Każdego
popołudnia, kwadrans po trzeciej kobieta czeka pod bramą szkoły. Czekanie na
dziecko pod szkołą to – jak mówi – kwintesencja macierzyństwa. Optymizm tego
oczekiwania ma kolor żółty jak żonkil albo słońce.**
A
jaki kolor ma brak? Pustka? Strata? Tęsknota? Czy istnieje barwa, która je wypełni?
Świat
Kitty jest pełen barw.
Kolory są dla niej bardzo ważne – nie tylko dlatego, że jest synestetykiem.
Kolory są manifestem istnienia. Sposobem na pustkę. Podstawą filozofii bycia.
Ważne, by pod skórą zachować kolory[por.s.113.]*** Ocalić swoją wyrazistość przed wyblakłością
świata i bezbarwnym tłumem. Trzeba strzec się fałszywych kolorów i nijakich ludzi. Liczą
się intensywne barwy, zdumiewające ich błyski, jaskrawości, kontrasty.
Neutralny beż nie jest kolorem. „Bądź odważna, Kitty – mówił [ojciec]. Używaj
wszystkich kolorów, mieszaj je, nie bój się ich. Kolor jest życiem.”[s.167]
Świat
Kitty jest pełen
braków. Brak dzieci. Brak matki. Brak siostry. Brak wspomnień z nimi
związanych i planów dotyczących potomka. Brak rodzinnej historii. Błądzenie po
omacku w niewiarygodnym świecie. „Nie mam przeszłości. Nie mam matki. (...) Nie
mam przyszłości. Nie mam dzieci, które byłyby ode mnie zależne, trochę by ze
mnie wzięły, przechowały w swojej pamięci.”[s.117]
Świat
Kitty jest pełen obsesji.
Nieprzewidywalny. Nadwrażliwy. Psychotyczny. Kitty podróżuje autobusem bez
celu. Kupuje ubranka dla dziecka, którego nie ma. Wraz z tłumem rodziców stoi
pod szkołą i czeka na dziecko, które nigdy z niej nie wyjdzie. Działa
lekkomyślnie i nieodpowiedzialnie. „Czasami giną mi całe dnie. Kiedy indziej
kilka sekund trwa tyle, co parę godzin.”[s.121]. "Chciałabym znowu być
małym dzieckiem. Bez konieczności podejmowania decyzji, bez wysiłku
związanego z poruszaniem się do przodu"[s.91]. „Naprawdę nie wiem, dlaczego
płaczę”[s.77]. „Nigdy nie ogarnę tego normalnego życia. Skąd wzięłam pomysł, że
to w ogóle jest możliwe?[s.212]
Kitty
Wellington ma trzydzieści dwa lata i jest recenzentką książek dla dzieci.
„Istnieję po to, żeby czytać książki”[s.14] – mówi. Ma męża, Jamesa, który
mieszka naprzeciwko. Choć on chciałby się budzić przy niej codziennie, ona nie
może się na to zgodzić: „Istnieją jedynie pewne chwile, kiedy i ja, i on
czujemy się odpowiednio. Wtedy jego biały kolor zwalnia i wszystkie żółcie,
błękity i czerwienie jego spektrum
spotykają się z moimi i łączą razem, uzupełniając frenetyczne zawirowania
koloru wewnątrz mnie. Spoglądamy na siebie i do siebie pasujemy. Wszystko się
udaje tylko wtedy, jeżeli porządnie i po równo dzielimy między nami kolory”[s.
77].
Bohaterka
dorastała pod opieką ojca i czterech starszych braci. Kiedy miała trzy lata, jej
matka zginęła w wypadku samochodowym. Dziewczyna rozpaczliwie próbuje
dowiedzieć się o niej czegokolwiek od ojca i rodzeństwa. Pragnie choćby kilku
rys, które połączyłaby w portret. Kilku szczegółów, które jej wyobraźnia
poskładałaby w całość. Tymczasem
słyszy ogólniki, zdawkowe, a nawet sprzeczne informacje. Każdy z czterech braci
pamięta zupełnie co innego. Jej bliscy niechętnie wracają do tej historii,
podobnie jak do sprawy Dinah – starszej siostry Kitty, która kiedyś uciekła z domu i nie wróciła.
Ale
„Zdumiewające błyski barw” to książka nie tylko o wewnętrznym zmaganiu się
Kitty z niejasną przeszłością, o próbach jej rozświetlenia. Życie toczy się dalej i wkrótce odsłoni białe plamy na – jak się czytelnikowi wydawało – spójnej i
logicznej historii rodziny Wellingtonów. A Kitty nie lubi bieli.
To
powieść, która od pierwszych zdań angażuje, intryguje, zmusza do refleksji. Znakomita
narracja prowadzona z otchłani choroby psychicznej jest jakością samą w sobie. Do tego dochodzi
nieprzewidywalna fabuła. Konfrontacje przeszłości i teraźniejszości z osobowością Kitty prowadzone równolegle znakomicie się dopełniają. Narratorka
dzieli się przeżyciami i relacjonuje wydarzenia, osobliwie przedstawia zarówno
swój świat wewnętrzny, jak i ten, który ją otacza.
Zaiste
– zdumiewająca lektura!
