3 października 2014

Świato(p)ogląd – Jimmy Liao „Dźwięki kolorów”


„Żeby widzieć naprawdę zamykamy oczy”*. Tak: patrząc w głąb siebie, można wiele odkryć. Ważne, aby potem odważnie je otworzyć i znów oglądać świat.

„Wielkie to szczęście nie wiedzieć/ dokładnie na jakim świecie się żyje” – słowami Wisławy Szymborskiej autor wprowadza nas w lekturę. Tak, może to i szczęście. Nie wiedzieć o ogromie zła, wobec którego jestem bezsilna. Jednak dla bohaterki książki to motto jest boleśnie dosłowne. Piętnastoletnia bezimienna dziewczynka jest bowiem niewidoma.

Poza wiekiem wiemy o niej niewiele. Wzrok traciła powoli, stopniowo. Na kartach książki widzimy, jak z białą laską przemierza korytarze metra. Wsiada i wysiada na nieznanych, przypadkowych stacjach, w zatłoczonych wagonach gubi poczucie kierunku. Podróżuje – jak się wydaje – bez żadnego konkretnego celu (przynajmniej w naszym rozumieniu celu).

Dźwięki otoczenia wypełniają wyobraźnię dziewczynki obrazami tak barwnymi i tak niesamowitymi, że trudno nam oderwać od nich wzrok. Właśnie owa nierealna warstwa tworzy ilustracje tej urokliwej opowieści. Bohaterka wędruje pośród swych wspomnień, wrażeń, baśniowych narracji. Śmiało roztacza przed nami panoramę marzeń i snów. Czasem są one dziwaczne, absurdalne, zwariowane, szalone. Takie dziecięce. To bardzo intymna podróż w głąb duszy, odsłanianie najbardziej ukrytych zakamarków siebie. Dziewczyna ma wiele czasu na autorefleksję, w przeciwieństwie do ludzi w metrze, którym zawsze tak bardzo się spieszy...

Przeraża mnie ten tłum w wagonach. Dziesiątki ludzi pewnych siebie (albo tylko udających pewnych siebie?), zdecydowanych, silnych, z jasno wytyczonym poczuciem celu wymalowanym na twarzach. Wśród nich – ona. Zagubiona, ślepa, bezbronna. „Często nie wiem, gdzie jestem, ani dokąd zmierzam”. „W mieście nieustannie gubię drogę/ bez przerwy źle wsiadam/ i błędnie wysiadam.”[por.**] W jej niebezpiecznej wędrówce jest niesamowita ufność i odwaga. Nie zamyka się w czterech ścianach. Wstaje i idzie. Mimo ograniczeń i lęku, mimo upadków.

W drodze ciąży jej samotność. Z coraz większą mocą odkrywa smak tęsknoty. Tęsknoty za bliskością, za kimś, kto „chciałby przeczytać jej wiersz przy oknie, o zmierzchu.” „(...) Kto przyjdzie ogrzać jej pusty pokoik”. Na kogoś, „kto przy wyjściu będzie na nią czekał. Przytrzyma parasol, rękę mocno ściśnie, odprowadzi i wskaże, gdzie są gwiazdy na niebie”[por.].

Ona i tłum. Jakaż nieracjonalna i absurdalna jest jej podróż. Bezcelowa. Tłum patrzy z dezaprobatą, drwiną, zdziwieniem, (udawaną?) obojętnością, nutką zazdrości. A ona szuka „ogrodu kwiatów w pełnym rozkwicie”, „(...) najsłodszego czerwonego jabłka i złotego liścia, co opadł na ziemię”. Chodzi własnymi ścieżkami. Nie chce jedynie przemierzać odległości z punktu A do punktu B, tak bezwiednie, automatycznie. Dla niej ważna jest sama droga, nie tylko cel podróży. Pragnie odkrywać siebie i świat wciąż na nowo. Pragnie zdumień i zaskoczeń. Bezwstydna, bezczelna marzycielka!

„Jak to jest wznosić głowę ku niebu? Zupełnie zapomniałam...
Czy wiecznozmienne chmury wciąż uwodzą ludzi?”

Czy potraficie się jeszcze oddawać marzeniom? Smuć nieracjonalne refleksje? Zachwycać kształtem chmur? Kiedy ostatnio przechadzaliście się po mieście tak bez celu, smakując chwilę? „(...) Swobodnie, bez celu, włóczyć się i błąkać.” Mamy dobry wzrok, widzimy wyraźnie, a nie dostrzegamy piękna i ogromu łask. Kto ma oczy, niechaj patrzy!

Świat bohaterki jest piękny i smutny. Piękny – barwny, pełen wrażliwości. Smutny – bo przecież nie można w nim dłużej przebywać. Czas dorosnąć, porzucić dziecięcą naiwność, zaakceptować także szarość i bezbarwność. Czas spoglądać z odwagą. Piętnaście lat – wiek symboliczny. Umowny koniec dzieciństwa.

To książka o dojrzewaniu. O zbyt bolesnym i gwałtownym doświadczeniu prawdy. O buncie i walce - o siebie, o ocalenie czegoś, co przemija. Głęboko wierzę, że w walce tej nie traci się umiejętności patrzenia w swe serce i że dorosłość nie pozbawia nas skrzydeł. A bez bolesnych prób, bez upadków - szczęście jest tylko ułudą, ciepłym kloszem, oszustwem, ucieczką.

Każdy z nas stracił kiedyś w ten sposób wzrok. Każdy przemierzał obcy świat i gubił w nim siebie. Każdy szukał własnych ścieżek. Każdy dojrzewał i potrafił dojrzeć coraz więcej i więcej. Pamiętacie...?

Niesamowita, otwierająca wielość interpretacji, niebanalna, głęboko metaforyczna, przebogata w znaczenia, przepięknie poetycka historia opowiedziana słowami i obrazami. Dla dzieci, młodzieży, dorosłych... - każdy odnajdzie w niej cząstkę siebie. To wielka duchowa uczta.

Jak zilustrowałbyś wędrówkę poprzez swoje serce...?

Jimmy Liao, „Dźwięki kolorów”, tłum. Katarzyna Sarek, Wydawnictwo Officyna, Łódź 2012.

*cytat pochodzi z wiersza ks. Jana Twardowskiego „Spieszmy się”.
**wszelkie pozostałe cytaty pochodzą z książki [jw.], nie podaję numerów stron, bo są one nienumerowane.
Fragmenty ilustracji pochodzą z książki [jw.].

wydawnictwo: Officyna
tytuł oryginału: Sound of Colors
język oryginału: chiński
okładka: miękka
ilość stron: 128
moja ocena: 6/6
skąd i dlaczego: dawno temu wygrzebałam ją z Kuferka Książkówki. Długo czekała na właściwy moment. Dojrzewała ;) Dziękuję, Ewo!

2 komentarze:

Dziękuję za każdą wypowiedź, za czas poświęcony na lekturę, za nasze wirtualne spotkanie! Komentarze są moderowane - mogą pojawić się z opóźnieniem.
*
Nie publikuję: SPAMU, wypowiedzi obraźliwych, wulgarnych, sprzecznych z zasadami netykiety. Z powodu nadmiaru SPAM-u wyłączam możliwość komentarzy anonimowych.