Są w życiu do odkrycia Prawdy,
które ocalają. Prawdy, dzięki którym można narodzić się ponownie. „Każdy ma
taki moment, od którego wszystko się zaczyna. Życie ma sens albo przynajmniej
kierunek dopiero wtedy, gdy się ten moment rozpozna i zrozumie.”[s.312*]
„Poruszam się po śladach zostawionych przed laty, zdziwiona, że moje stopy ciągle do nich pasują.”[s.7]
Po trzydziestu latach Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, swojego rodzinnego miasta, do domu. Przyjeżdża tu jako dziennikarka, by napisać reportaż o zaginionych dzieciach. Głośna, zagadkowa sprawa – zaginęło już troje. Przepadły jak kamień w wodę, bez żadnych śladów nakierowujących na choćby cień podejrzeń, bez żadnej zasady, jaka tłumaczyłaby motywy porywaczy.
Nie ma więc czasu do stracenia, jest już bardzo ciemno i trzeba powstrzymać nadejście owej nocy: Nocy absolutnej, Nocy bezsensu. Listopadowy mrok gęstnieje, rozprzestrzenia się, ale jeszcze nie triumfuje. I nie chodzi tu tylko o ocalenie zaginionych dzieci. Wszystkie znaki na niebie i ziemi przepowiadają zagładę, katastrofę, otwarcie piekielnych bram: zarówno miejski krajobraz przesiąknięty szarością, czernią, brudem, rozkładem i zgnilizną, przygnębiający obraz bylejakości i polskiego dziadostwa, jak i wałbrzyszanie uwikłani w bezsensowne konflikty, a tak mocno przekonani o ich sensowności, że gotowi do wojny domowej. Poszukiwanie podjęte przez Alicję i jej przyjaciół, jest jak misja, od której zależy przyszłość, jeśli nie całego świata, to przynajmniej Wałbrzycha. Tak, jeszcze nie wszystko stracone, wciąż można coś uratować. Jest ciemno, ale to jeszcze nie noc.
To trudne, bo dokoła ciemnogród - zacofanie, mierność i prymitywizm. Przeraża upiorny tłum fanatyków rzekomego proroka Jana Kołka, a potem jego samozwańczego następcy, Jerzego Łabędzia; tłum zdolny pozabijać się o lepsze miejsce na manifestacji, wykrzykujący postulaty budowy pomnika, wierzący w uzdrawiającą moc relikwii, gotów pobić się o szczątki swego duchowego mistrza. Przeraża szydzący tłum przeciwników Jana Kołka. Przeraża wzajemna nienawiść obu tłumów, bezmmyślna chęć rozniecania konfliktów. Przerażają zapisy internetowych czatów, celnie nazwane przez narratorkę „Bluzgami”, ujawniające całą galerię polskich wad narodowych. Wypowiedzi internautów pełne wzajemnego obrzucania się gnojem i pseudointelektualnych teorii roztaczają szerokie spektrum najgorszych cech. Jest tutaj rasizm, nacjonalizm, antysemityzm, zamiłowanie do teorii spiskowych, agresja, głupota, bigoteria, fałsz, traktowanie wiary instrumentalnie, przekonanie o swej wyższości, brak poszanowania rozmówcy, nieumiejętność argumentacji, pyszałkowatość, zawiść, pomnikowa religia, pomnikowy patriotyzm...
„- Pani patrzy – pokazała w stronę rynku Niebieska Kobieta – chyba się będą prać.
- Kto z kim?
- Jedni z drugimi – odpowiedziała i wypuściła chmurkę dymu.
- O co będą się prać?
- Jedni są przeciw, a drudzy za. Albo odwrotnie.
- To bez znaczenia? – upewniłam się.
- Bez – przyznała.”[s.403]
Wyolbrzymienie? Przerysowanie? Karykatura? Owszem. Ale smuci ich wielkie prawdopodobieństwo. A już internetowe bluzgi nie są żadną przesadą.
Czerń to barwa smutku, żałoby. Szybko okazuje się bowiem , że reporterski materiał Alicji mocno splata się z jej własną historią: z dzieciństwem, jakie położyło się cieniem na przyszłości; dzieciństwem, którego kwintesencją jest stwierdzenie jej siostry, Ewy, która patrząc na dzieci bawiące się na podwórku przy domu dziecka, mówi „Szkoda, że nas tam nie ma”[s. 245]. Powrót w rodzinne strony jest dla dziewczyny sposobnością, by wyjaśnić to, czego wcześniej nie rozumiała, odkryć tajemnice zachowane w listach i opowieściach życzliwych osób, świadków, otworzyć zatrzaśnięte niegdyś drzwi i zejść przez nie na samo dno piekieł...
