Ponieważ w książce wcale nie ma tekstu, za wiele na jej temat nie powiem, a po prostu Wam pokażę - rodzice zrobili mi kilka "książeczkowych" fotek :).
W książeczce jest dwanaście kontrastowych, czarno-białych obrazków (no, trzynaście, jeśli liczyć okładkę). Przedstawiają kolejno: winogrona (słodkie, zdrowe, rośnie u dziadków za domem), gruszkę (po gruszce łatwa jest kupka :)), hulajnogę, latawiec (będziemy puszczać z tatą jak podrosnę), delfina, żółwia (mama mówi, że to żółw Leopold, co u dziadków po domu biega), kapelusz, parasol, drzewo, grzybki (grzybki często rosną pod drzewami, mają swoje ulubione drzewa, np. maślaki lubią modrzewie), świnkę ("chrum, chrum") i krówkę (co oczywiście robi "muuuu").
Zdecydowanie wolę, jak mama albo tata opowiadają mi o obrazkach, niż kiedy sama je oglądam. Słyszę ich głosy, jest element huśtania, przytulania i w ogóle - ciepełko. Nie mówiąc o tym, że (w przypadku mamy) - cycuś w pobliżu :).
Tak że czasem się zaczytam, ale nie na jakoś bardzo długo - cudów nie ma! :)
O, już mi się nudzi!
PS: Nie miejcie mamie za złe, że tak mało pisze i komentuje. Nie za bardzo jej na to pozwalam. Czytać, to coś tam jeszcze czyta - jak podjadam z cycusia, ale żeby pisać, to już raczej czasu nie ma! :)
Od mamy: Nabyłam książeczkę, kiedy Hania skończyła dwa miesiące - wcześniej nie miałam pojęcia o tym wynalazku (w ciąży nie czytałam blogów matek) - i żałuję. Teraz maleńka jest bardziej ruchliwa, ciekawska, trudniej o wyciszenie, skupienie. Obrazki rzeczywiście potrafią przykuć jej uwagę lepiej niż niejedna zabawka, ale nie ma reguły że za każdym razem i na jak długo. Czasem to kilkanaście minut, czasem kilka minut, czasem kilkanaście sekund (a każda taka minuta jest dla mamy bezcenna - ileż rzeczy można zrobić w minutę!). Ale zdecydowanie lepiej jest "czytać" książeczkę razem z maleństwem, opowiadając mu o każdym rysunku, wymyślać do niego historyjki. Oczywiście trzeba to robić w odpowiednim czasie, w chwilach niepłaczących, gdy dzieciątko jest najedzone, wyspane, spokojne - jako uspokajacz książka się nie sprawdza. Z pewnością zakupimy kolejne lektury z tej serii. Myślę, że świetnie sprawdzą się również, kiedy Hania podrośnie.
"Oczami maluszka. Pierwsza książka twojego dziecka", wyd. Sierra Madre, 2011.
Napatrzeć się na Was nie mogę...Cuekierasy dwa. :D Milion buziaków dla Was, a dla Hani 5 milionów. ;) :*
OdpowiedzUsuńDziękujemy i odwzajemniamy buziaki! :) Ja to tam niezbyt ciekawej urody obecnie, ale Hania jest do schrupania :* :)
UsuńBardzo ciekawej właśnie. Widać po kim Hania taka śliczna. :)
UsuńTo miłe słowa w tym czasie, kiedy nie ma się czasu o siebie zadbać, a brzuch po ciąży wcale nie znika... :D
Usuń:*
Genialne zdjęcia! Idealne do domowego archiwum :) U mnie też Hania, teram ma 2,5 miesiąca i też lubi te obrazki kontrastowe. Jak była młodsza, mogła wpatrywać się i pół godziny teraz 5 min i basta. Ale chyba taki urok :)
OdpowiedzUsuńA widzisz! Dlatego żałuję, że nie sprawdziłam książeczek wcześniej. Teraz to w sumie jakiegoś szału z długością zainteresowania nie ma - zdarza się, ale nie jest to reguła. Chyba taki urok Hań!!! :)
UsuńPozdrawiamy!
Ho ho:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJaka urocza Hania! Miałam taką książeczkę, ale moja córka zupełnie nie była zainteresowana tymi obrazkami, w żadnym wieku. Za to odkąd nauczyła się siedzieć potrafiła naprawdę długo i w skupieniu przeglądać kolorowe książeczki. Teraz ma prawie dwa lata i jest już małym molem książkowym :D
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, myślałam, że z moim dzieckiem coś nie tak, bo gdzie nie spojrzeć, to wszyscy się chwalą, że ich dzieci się w to dłuuuugo zapatrują :) Nie mogę się doczekać, kiedy będzie rozumiała, co jej czytam, kiedy będzie sama przeglądać książeczki... Fajnie, że wyrósł Ci mól książkowy!
UsuńDziękujemy! Serdeczności!! :)
Ja miałam prawdziwego fioła z kontrastami, bo naczytałam się o nich jeszcze przed ciążą. Jak moja córka była młodsza (zainteresowała się jak miała 8 dni) to potrafił się wpatrywać bardzo długo i intensywnie, potem faktycznie znacznie krócej. Po prostu widziała lepiej, mogła sobie popatrzeć na inne rzeczy. :) Miałam "Oczami maluszka", ale jak Róża miała 2 miesiące to interesowały ją już inne rodzaje kontrastów. W tym czasie bardzo lubiła na przykład "Look, Look!" (niewydana w Polsce). Pisałam o tym dosłownie kilka dni temu, jeśli masz ochotę to zajrzyj, na pewno znajdziesz jakieś książeczki, które Ci się spodobają http://panna-swawolna.blogspot.com/2015/02/czarno-biay-swiat.html
OdpowiedzUsuńTeraz ma 10 miesięcy i czytamy już razem na całego, jest cudownie! :D A zleci baaaardzo szybko! :)
No i Hania naprawdę śliczna!
Dziękuję, Zuziu, za podpowiedzi i podzielenie się, jak to u Ciebie było i jest (mam nadzieję, że i my z Hanią będziemy czytać na całego!) :) Zajrzę, zaglądałam czasem, niedawno przeglądałam Twój blog. Róża - śliczne imię dla dziewczynki.
UsuńTak też myślę - dziecko widzi już więcej i więcej rzeczy ją rozprasza, przyciąga uwagę.
Pozdrawiamy! :)
Niesamowicie żywo reaguje .....widać, że jest szczęśliwym dzieckiem.
OdpowiedzUsuńKocham oglądać takie zdjęcia.....może dlatego, że wnuków jeszcze nie mam i jakoś na nie się nie zapowiada....
Dzięki :) Uśmiech to ona ma rozbrajający :D
UsuńKochana - nie martw się, w naszej rodzinie też się nie zanosiło bardzo długo (my z Markiem 5 lat po ślubie), a tu nagle Oleńka w ciąży! :)