Strony

7 września 2011

„Zaszedłszy w las istnienia”[1] – Erlend Loe „Doppler“

Bohater tej książki, jak już kiedyś ktoś napisał, w życia wędrówce na połowie czasu, straciwszy z oczu ślad niemylnej drogi, w głębi ciemnego znalazł się lasu. Tylko on się tam znalazł z własnej, nieprzymuszonej woli. Właściwie to się tam przeprowadził. Zamieszkał...

Wszystko przez ten upadek z roweru pewnego wiosennego dnia – w lesie właśnie. Po nim już nic nie było takie same Leżąc obolały wśród wrzosów, poczuł spokój i ciszę, jakich nie doznał od lat. „Kłębowisko najróżniejszych pogmatwanych uczuć i myśli, i obowiązków, i planów gdzieś zwyczajnie zniknęło. Nagle wszystko wypełnił las”[2]. Kiedy tak leżał, myślał jeszcze o tym, że jego ojca już nie ma, że właściwie wcale go nie znał i że nie poczuł niczego szczególnego, gdy matka zawiadomiła go o jego śmierci[3].

Andreas Doppler, „nieszczęśliwy człowiek współczesny”[4], zamieszkał więc w namiocie. Żyje z wymiany towarowej, kradzieży i dobrodziejstw lasu. Zaprzyjaźnia się z młodym łosiem, który pozostał z nim po tym, jak zabił jego matkę. Od czasu do czasu schodzi do cywilizacji: odwiedza miasto, by się wymienić (wymiana handlowa musi powrócić!) albo coś pożyczyć/ ukraść. Poznaje przy tej okazji ciekawych ludzi, którzy także nie potrafią sobie poradzić z przytłaczającą rzeczywistością. Buduje totem na cześć ojca i ostentacyjnie kultywuje nicnierobienie. Krytycznie patrzy na swoje życie. Wciąż uzasadnia, dlaczego postanowił je zmienić.

"Tu na górze nie jestem narażony na innych ludzi i inni ludzie nie są narażeni na mnie. Nie dosięgnie ich mój sarkazm i moja złośliwość, a mnie ich ambicje i głupota. Moim zdaniem to dobry układ. Poza tym ćwiczę się w samotności. Uczę się z nią żyć. Jak kiedyś mój ojciec"[5].

Autor posłużył się figurą szaleńca-mędrca, który sam siebie wykluczył ze społeczeństwa. Uciekł od cywilizacji, od współczesnego świata opętanego konsumpcjonizmem i wszystkiego, co się z nim wiąże: wyścigu szczurów, owczego pędu, bezmyślnego małpowania, manii posiadania, bezkrytycznej aprobaty marnych propozycji; zgody na sterowanie ludzkim życiem.

Podobną bohaterką była Julie z „Muleum”, której wykluczenie sięgało jeszcze dalej, bo ze świata w ogóle. Erlend Loe lubi chyba takich bohaterów. Bo to mocne, wartościowe osobowości, które do nas krzyczą, że w tym szaleństwie jest metoda! I nie chodzi tu o to, by przeprowadzać się do lasu (albo, jak w przypadku Julie, pragnąć śmierci). 

Doppler po prostu usiłuje nam powiedzieć, że w życiu nie jest najważniejszy kolor posadzki w łazience, szóstka z projektu szkolnego, przyjęcia urodzinowe dzieci, zakupy w galeriach handlowych, kariera, pieniądze. Nie mogą zdominować życia. Ważna jest bliskość, zrozumienie. Spokój, cisza. „Umiejętność przekraczania granic, zamiast stania na ich straży”[6]. Odwaga do potrząśnięcia gałęzią, na której się siedzi, do podcięcia jej nawet[7]. Do przekraczania siebie, otwierania się na nieznane. Wypełnianie własnej wewnętrznej pustki...[8].

Mówi coś podobnego do tego, co Rainer Maria Rilke napisał wierszem:

Kimkolwiek jesteś : wyjdź dziś wieczorem
z twego pokoju, w którym wszystko znasz; 
najbliższy dla oddali jest twój dom:
kimkolwiek jesteś. 
Oczami zmęczonymi, które ledwie
uwalniają się od starego progu,
podnosisz z wolna stare drzewo
i stawiasz je samotne, smukłe na tle nieba.
I uczyniłeś świat. I ten jest wielki
i jak słowo, co jeszcze w milczeniu dojrzewa.
I w miarę jak sens jego obejmujesz, 
oczy twe czule odłączają się od niego...

[tłum. M. Jastrun]
...............................

Zdaje się mówić podobnie jak Rilke - lecz oczywiście nie tak dostojnie. Mówi zwyczajnie. Prosto z mostu.

Specyficzny jest humor Loe. Nieoczywisty, podejrzany, kłopotliwy (chcę się roześmiać, a nie wiem, czy wypada). Absurdalny. Czasem śmiertelnie poważny. Smutkiem podszyty. Lekko i niepostrzeżenie wprawia w zaniepokojenie. Zawstydza troszkę. Bo, śmiejąc się przy tej lekturze, mam takie poczucie, że – jak już kiedyś ktoś napisał – z siebie samej się śmieję. Ale jest i śmiech szczery, nieunikniony. Nie obejdzie się bez niego podczas tych wszystkich konfrontacji oryginalnego bohatera z tak zwaną normalną rzeczywistością.