„Pomyślałam, że być może myliłam się, sądząc, iż jestem już na tyle silna, że nie porani mnie ten dom pełen śmierci i duchów. (...) Niechętnie mówiłam o przeszłości i rzadko nawiązywałam z ludźmi kontakt na tyle bliski, by oczekiwano ode mnie zwierzeń. Nie mam rodziny odpowiadałam, gdy padało pytanie o rodziców i rodzeństwo. (...) Przez całe dorosłe życie zbierałam siły, jak przygotowuje się zapasy na długą zimę, i wydawało mi się, że jestem nieźle przygotowana na tę podróż. Gdy w Wałbrzychu zaczęły znikać dzieci, wiedziałam, że nadeszła odpowiednia chwila i że to ja, zwana przez kolegów z redakcji Alicją Pancernikiem, muszę o nich napisać.”[s. 25]
„Nie przyjechałam tu opłakiwać (...), bo to będę robić do końca życia, nieprzerwanie i z coraz większą wprawą. Wróciłam, by zrozumieć, co się stało.”[s.37]. Bo ciemność to także niewiedza, niejasność. Alicja wróciła, by poznać źródło strachu, „w którego cieniu, żyła przez te wszystkie lata”[por.s.123]. Bo to też opowieść o słowach niosących światło, słowach rozjaśniających, dążących do sensu: „Dla mnie na tym polega życie. Żeby zrozumieć”[s.300]. Bo zło, wbrew swym absurdalnym skutkom, ma swoją logikę. Zło rodzi zło, jedna rana rodzi kolejne, roślina czerpiąca z zatrutej wody, rodzi zatrute owoce. A tymczasem „niekiedy można zapobiec temu, co się nazwało i zrozumiało. (...) Niekiedy można coś naprawić.”[s.347]
Ciemność to również ta niezagojona rana wewnątrz, z jaką bohaterka nauczyła się żyć - „pozamykana”, „opancerzona” i z jaką podąża przez dorosłość w bezpiecznym cieniu kryjówki, w zamknięciu na bliskość, zaangażowanie, bez prawa do kochania i bycia kochaną. „Miałam wrażenie, że w moim umyśle zamknęło się tej nocy jakieś przejście, za którym twardniała w grudę ciemność.”[s.189] „Poczułam, jak (...) coś się we mnie otwiera, (...), szczelina, przez którą wsącza się światło.”[s.222] W życiu każdego z nas jest taki moment, w którym rodzimy się po raz drugi: inni, potrafiący stawić czoło swoim demonom, pewniejsi siebie, nie lękający się miłości, otwarci, piękniejsi we własnych oczach, bez skorup, pancerzy i odłamków zaczarowanego lustra w sercu. Powrót do rodzinnego miasta będzie dla Alicji próbą odnalezienia takiego właśnie momentu.
W tej realistycznej powieści wiele z baśni, legendy, mitu. Ich konwencje zostały wykorzystane, żeby opowiedzieć o tym świecie najprawdziwiej, jak tylko się da. Nie pytajcie, jak to? – tak po prostu jest. Fantastyczne elementy, zamiast odejmować realności, uwydatnia ją, przydają powieści prawdopodobieństwa. Może dlatego, że niezależnie od konwencji, gatunku czy literackiego chwytu zło jest tak samo przerażające, mroczne i bolesne w swoich skutkach. I może trzeba uwierzyć w istnienie magicznych mocy, jakie nie pozwolą umrzeć z rozpaczy od oglądania tego, do czego zdolny jest człowiek.
Książkę można czytać również jak kryminał, thriller, traktat filozoficzny o naturze zła czy jako powieść psychologiczną. Jakkolwiek tego nie robić, zawsze będzie nas porywać, poruszać i bardzo ubogacać.
To jedna z najważniejszych i najlepszych książek mojego życia.
