Wspomnienia są nie tylko tym, co stało się w naszym życiu, co nam się przydarzyło. Wspomnienia to także dawni my. Tacy zupełnie inni niż teraz. Pozostawieni za ciemną zasłoną czasu...
„Gdy przewracam kartki wstecz i odczytuję te swoje zapiski, to jakbym zapalała zapałki w ciemności. Obrazki, scenki z życia wyłaniają się z mroku na chwilę i gasną razem z wątłym płomykiem. Ale przecież są zatrzymane i znów mogę rozpalić od nich swoją pamięć.
Nie tak wiele zostaje na zawsze, a jednak wydaje mi się, że to, co zapisane, zostaje uratowane i jest potem jak odnaleziony skarb, cenne znalezisko, wiecznotrwała chwila.”[s. 78-79]*.
„Dziewczyna z zapałkami” to pamiętnik. Bohaterka-narratorka, dwudziestokilkuletnia, później trzydziestokilkuletnia Hania pisze o swoim życiu. A tematem przewodnim, wokół którego osnuta jest cała powieść, jest małżeństwo z Pawłem. Małżeństwo nieudane.
„Awantura to moje domowe ognisko. Rozpłomienia mnie, ale nie oświetla, niestety. Gdybyż tę energię, którą wytwarza awantura, przeobrazić w wolę i decyzję odejścia!”[s. 108].
Oto mąż, co wkrótce okazuje się kimś zupełnie innym, który nie potrafi sprzeciwić się matce ani stanąć po stronie żony. Teściowa w wersji najgorszej z możliwych (syn-jedynak, któremu żona stanęła na drodze do kariery, nastawiła przeciw matce...), z którą trzeba dzielić mieszkanie. Synowa siedząca w domu, nie pracująca, żerująca na pieniądzach męża. Wykańczająca praca przy dzieciach, domowe obowiązki i ta przygnębiająca rzeczywistość lat osiemdziesiątych Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej...
Temat to grząski i niebezpiecznie banalny, trącący jakimiś agresywnymi pyskówkami feministycznymi, zahaczający o stereotypy czające się z każdej strony, o czarno-białe rozwiązania, jednostronność, zbyt łatwe pretensje. Poza tym: jeden wątek, jedna bohaterka, jedna narratorka. Czy naprawdę można o tym napisać tak, by nie zanudzić?
Ano – można.
Lepkość wyrazów, łączliwość uparta, magnetyzm brzmień i znaczeń. Zdania zgrabne i lekkie. Poemat chwili - nawet tej błahej. I to nie tylko dla samej formy, efekciarstwa, błyskotki ta słów soczystość i potoczystość. Każdy moment utrwalony, scena ważna i mniej ważna tworzą portret osoby, która o nich opowiada. A pod tkanką słów czai się głębia.
„Wiersze to fałszywe otchłanie, prawdziwą przepaścią jest codzienność”[s. 144].
Chciałabym już przejść dalej, bo jestem ciekawa, co się wydarzy, a wciąż się zatrzymuję, tkwię w miejscu i podziwiam, czytam jeszcze raz – akapit, zdanie, metaforę. Zdumiewa mnie klarowność przemyśleń, spojrzenie odważne, osobne, świeże. Oglądam w nowym świetle życiowe mądrości - te najoczywistsze, powtarzalne, nudne – tak zwyczajne, że zapomniałam o ich wadze... Wraz z narratorką odkrywam nowe ścieżki, wybijam cegiełki z murów kryjących tajemnice, strzepuję kurz z wartości i dostrzegam ich połysk, otwieram okna i wpuszczam powietrze w duszne ducha zakamarki...
„Dni, wtedy gdy je przeżywam, są dziwnie nieuchwytne, jakby skupione na samym procesie przeciskania się przez przewężenie klepsydry, z przyszłości w przeszłość. Dopiero gdy przeminą, zaczynają promieniować, prawdziwie ożywają”[s. 163].
Jaką przednią materią artystyczną może być codzienność!
Porywają mnie słowa łączące potoczność z liryzmem, zderzające niskie z wysokim, dystans z bezpośredniością, ironię ze szczerością. Raz są teoretycznym dyskursem, filozoficznym traktatem, raz emocjonalnym strumieniem świadomości, lirycznym wyznaniem, raz swobodną gadaniną.
