyścigu szczurów...
Pozdrawiam serdecznie!
Piotrze - cieszę się, że mogłam coś przed Tobą odkryć i serdecznie polecam. W mojej psychice "Doppler" swój ślad pozostawił :)
OdpowiedzUsuńIsadora - prawda, uwielbiają :) Zarówno "Muleum" jak i "Doppler" bardzo mnie wciągnęły i zajęły mi myśli :) I tak naprawdę wciąż są dla mnie do końca nieodkryte.
Dziękuję Wam za wizytę i pozostawienie śladów :)
Pozdrawiam!
Czytałam już kilka recenzji "Dopplera", książka jest na tyle oryginalna, że zastanawiałam się nad przeczytaniem, ale dopiero teraz czuję się przekonana ostatecznie. Bardzo dobra recenzja. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńlilybeth - jest mi bardzo miło, dziękuję.
OdpowiedzUsuńTa recenzja powstawała długo, bo ciągle wpadał mi do głowy jakiś nowy kontekst. Na końcu przyszedł mi na myśl wiersz Rilkego i stwierdziłam, że te treść "Dopplera" jest mu bardzo pokrewna - przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nie chciałam się już w to bardziej zagłębiać, ale coś w tym jest. Bo ta książka ma mocne przesłanie, choć wydaje się ono ukrywać pod tą całą warstwą absurdu i komizmu.
Dziękuję za ten komentarz, dzięki niemu odkryłam też Twojego wcześniejszego bloga, na którym z pewnością znajdę coś ciekawego ;)
Warto się wybrać do Matrasa, bo widziałam ją w promocji za 4,90!
tzn. "Dopplera" widziałam w promocji, nie Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńHmmm.. szczęściara z Ciebie :) Mnie nie udało się załapać na egzemplarz recenzencki tej książki.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak bardzo przypadła Ci do gustu. Muszę się rozejrzeć w Matrasie, skoro widziałaś tę książkę w promocji za 4,90!
O, tak - pędź do Matrasa. Gdyby nie egzemplarz recenzencki, też bym tak zrobiła, bo po "Muleum" bardzo się jeszcze chciałam spotkać z Loe :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, miqaisonfire! :)
Z ciekawości przeczytam to dzieło, gdy tylko będę miała je pod ręką ; )
OdpowiedzUsuńDeline, zachęcam :)
OdpowiedzUsuńMiło, że zajrzałaś.
Pozdrawiam - pięknego weekendu!
Specyficzny pomysł na ksiązkę, ale myslę, że wazny w tym naszym aktualnym zabieganiu, braku czasu itd. Myślę, że lektura pozostawi we mnie wiele refleksji, a lubie książki, które daja mi do myślenia.
OdpowiedzUsuńAneto - podzielam Twoje zdanie. Ważny. I pozostawia wiele refleksji. Warto sięgnąć - jest naprawdę niewielkich rozmiarów. A ile treści...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło! :)
Nie spotkałam się wcześniej z książkami tego autora, a z Twojego opisu wnioskuję, że warto :-) Tytuł też brzmi zachęcająco...
OdpowiedzUsuńWarto! A z pewnością warto sprawdzić, czy przypadnie Ci do gustu tak, jak mnie :)
Usuń