19 stycznia 2015

Ej, jest sie cymu dziwować na tym świecie! – Ks. Józef Tischner „Historia filozofii po góralsku”


Filozofia nie jest oderwanym od rzeczywistości, niepotrzebnym nikomu dumaniem zarezerwowanym dla wąskiego kręgu wtajemniczonych, zapatrzonych gdzieś w wyżyny niepojętych abstrakcji, niedostępnym zwykłym zjadaczom chleba. Nie – ona jest czymś bardzo bliskim, konkretnym i dotyczącym każdego z nas – jeśli tylko umie się ją właściwie opowiedzieć. 

„Na pocątku wsędy byli górole, a dopiero pote porobiyli się Turcy i Zydzi. Górole byli tyz piyrsymi filozofami. Filozof – to jest pedziane po grecku. Znacy tele co: mędrol. A to jest pedziane po grecku dlo niepoznaki. Niby, po co mo fto wiedzieć, jak było na pocątku? Ale Grecy to nie byli Grecy, ino górole, co udawali greka. Bo na pocątku nie było Greków, ino wsędy byli górole.”[s. 5*].

Więc Pitagoras to tak naprawdę Jędruś Waksmundzki z Ostrowska, co założył pierwszą szkołę na świecie, a była to „skoła cyfrowacy” na Wyźnym Zorębku. W pewną pogodną, letnią noc na Turbaczu usłyszał muzykę sfer: „Świat gro. Syćko, co jest, jest grane. Słychać harmonije przestworzy. Ale tego nie kozdy usłysy. Ludzie majóm hałas w uchu. A nie ino w uchu, w dusy tyz. Za duzo hałasu w ludziach, coby to mogli słyseć”[s.22]. 

Platon to po prowdzie był Własek Trebunia-Tutka z Biołego Dunajca. To w nim zrodziło się owe fundamentalne pytanie: „Cy jo jest , cy jo jest cień Władka?”[s.54] Prawił on mądrze inksym na górze Głodówce „cy piykno mo być prowdziwe, cy racyj prowda mo być piykno”[s.66] albo o tym, „ze my zyli, zakiel my sie urodziyli”[s.64]. 

Arystoteles zaś to nie był żaden Arystoteles, ino Tadek Pudzisz z Grónkowa. Opowiadoł górolom na przykład o czterech przycznyach: materialne, formalnej, sprawczej i celowej. A godoł tak: „Śtyry przycyny przycyniajóm sie do tego, coby był oscypek. Nojpierwej musi być forma. Forma formuje. Ale, coby forma mogła formować, musi mieć co formować. Forma formuje syr. (...) Oscypek robi baca i ón jest jego sprawcóm. A na oku mo tyn cyl, coby ś’niego była przekąska przy piciu”[s.92].

W taki właśnie sposób poglądy poszczególnych greckich filozofów ksiądz Józef Tischner przeniósł na Podhale. Ich wyobrażenia o świecie, o życiu, o człowieku zanurzył w doświadczeniu codzienności. Rozbrzmiewają one w góralskiej mowie: barwnej, potoczystej, błyskotliwej, dowcipnej, dosadnej. Ujawniają się w przezabawnych anegdotach, w rozmowach ludzi, którzy potrafią się dziwić i zachwycać, którzy, zadając pytania, żądają klarownych odpowiedzi i sugestywnych uzasadnień. 

Ilustrując czasem naprawdę mocno przeładowane abstrakcją systemy filozoficzne przykładami z życia (i to tego najbardziej prozaicznego), Tischner sprowadza filozofię na ziemię. Nie dość że jego ilustracje są pełne humoru, to jeszcze niebywale trafne, przejrzyste. Dopiero po tej lekturze niektóre koncepcje dane było mi zrozumieć tak jak trzeba: mogłam uchwycić ich sedno, bez zbędnej otoczki wydumanych wywodów.

