„Męczący sen, z którego nareszcie się budzimy.”[1] Bolesne wykluwanie się z dziecięcych kokonów, okres
skrępowania niezliczonymi regułami i zasadami postępowania, nieustanne starania by pasować do
wzorca wyznaczonego przez ogół[2]. „Najstraszniejsze lata życia,
kiedy jest się tak zupełnie pomiędzy jednym światem a drugim”[3].
Wiek rozpaczliwej walki o „zajmowanie określonego miejsca w hierarchii klasy i
szkoły i poświęcanie wszelkich sił na to, aby tego miejsca nie stracić”[4]. Najokrutniejszy czas życia – dorastanie.
Lata osiemdziesiąte. Smutny PRL. Podwarszawskie miasteczko.
Karolina – nieśmiała, nijaka, przezroczysta. „Rozpaczliwie zwyczajna.”[s.93*] „Jestem złodziejką zbudowaną z cudzych gestów i powiedzonek, nie mam nic swojego.”[s.82] Córka ubeka, która w czasach kartek i kolejek ma wszystkiego pod dostatkiem i może imponować rówieśnikom rzeczami z zagranicy.
Beata – błyskotliwa, rezolutna, szalona, piękna, smukła, nonszalancka. Prowodyrka, „królowa balu”. Córka alkoholiczki, „córka Hani, tej biednej zmarnowanej Hani od Woźniaków”[s.35]. Ojca brak.
Gośka – „gruba, poczciwa i nudna, na której tle można zabłysnąć, jeśli się tylko chce”[por.s.215]. „Bo tym przecież byłam dwadzieścia lat temu – tłem, fugą pomiędzy szaleństwem Beaty, a mimikrą Karoliny.”[s.215] Ojciec - „badylarz”.
No i ta nowa, Aneta. Wysoka, chuda, okularnica z cienkim warkoczem. „(...) Wprost stworzona do wyśmiewania. Biedne, żałosne, rozczochrane brzydactwo w obwisłych dżinsach.”[s.175]
Paczka przyjaciółek. Najlepszych. Znacie dobrze takie paczki. Pamiętacie je ze swoich podstawówek, gimnazjów, liceów, czego tam jeszcze. Oparte na utajonej zazdrości, nienawiści, udawaniu, wiecznej rywalizacji, prześcigiwaniu się w byciu w centrum: „(...) Zazdroszcząc przyjaciółce i nienawidząc jej z głębi duszy, jednocześnie rozpaczliwie zabiegała o jej względy.”[s.94]
Każda z nich dźwiga własny ciężar: ojca aparatczyka, ojca nieobecnego, ojca badylarza, kompleksy, biedę, smutną, żałosną szarość polskiego miasteczka lat osiemdziesiątych. Każda rozpaczliwie szuka: akceptacji, przyjaźni, zrozumienia, bliskości, spełnienia, docenienia. Najczęściej jednak odnajdują ich karykatury. Każda dźwiga własny ciężar, ale żadna nie okazuje wysiłku, żadna nie przyznaje się do własnego wstydu i zagubienia. Kłamią, grają, zakładają maski. Kuszą los, robią na przekór, zaprzeczają samym sobie. Dojrzewają.
Dziś już dorosłe: żony, matki, pracowniczki, mieszkanki wielkich, nowoczesnych osiedli. Przeszłość puka jednak do ich drzwi, siejąc niepokój – mocniej, wyraźniej niż zazwyczaj. Powraca sprawa śmierci Anety. Śmierci samobójczej.
Teraz muszą znów powrócić do znajomych miejsc i odtworzyć zdarzenia z czasów, kiedy Leśne było „wsią z dala od metropolii, która później wchłonęła je i obudowała drogami, pętlami autobusów i domkami z cegły i betonu”[s.70]. Muszą powrócić i otworzyć dawne rany, bo „żeby się od czegoś uwolnić, trzeba się z tym zmierzyć”[s.149].
Mistrzowsko rozłożona na głosy poszczególnych bohaterek nieprzewidywalna, niebanalna historia. Bezpośredniość narracji, budowanie świata bez złudzeń, znieczuleń i lukru. Dar uważnej, przenikliwej obserwacji rzeczywistości, zachowań ludzkich i międzyludzkich relacji i dar wyrażania ich – tak zwyczajnie, tak prosto, a tak mocno, trafnie i porażająco.
