Książka czytana przez łzy,
recenzja pisana przez łzy. Nic nie poradzę.
Jak o bólu?
Prosto. Zwyczajnie.
Bez żadnych metafor, bez
ozdobników.
Zwięźle. Mniej znaczy więcej.
Resztę dopowie życie.
„Cisza – znacznie lepsza od
barokowej egzaltacji słów.”*
Bez pocieszeń. Bez patosu. Bez
wtykania sensu w obolałe miejsca. Bez wciskania mocy w niemoc. Światła w noc.
Słowa nie przystają. Nie
obejmują. Nie znaczą.
Co powiedzieć ludziom, którzy muszą odejść – choć chcą
żyć? Którym nie pozostało wiele czasu, którzy muszą pozostawić swoich bliskich:
dzieci, małżonków, rodziców, rodzeństwo... Co powiedzieć dzieciom, małżonkom,
rodzicom, rodzeństwu..., którzy tracą bliskich? Co powiedzieć tym, którzy w
odleżynach, w plątaninie rurek aparatury medycznej i kroplówek, wyczerpanym
fizycznym bólem, gasnącym, wystraszonym, bezradnym, przeczuwającym
nieuchronne...?
Mówić językiem gestów. Zwilżyć
usta, podać wodę, pomóc zmienić pozycję, poprawić poduszkę. Okazać czułość,
przytulić, złapać za rękę, otrzeć łzy. „Dotyk to jedyny sposób na bezradność”
[wpis z 17 lutego 2011 r.]. Wyjść razem na spacer, jeśli to możliwe.
Towarzyszyć. Wysłuchać ich
historii. Ofiarować swoją uwagę, ciepło, uśmiech, łzy. Być obecnym. BYĆ.
„zaraz dzień
jeszcze jeden.
zrób co możesz”
[Czesław Miłosz „O aniołach”]
Agnieszka przychodzi do
hospicjum, by Być. Przychodzi tam nie jako człowiek uzbrojony w mądrość
psychologii, wyuczone rozmowy, stosowne schematy działania i reagowania. Nie
przychodzi tam jako umocniona w wierze, nastawiona odpowiednio, ukształtowana i gotowa, w zbroi
miłosierdzia, z pieśnią otuchy na ustach.
Nie.
Agnieszka przychodzi do chorych
krucha i rozbita, z własną bezradnością, niepewnością i niepokojem. Kroczy w nieznane, po omacku. Po prostu
jest – bez tarcz, bez ochronnych zbroi, bez taryf ulgowych i bez heroizmu.
Przybywa tu z własnym bólem, z własną opowieścią. Opowieścią o dziesięciodniowej córeczce,
którą pożegnała tymi słowami:
„Jeśli nie masz już siły tu
zostać, możesz odejść.
Obiecuję, że dam sobie radę,
że nie utonę.
Tylko miłość daje tę siłę, tę pewność.”
[wpis z 19 marca 2010 roku]
W hospicjum Agnieszka dzieli się sobą. Daje i przyjmuje jednocześnie. Zdumiewa się, zachwyca i płacze.
Ból jest częścią życia, z którą
nie można się pogodzić. Można sobie z nim poradzić. Iść z nim dalej. Pamiętać.
Przyjąć do wiadomości, że nie będzie już tak, jak kiedyś. Obiecać, że się nie
utonie.
Nie. Nie utonę.
Dziękuję.
Agnieszka Kaluga, „Zorkownia”,
wyd. Znak, Kraków 2014.
Blog Autorki: zorkownia.blogspot.com
* Jw., wpis z 12 marca 2010 r.
Inne cytaty także
pochodzą z książki (jw.), w nawiasach kwadratowych informuję o dacie
ich publikacji.
Miłosza cytuję z pamięci.
wydawnictwo: Znak
okładka: broszurowa ze
skrzydełkami, wspaniale symboliczna
ilość stron: 288
moja ocena: brak
skąd i dlaczego: Musiałam. Nie zastanawiam się nad zakupem takich książek jak ta. Po „Chustce” to druga obowiązkowa lektura. W najwłaściwszym dla mnie czasie i miejscu.
moja ocena: brak
skąd i dlaczego: Musiałam. Nie zastanawiam się nad zakupem takich książek jak ta. Po „Chustce” to druga obowiązkowa lektura. W najwłaściwszym dla mnie czasie i miejscu.
Niesamowita jest ta książka... tak ciężko o niej pisać. Treść tej książki, sposób w jaki Agnieszka opisuje to co ją otacza, broni się samo. Reszta jest milczeniem.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Co można jeszcze napisać...?
UsuńPozdrawiam :)
Kiedyś na pewno tę książkę przeczytam, ale chyba na razie nie czuję się na siłach.
OdpowiedzUsuńTak, na tę książkę MUSI być właściwy czas. I spokój.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Ból wpisuje się w nasze życie, ale chyba łatwiej radzimy sobie ze swoim niż z cudzym. Tu tylko oparcie w wierze może być pomocne, w silnej wierze, by nie uciekać.
OdpowiedzUsuńJak tylko spotkam przeczytam.
Nie wiem, czy tu jest jakaś reguła. Nie mam pojęcia. Nie wiem też, czy wiara rzeczywiście bywa jakimś antidotum. Moja była silna, ale nie uratowała mnie, ani ja nie uratowałam jej. Może z czasem - uratujemy się nawzajem. Jest po prostu taki bezsens, że ... nawet największy sens nie pomoże. Tak doświadczyłam ja.
UsuńWzruszająca lektura. Nie wiem, czy przebrnęłabym przez nią bez łez.
OdpowiedzUsuńMnie się nie udało. Mało - nawet teraz, gdy czytam tę recenzję po raz któryś - mam łzy w oczach.
UsuńAle to budujące łzy.
Nadzieja.
Pozdrawiam :*
Pięknie napisałaś, tak prosto z serca :) wiersza Miłosza nie znałam, dziękuję szczególnie za niego :)
OdpowiedzUsuńMarto, dziękuję - miło mi. Może tak prosto z serca, bo bliskie mi są pewne emocje Autorki. Niedawno sama dotknęłam takich strun.
UsuńTo bardzo ważny dla mnie wiersz Miłosza.
Zapraszam do odwiedzania, może w końcu coś nowego napiszę.
Pozdrawiam!
I kolejna bardzo pozytywna opinia. Muszę koniecznie zaopatrzyć się w tę książkę1 Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam!
UsuńPozdrawiam również!! :)
Chyba to kolejna książka na mojej liście must have na wakacje :).
OdpowiedzUsuń