„Sokrates – rzeke Jędrek Kudasik – prawiył: ino dusa cosi worce. A Zygmunt Kuchta, co go pote Grecy Arystypem przezwali, Kudasikowi się prociwioł: ciało przecie tyz nie jest do pogardzynio. Kie księdzowie pisali przy kościołak: ratuj duse swojóm, to Bukowiany księdzów poprawiali: ciałym się zajmij, bo dusa tak cy owak – nieśmiertelno!”[s.51]

Mój entuzjastyczny odbiór książki pewnie w dużej mierze wynika z tego, że już wcześniej zetknęłam się z filozofią. Ogromną radość sprawiało mi poznawanie jej w inny, jakże osobliwy sposób (humor, gwara i prostota!), przypominanie sobie tego i owego, wyłapywanie drobnych różnic (autor celowo nieznacznie zmienia niektóre greckie stanowiska). Trudno powiedzieć, jak czytałoby mi się „Historię...” bez tej „przedwiedzy”.

I jeśli nawet po lekturze „Historii filozofii po góralsku” czytelnik niekoniecznie rzuci się na Tatarkiewicza, żeby zgłębiać teorię wariabilizmu Heraklita, idei Platońskich czy Arystotelesowego hylemorfizmu, to może chociaż górale zachęcą go do chwili mądrej, niespiesznej refleksji? W końcu filozofowanie to – najzwyczajniej w świecie - „dziwienie się, zachwycanie, zadawanie pytań, intrygowanie, odszukiwanie sensu, który nam ucieka. Przy okazji to także zdawanie sobie sprawy z tego, że nic nie wiemy.”** Jestem głęboko przekonana, że nie można traktować tej książki tylko jako literackiego dowcipu. Forma jest zabawna, ale treść – ważka. To wspaniała intelektualna przygoda. 

Tymczasem przede mną jeszcze jedna przygoda – przesłuchanie płyty z nagraniem w wykonaniu Autora, która została dołączona do książki. Oj, będzie się działo!

Do omówionych wyżej opowieści o filozofach dołączone zostały także „Listy do Lucyny Mikulińskiej” (dwie gawędy napisane przez Tischnera dla córki jego kuzyna), „Opowieści o Sobku Chowańcu z Jonkówek” oraz jeszcze jedna gawęda – „O podhalańskich widówacach i o tym, co uwidzieli” (‘widówac’ – „tyn, co widzi to, co mo się stać w przysłości”[s. 135]). Całość uzupełniają posłowie Wojciecha Bonowicza i esej Dobrosława Kota, które są świetnym pogłębieniem lektury.
 

Ks. Józef Tischner, „Historia filozofii po góralsku”, wyd. Znak, wydanie trzecie, Kraków 2008. 

*Cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.

**Eric-Emmanuel Schmitt [wywiad] [w:] Marcin Wilk „W biegu... Książka podróżna”, wyd. Universitas, Kraków 2010, s.113. 

wydawnictwo: Znak
okładka: twarda
ilość stron: 184
moja ocena: brak
skąd i dlaczego: zakupy, promocja w Znaku, od zawsze chciałam przeczytać i mieć.

7 komentarzy:

  1. Śliczna zakładka. Ale ja wolę Tatarkiewicza, jestem tak zgorzkniała, że takie dowcipkowanie mnie irytuje. Nie jestem przekonana do formy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co kto lubi... ;)

      Nie jesteś zgorzkniała! A ja Ci mówię, że to właśnie nie jest tylko takie sobie "dowcipkowanie"..., nie nie...

      Usuń
  2. Bardzo ciekawa pozycja, mam ją na uwadze już od długiego czasu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Filozofię "w ludzkim wydaniu" chętnie bym poznała, ale nie wiem czy dałabym radę przebrnąć przez gwarę. Chociaż pomysł genialny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha :) Fajnie to określiłaś - "w ludzkim wydaniu" :D Też się bałam tej gwary, dlatego książka przeleżała na półce jakiś rok, a okazało się, że jak już się człowiek wgryzie, to wszystko rozumie. Warto spróbować ;)

      Usuń
  4. Mam tę książkę, przeczytałam ją kilka lat temu i bardzo mi się spodobała. Teraz nie wiem czy bym do niej wróciła i czy miałabym o niej takie samo zdanie jak wtedy. Ale chyba już nie - chyba by mnie zirytowała.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdą wypowiedź, za czas poświęcony na lekturę, za nasze wirtualne spotkanie! Komentarze są moderowane - mogą pojawić się z opóźnieniem.
*
Nie publikuję: SPAMU, wypowiedzi obraźliwych, wulgarnych, sprzecznych z zasadami netykiety. Z powodu nadmiaru SPAM-u wyłączam możliwość komentarzy anonimowych.