Książka wywołała we mnie wachlarz emocji i odczuć. Tych negatywnych także. W pewnym momencie czułam się przytłoczona dramatem bohaterki. Okrutne wydawało mi się też egzystencjalne wywody wysnute z tragedii. Miałam wrażenie, że doświadczenia cierpienia są przesadzone, nieautentyczne, wydumane. Za dużo słów, za dużo krzyku. Bezduszne epatowanie bólem na wszystkie strony świata.
I wtedy narratorka miło mnie zaskoczyła – jakby wyprzedziła moje myśli, pisząc:
„Zastanawiam się, czy nie przerobić tej mojej spowiedzi na komedię do teatru. Widzę bowiem, że mój sposób pisania jest mało poważny. Cierpię jak potępiona, bo kocham głupio i przez pomyłkę, co drugi dzień w wyobraźni rzucam ten dom i wyjeżdżam. Albo szukam tej jedynej tętnicy na przedramieniu, którą można wypłynąć z tego świata... A jak to opisuję? Albo pobrzękując łańcuchowym dowcipem (polska specjalność narodowa), albo napinając linkę feministycznego dystansiku (import z Zachodu)”.[s. 215]
I bardzo doceniam jej dystans do słów. Wszelkie wątki autotematyczne. Wątpliwości uprawomocniające powagę sytuacji, jej zdolność, by poruszać.
Życie próbuje nas ujednolicać, odrzeć z wyjątkowości, przytłoczyć. Płowiejemy, bledniemy, wpadamy w rutynę. Pisanie pozwala zachować tę ważną prawdę o nas – pełnych marzeń, zapału, ideałów, gotowych do wyzwań. Ta prawda jest czasem bardzo potrzebna. Może wyzwolić. Nawet krótkie rozbłyski przeszłości są w stanie oświetlić nasze pogmatwane, mroczne ścieżki, po których błądzimy w poszukiwaniu utraconych siebie.
Zainspirowała mnie ta powieść. Wiele rzeczy przede mną odkryła, zdemaskowała, pomogła uporządkować i nazwać. W wielu utwierdziła.
Często do niej wracam.
Anna Janko, Dziewczyna z zapałkami, wyd. Nowy Świat, Warszawa 2010.
*cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: Nowy Świat
okładka: twarda
ilość stron: 264 + 32 [Edycja rozszerzona o 32 strony: wzbogacona o wiersze z tomu "Świetlisty cudzoziemiec" (nominowanego do Nagrody Nike) oraz wywiad z autorką]
moja ocena: 5,5/6
skąd: egzemplarz recenzyjny.
Powiem ci, że czytając twą recenzje i poszczególne cytaty już widać, iż jest to naprawdę magnetyczna książka. Choć zawiera banalną historię mogłoby się wydawać, ale te liryczne zdania nadają jakiegoś głębszego sensu fabule. Czuje się ogromnie zaintrygowana i chce przeczytać ,,Dziewczynkę z zapałkami''.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mam aktualnie ochoty czytać o nieudanym małżeństwie, choć nie przeczę, że temat - jak wynika z Twojej recenzji - został potraktowany bardzo interesująco:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Książkę mam w planach i jak tylko trafi w moje ręce, na pewno przeczytam:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!
Piękna recenzja. Nie przepadam za pamiętnikami, ale o tej książce już dużo słyszałam, choć nie zawsze były to pozytywy. Twoja recenzja natchnęła mnie do ponownego rozglądania się za powieścią bibliotekach i księgarniach :)
OdpowiedzUsuń@Cyrysiu - tak właśnie jest, miałam te same odczucia podczas czytania. Książka jest pełna zakładek, bo takich świetnych myśli jest tam sporo :)
OdpowiedzUsuń@Isadora - tak: temat być może banalny, ale świetnie zrealizowany.
Również pozdrawiam! :)
@Kasandra - wiem, że masz w planach, bo przeglądałam Twoje półeczki na LC :) Warto, warto - życzę, żebyś ją znalazła.
@Paideia - dziękuję :) Ta recenzja z pewnością jest za długa, ale jak już zaczęłam pisać o tej książce, to nie umiałam skończyć! Wiem, że książka ma też negatywne opinie i nawet jestem w stanie zrozumieć, dlaczego. Książka może wzbudzać naprawdę różne emocje. U mnie przeważały te dobre i ostatecznie wyszło na 5,5! :) Owocnych poszukiwań, dziękuję Ci za wizytę u mnie!