Doppler powiedziałby, że jestem „obrzydliwie ambitna”, gdy tak się staram o nim pisać i pisać.  Od ambicji trzeba się trzymać z daleka. Dlatego już kończę. Na szczęście tuż za płotem mam las. Więc, gdyby długo mnie nie było, wiecie, gdzie mnie szukać. 

Erlend Loe, Doppler, tłum. Milena Skoczko, wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2006.

[1] – M. Jastrun, Jedno życie
[2] - Erlend Loe, Doppler, jw., s. 20
[3] – jw., s. 24
[4] – jw., s. 114
[5] – jw., s.35
[6] – jw., s. 117
[7] – jw., s. 124
[8] – por. jw., s. 131.

wydawnictwo: słowo/obraz terytoria, seria: Terytoria Skandynawii
tytuł oryginału: Doppler
język oryginału: norweski
okładka: broszurowa klejona
ilość stron: 140
moja ocena: 5/6
skąd: egzemplarz recenzyjny od wydawnictwa słowo-obraz/ terytoria.

14 komentarzy:

  1. Książka może być naprawdę ciekawa. Z przyjemnością po nią sięgnę. Lubię tego typu opowieści. Mają swój wydźwięk i pozostawiają ślad w psychice.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że bohaterowie Loe uwielbiają skrajności; to musi być ciekawe i niezwykłe doświadczenie móc obserwować ich przemianę.
    No i przesłanie...ważne, żeby pamiętać o tym, co jest naprawdę ważne w wyścigu szczurów...

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piotrze - cieszę się, że mogłam coś przed Tobą odkryć i serdecznie polecam. W mojej psychice "Doppler" swój ślad pozostawił :)

    Isadora - prawda, uwielbiają :) Zarówno "Muleum" jak i "Doppler" bardzo mnie wciągnęły i zajęły mi myśli :) I tak naprawdę wciąż są dla mnie do końca nieodkryte.

    Dziękuję Wam za wizytę i pozostawienie śladów :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już kilka recenzji "Dopplera", książka jest na tyle oryginalna, że zastanawiałam się nad przeczytaniem, ale dopiero teraz czuję się przekonana ostatecznie. Bardzo dobra recenzja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. lilybeth - jest mi bardzo miło, dziękuję.

    Ta recenzja powstawała długo, bo ciągle wpadał mi do głowy jakiś nowy kontekst. Na końcu przyszedł mi na myśl wiersz Rilkego i stwierdziłam, że te treść "Dopplera" jest mu bardzo pokrewna - przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nie chciałam się już w to bardziej zagłębiać, ale coś w tym jest. Bo ta książka ma mocne przesłanie, choć wydaje się ono ukrywać pod tą całą warstwą absurdu i komizmu.

    Dziękuję za ten komentarz, dzięki niemu odkryłam też Twojego wcześniejszego bloga, na którym z pewnością znajdę coś ciekawego ;)

    Warto się wybrać do Matrasa, bo widziałam ją w promocji za 4,90!

    OdpowiedzUsuń
  6. tzn. "Dopplera" widziałam w promocji, nie Twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm.. szczęściara z Ciebie :) Mnie nie udało się załapać na egzemplarz recenzencki tej książki.
    Cieszę się, że tak bardzo przypadła Ci do gustu. Muszę się rozejrzeć w Matrasie, skoro widziałaś tę książkę w promocji za 4,90!

    OdpowiedzUsuń
  8. O, tak - pędź do Matrasa. Gdyby nie egzemplarz recenzencki, też bym tak zrobiła, bo po "Muleum" bardzo się jeszcze chciałam spotkać z Loe :)

    Pozdrawiam, miqaisonfire! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z ciekawości przeczytam to dzieło, gdy tylko będę miała je pod ręką ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Deline, zachęcam :)
    Miło, że zajrzałaś.

    Pozdrawiam - pięknego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  11. Specyficzny pomysł na ksiązkę, ale myslę, że wazny w tym naszym aktualnym zabieganiu, braku czasu itd. Myślę, że lektura pozostawi we mnie wiele refleksji, a lubie książki, które daja mi do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Aneto - podzielam Twoje zdanie. Ważny. I pozostawia wiele refleksji. Warto sięgnąć - jest naprawdę niewielkich rozmiarów. A ile treści...

    Pozdrawiam Cię ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie spotkałam się wcześniej z książkami tego autora, a z Twojego opisu wnioskuję, że warto :-) Tytuł też brzmi zachęcająco...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto! A z pewnością warto sprawdzić, czy przypadnie Ci do gustu tak, jak mnie :)

      Usuń

Dziękuję za każdą wypowiedź, za czas poświęcony na lekturę, za nasze wirtualne spotkanie! Komentarze są moderowane - mogą pojawić się z opóźnieniem.
*
Nie publikuję: SPAMU, wypowiedzi obraźliwych, wulgarnych, sprzecznych z zasadami netykiety. Z powodu nadmiaru SPAM-u wyłączam możliwość komentarzy anonimowych.