Clare
Morrall, Zdumiewające błyski barw, tłum. Alicja Skarbińska, wyd. Amber,
Warszawa 2004.
*por.
jw., s. 14
**por.
jw., s. 7
***pozostałe cytaty
pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej
stron.
wydawnictwo: Amber, seria: Złota Seria
tytuł oryginału: Astonishing Splashes of Colour
tytuł oryginału: Astonishing Splashes of Colour
język oryginału:
angielski
okładka: miękka
ilość stron: 246
ilość stron: 246
moja ocena: 5/6
skąd: zakupy.
Lektura inspirowana recenzją Książkowca – dziękuję! :-)
Po przeczytaniu recenzji u Ksiazkowca udalam sie na poszukiwania tej ksiazki i udalo mi sie ja zdobyc:). Teraz Ty tak pieknie o niej piszesz, ze az serce mi skacze z radosci, ze ja mam i czeka na polce.
OdpowiedzUsuńZagladam do ciebie od dawna, pieknie i madrze piszesz. Znalazlam tutaj juz kilka ksiazkowych inspiracji. Dzieki Tobie np zakupilam Bolecka.
Pozdrawiam cieplo.
Imani, miałam podobnie - zaraz po recenzji Książkowca buszowałam po Allegro :) To dobrze, że czeka - zajrzyj koniecznie.
UsuńDziękuję za miłe słowa, cieszę się, że inspiruję. Mam nadzieję, że moje upodobania i odbiór lektur Cię nie zawiedzie. Zwłaszcza w przypadku Boleckiej :)
Także serdecznie pozdrawiam! :)
Na pewno nie. Zainspirowalas mnie do siegniecia po Anne B Ragde i ogromnie mi sie cala trylogia podobala. Zdecydowanie jedne z najlepszych ksiazek, jakie przeczytalam w tym roku:)
UsuńPodgladalam cie jeszcze na LC, a potem dotarlam na Twoj blog.:)
No tak, kiedyś publikowałam recenzje na także na LC :)
UsuńTo bardzo mi miło, że mam taką czytelniczkę jak Ty. To właśnie jest najpiękniejsze w blogowaniu, że wciąż poznaję serdecznych ludzi, którzy są mi bliscy, choć nigdy ich nie spotkałam. :)
Cieszę się, bardzo się cieszę!
Myślałam ostatnio o tobie i tej książce! Telepatia:)Po pierwsze - cieszę się, że książka poszła na pierwszy ogień i nie kazałaś długo czekać na recenzję. Po drugie - czuję ulgę, że ci się spodobała, bo nic gorszego jak zachwalać, a ktoś się rozczaruje. To niesamowita książka, inna od tych, które czytam zazwyczaj. Chyba z twoim spojrzeniem podobnie. No i powiedz, dlaczego tak niewiele osób po nią sięga? Dzięki za miłe wspomnienie:D
OdpowiedzUsuńNo istna telepatia :)
UsuńPrzeczytałam jakiś czas temu, ale że mam wieczne opóźnienia w recenzowaniu - recenzja dziś.
Książka się spodobała, jest oryginalna, inna, świeża. Były pewne rzeczy, które mnie denerwowały, czytaj niektóre nieprzemyślane decyzje bohaterki - ale przecież z drugiej strony to uwiarygadnia jej stan psychiczny.
Czemu tak niewielu po nią sięga? Myślę, że mało osób o niej wie. Ja też bym nie wiedziała, gdyby nie Ty :) NO, ale od teraz to się zmieni ;) :D :D
Uściski! :-)
Cóż za klimat... Świat kolorów zamknięty na kartach powieści. Jestem wysoce zaintrygowana. :D
OdpowiedzUsuńKlimat jest: i kolory, i psychoza, i te wszystkie rodzinne historie, które tyle kosztują Kitty - tworzą aurę tej powieści. Z jednej strony kolory, z drugiej - ciemności. Lubię takie powieści.
UsuńPozdrawiam serdecznie, Ewo! :)
Prawdę mówiąc liczyłam na to, że po krakowskich targach o książce będzie głośniej, a tu nic. Cieszę się zatem podwójnie, że ją gdzieś wyłowiłam, i że zechciałyście się zainteresować. Dzięki, miłe wy moje:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście - cytat wzięli, ale książki nie promowali :) Cóż - wszystko w naszych rękach! :)
UsuńPozdrawiam - i bardzo proszę!
Uwielbiam motywy związane z kolorami - gdy tylko są one zmieniane w uczucia, od razu czuję się zainteresowana ;) Chyba każdy ma w życiu jakieś braki, więc książka może mieć bardzo uniwersalny charakter. Jestem zainteresowana ;)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam takie motywy, lubię synestezję, sama jestem trochę synestetą - więc czytało mi się bardzo przyjemnie.
UsuńCo do braków - tak, to uniwersalny temat, dotyczy każdego z nas mniej lub bardziej.
Zachęcam do lektury!
Uściski! :)
Takie niepozorne książeczki zazwyczaj pozytywnie zaskakują :)
OdpowiedzUsuńViconia, to prawda! Takie ciche i mało znane ;)
UsuńBardzo dziękuję za odwiedziny!
Pozdrawiam! :-)