„[Pamiętnik] zaczynał się, jak pewnie każdy z naszych pamiętników, rozpaczliwie banalnie od Drogi Pamiętniczku, a potem strony, dziesiątki stron o samotności, niezrozumieniu, brzydocie własnej i świata. Lustrzane odbicie wszystkich pamiętników wszystkich dorastających dziewcząt, a przynajmniej wszystkich z naszego pokolenia, pokolenia na granicy światów.”[s.86]
Nie sądziłam, że pod taką „letnią” okładką może kryć się tak świetna proza, pełna głębi i prawdy. Proza zdecydowanie za mało doceniona.
Antonina Kozłowska, „Czerwony rower”, wyd. Otwarte, wydanie trzecie, [wydanie kieszonkowe], Kraków 2012.
[1] - por. jw., s. 209,
Lata osiemdziesiąte. Smutny PRL. Podwarszawskie miasteczko.
Karolina – nieśmiała, nijaka, przezroczysta. „Rozpaczliwie zwyczajna.”[s.93*] „Jestem złodziejką zbudowaną z cudzych gestów i powiedzonek, nie mam nic swojego.”[s.82] Córka ubeka, która w czasach kartek i kolejek ma wszystkiego pod dostatkiem i może imponować rówieśnikom rzeczami z zagranicy.
Beata – błyskotliwa, rezolutna, szalona, piękna, smukła, nonszalancka. Prowodyrka, „królowa balu”. Córka alkoholiczki, „córka Hani, tej biednej zmarnowanej Hani od Woźniaków”[s.35]. Ojca brak.
Gośka – „gruba, poczciwa i nudna, na której tle można zabłysnąć, jeśli się tylko chce”[por.s.215]. „Bo tym przecież byłam dwadzieścia lat temu – tłem, fugą pomiędzy szaleństwem Beaty, a mimikrą Karoliny.”[s.215] Ojciec - „badylarz”.
No i ta nowa, Aneta. Wysoka, chuda, okularnica z cienkim warkoczem. „(...) Wprost stworzona do wyśmiewania. Biedne, żałosne, rozczochrane brzydactwo w obwisłych dżinsach.”[s.175]
Paczka przyjaciółek. Najlepszych. Znacie dobrze takie paczki. Pamiętacie je ze swoich podstawówek, gimnazjów, liceów, czego tam jeszcze. Oparte na utajonej zazdrości, nienawiści, udawaniu, wiecznej rywalizacji, prześcigiwaniu się w byciu w centrum: „(...) Zazdroszcząc przyjaciółce i nienawidząc jej z głębi duszy, jednocześnie rozpaczliwie zabiegała o jej względy.”[s.94]
Każda z nich dźwiga własny ciężar: ojca aparatczyka, ojca nieobecnego, ojca badylarza, kompleksy, biedę, smutną, żałosną szarość polskiego miasteczka lat osiemdziesiątych. Każda rozpaczliwie szuka: akceptacji, przyjaźni, zrozumienia, bliskości, spełnienia, docenienia. Najczęściej jednak odnajdują ich karykatury. Każda dźwiga własny ciężar, ale żadna nie okazuje wysiłku, żadna nie przyznaje się do własnego wstydu i zagubienia. Kłamią, grają, zakładają maski. Kuszą los, robią na przekór, zaprzeczają samym sobie. Dojrzewają.
Dziś już dorosłe: żony, matki, pracowniczki, mieszkanki wielkich, nowoczesnych osiedli. Przeszłość puka jednak do ich drzwi, siejąc niepokój – mocniej, wyraźniej niż zazwyczaj. Powraca sprawa śmierci Anety. Śmierci samobójczej.
Teraz muszą znów powrócić do znajomych miejsc i odtworzyć zdarzenia z czasów, kiedy Leśne było „wsią z dala od metropolii, która później wchłonęła je i obudowała drogami, pętlami autobusów i domkami z cegły i betonu”[s.70]. Muszą powrócić i otworzyć dawne rany, bo „żeby się od czegoś uwolnić, trzeba się z tym zmierzyć”[s.149].