Jeszcze raz wszystkich pozdrawiam i dziękuję za podzielenie się myślami!
lubię książki pisane w formie pamiętnika, a cytaty w dołączone do recenzji tylko mnie przekonują, że książka na pewno mi się spodoba
OdpowiedzUsuńPoluję na tą książkę już od dawna i na pewno kiedyś ją przeczytam! :D
OdpowiedzUsuń@Magda - cieszę się, że przekonują. Miałam istny problem z wyborem cytatów - bo tyle było świetnych, wartych zacytowania!
OdpowiedzUsuń@Pandorcia - Owocnego polowania. Cieszę się, że mogłam napisać o czymś, co tak wielu czytelników ciekawi.
Pozdrawiam Was ciepło! :)
Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale już jestem nią niesamowicie zainteresowana. Samo życie to idealny pomysł na fabułę, a do tego ubrany we właściwe słowa może dostarczyć mnóstwa wrażeń, tak jak ta książka.
OdpowiedzUsuńHmmm mimo wszystko mam jakieś mieszane uczucia co do tej książki...
OdpowiedzUsuń@Natula - właśnie tak. Da się to zrobić, jeśli właściwie się podejdzie do tematu. Myślę, że w przypadku "Dziewczyny..." bardzo się to udało.
OdpowiedzUsuń@Miqa - też rozumiem ;) Choć nie podzielam :) Fajnie, że czytałaś.
Pozdrawiam!!
Gdybym wcześniej nie przeczytała tej wyjątkowej książki, to na pewno po Twojej recenzji szybko bym to zrobiła. Choć może to okazja, żeby znowu ją przeczytać? Zgadzam się z Tobą, że książka Anny Janko pomaga uporządkować sobie wiele rzeczy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń@Aniu - cieszę się, że czytałaś, cieszę się, że też dostrzegłaś jej wyjątkowość i jeszcze się cieszę, że się tym ze mną tutaj podzieliłaś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Trafiłam tu przypadkiem. I cieszę się. Czytelnik, to współtwórca książki. Każdy autor marzy o czytelnikach, którzy zrozumieją jego intencje, o idealnych "współtwórcach"; od nich zależy ostateczna "twarz" książki. "Dzz" to bardziej język, forma, myśl, niż fabuła. Takie odczytanie zawsze sprawia mi radość. Dziękuję, pozdrawiam serdecznie. Autorka
OdpowiedzUsuńPani Anno, to dla mnie wielki zaszczyt i radość, że przeczytała Pani mój tekst. Brak mi słów, wzruszyłam się.
UsuńSłuchałam ostatnio rozmowy z Panią w Jedynce, o "Dziewczynie..." także - i jeszcze bardziej zrozumiałam, ile sensów ukryło się przede mną w trakcie tej lektury, jak ubogo ją odczytałam.
Niezmiernie się cieszę z "Pasji według św. Hanki"
:).
Dziękuję i pozdrawiam!!
Umieściłam swego czasu, zachęcona recenzjami,
OdpowiedzUsuń"Dziewczynę..." na liście książek do przeczytania i właśnie skończyłam lekturę. Książka nosi, niestety, piętno literatury kobiecej - menstruacja i egzaltacja. Bohaterce ma się ochotę ukręcić rozpoetyzowany łeb, a to babranie się w brei własnej rozmemłanej kobiecości sprawia wrażenie obsesyjnego wąchania podpaski. Szkoda, niewątpliwy językowy talent zmarnowany na ględzenie. Optymizmem napawają jedynie ostatnie zdania: "(...)nie chcę już pisać tej książki. Chcę zacząć zupełnie inną." Jako czytelnik miałam ochotę dokładnie na to samo.
No popatrz, popatrz, jak to różnie można wszystko odebrać. Jeden i ten sam tekst dla jednych jest wartościowy, mądry i odkrywczy, innym kojarzy się z wąchaniem podpaski.
UsuńCóż mogę rzec - de gustibus non disputandum est.
Ale dodam jeszcze, że cieszę się, że moja wrażliwość jest taka, jaka jest. Bo nie lubię wąchać podpasek.
Pozdrawiam, choć nie bardzo wiem, kogo.