Mistrzowsko rozłożona na głosy poszczególnych bohaterek nieprzewidywalna, niebanalna historia. Bezpośredniość narracji, budowanie świata bez złudzeń, znieczuleń i lukru. Dar uważnej, przenikliwej obserwacji rzeczywistości, zachowań ludzkich i międzyludzkich relacji i dar wyrażania ich – tak zwyczajnie, tak prosto, a tak mocno, trafnie i porażająco.
„[Pamiętnik] zaczynał się, jak pewnie każdy z naszych pamiętników, rozpaczliwie banalnie od Drogi Pamiętniczku, a potem strony, dziesiątki stron o samotności, niezrozumieniu, brzydocie własnej i świata. Lustrzane odbicie wszystkich pamiętników wszystkich dorastających dziewcząt, a przynajmniej wszystkich z naszego pokolenia, pokolenia na granicy światów.”[s.86]
Nie sądziłam, że pod taką „letnią” okładką może kryć się tak świetna proza, pełna głębi i prawdy. Proza zdecydowanie za mało doceniona.
Antonina Kozłowska, „Czerwony rower”, wyd. Otwarte, wydanie trzecie, [wydanie kieszonkowe], Kraków 2012.
[1] - por. jw., s. 209,
[2] - por. jw., s. 170 i 188,
[3] - por. jw., s. 208,
[4] - por. jw., s. 170.
*Pozostałe cytaty również pochodzą z książki (jw.), a numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: Otwarte
okładka: miękka
ilość stron: 234
moja ocena: 6/6
skąd i dlaczego: zasoby domowych półek, zakupy. Po „Trzech połówkach jabłka” i „Kukułce” wiedziałam, że warto, ale nie przypuszczałam, że aż tak bardzo!
*Pozostałe cytaty również pochodzą z książki (jw.), a numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: Otwarte
okładka: miękka
ilość stron: 234
moja ocena: 6/6
skąd i dlaczego: zasoby domowych półek, zakupy. Po „Trzech połówkach jabłka” i „Kukułce” wiedziałam, że warto, ale nie przypuszczałam, że aż tak bardzo!
Wiele jest takich niedocenionych perełek, a szkoda. Odnośnie powyższej pozycji, nie słyszałam o niej nigdy wcześniej, ale jej fabuła oraz Twoja opinia skutecznie mnie zachęcają do przeczytania. Zastanawiam się tylko, czy jest też inne wydanie niż kieszonkowe, gdyż takowego nie lubię. Jak coś rozeznam się w sieci.
OdpowiedzUsuńSą inne wydania, to jest trzecie. W sumie zamówiłam go, bo było przecenione (8 zł), a nie wiedziałam, że będzie wydaniem kieszonkowym, ale - druk nie jest jeszcze tak bardzo mały, jest znośny. Szkoda, bo mogłabym mieć trzecią do kolekcji, może kiedyś się zaopatrzę.
UsuńBardzo polecam, na pewno Ci się spodoba.
Jestem w pozytywnym szoku, jeśli chodzi o tę głębię.... Jeśli wpadnie mi w okazyjnej cenie w ręce to skuszę się na tą pozycję..... z wielką przyjemnością!
OdpowiedzUsuńZapraszam! :)
UsuńPrzeczytałam dawno, bo wszystko z PRLem w tle jest dla mnie ważne. Niestety nie podobał mi się jeden wątek, dlatego przemilczałam lekturę:( Cała ja...
OdpowiedzUsuńChyba wiem, który ;)
UsuńAle reszta OK?
Reszta jak najbardziej;)
UsuńMam nadzieję, że autorka napisze coś jeszcze. Jestem po lekturze trzech książek i chcę więcej! Moim numerem jeden jest "Kukułka".
OdpowiedzUsuńTakże mam taką nadzieję - będę pierwsza, która poleci do księgarni.
Usuń"Kukułka" - wielka rzecz, bardzo mnie poruszyła. W sumie to nie wiem, co u mnie jest numerem jeden - czy "Czerwony rower", czy "Kukułka"...
...a "Trzy połówki jabłka" też fajne. Połknęłam. Proza lekka - w sensie - łatwo się to czyta, wciąga - a tyle ze sobą niesie - wartości, inspiracji, wzruszeń. Lubię takie książki.
Usuń