„Poruszam się po śladach zostawionych przed laty, zdziwiona, że moje stopy ciągle do nich pasują.”[s.7]
Po trzydziestu latach Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, swojego rodzinnego miasta, do domu. Przyjeżdża tu jako dziennikarka, by napisać reportaż o zaginionych dzieciach. Głośna, zagadkowa sprawa – zaginęło już troje. Przepadły jak kamień w wodę, bez żadnych śladów nakierowujących na choćby cień podejrzeń, bez żadnej zasady, jaka tłumaczyłaby motywy porywaczy.
Nie ma więc czasu do stracenia, jest już bardzo ciemno i trzeba powstrzymać nadejście owej nocy: Nocy absolutnej, Nocy bezsensu. Listopadowy mrok gęstnieje, rozprzestrzenia się, ale jeszcze nie triumfuje. I nie chodzi tu tylko o ocalenie zaginionych dzieci. Wszystkie znaki na niebie i ziemi przepowiadają zagładę, katastrofę, otwarcie piekielnych bram: zarówno miejski krajobraz przesiąknięty szarością, czernią, brudem, rozkładem i zgnilizną, przygnębiający obraz bylejakości i polskiego dziadostwa, jak i wałbrzyszanie uwikłani w bezsensowne konflikty, a tak mocno przekonani o ich sensowności, że gotowi do wojny domowej. Poszukiwanie podjęte przez Alicję i jej przyjaciół, jest jak misja, od której zależy przyszłość, jeśli nie całego świata, to przynajmniej Wałbrzycha. Tak, jeszcze nie wszystko stracone, wciąż można coś uratować. Jest ciemno, ale to jeszcze nie noc.
To trudne, bo dokoła ciemnogród - zacofanie, mierność i prymitywizm. Przeraża upiorny tłum fanatyków rzekomego proroka Jana Kołka, a potem jego samozwańczego następcy, Jerzego Łabędzia; tłum zdolny pozabijać się o lepsze miejsce na manifestacji, wykrzykujący postulaty budowy pomnika, wierzący w uzdrawiającą moc relikwii, gotów pobić się o szczątki swego duchowego mistrza. Przeraża szydzący tłum przeciwników Jana Kołka. Przeraża wzajemna nienawiść obu tłumów, bezmmyślna chęć rozniecania konfliktów. Przerażają zapisy internetowych czatów, celnie nazwane przez narratorkę „Bluzgami”, ujawniające całą galerię polskich wad narodowych. Wypowiedzi internautów pełne wzajemnego obrzucania się gnojem i pseudointelektualnych teorii roztaczają szerokie spektrum najgorszych cech. Jest tutaj rasizm, nacjonalizm, antysemityzm, zamiłowanie do teorii spiskowych, agresja, głupota, bigoteria, fałsz, traktowanie wiary instrumentalnie, przekonanie o swej wyższości, brak poszanowania rozmówcy, nieumiejętność argumentacji, pyszałkowatość, zawiść, pomnikowa religia, pomnikowy patriotyzm...
„- Pani patrzy – pokazała w stronę rynku Niebieska Kobieta – chyba się będą prać.
- Kto z kim?
- Jedni z drugimi – odpowiedziała i wypuściła chmurkę dymu.
- O co będą się prać?
- Jedni są przeciw, a drudzy za. Albo odwrotnie.
- To bez znaczenia? – upewniłam się.
- Bez – przyznała.”[s.403]
Wyolbrzymienie? Przerysowanie? Karykatura? Owszem. Ale smuci ich wielkie prawdopodobieństwo. A już internetowe bluzgi nie są żadną przesadą.
Czerń to barwa smutku, żałoby. Szybko okazuje się bowiem , że reporterski materiał Alicji mocno splata się z jej własną historią: z dzieciństwem, jakie położyło się cieniem na przyszłości; dzieciństwem, którego kwintesencją jest stwierdzenie jej siostry, Ewy, która patrząc na dzieci bawiące się na podwórku przy domu dziecka, mówi „Szkoda, że nas tam nie ma”[s. 245]. Powrót w rodzinne strony jest dla dziewczyny sposobnością, by wyjaśnić to, czego wcześniej nie rozumiała, odkryć tajemnice zachowane w listach i opowieściach życzliwych osób, świadków, otworzyć zatrzaśnięte niegdyś drzwi i zejść przez nie na samo dno piekieł...
„Pomyślałam, że być może myliłam się, sądząc, iż jestem już na tyle silna, że nie porani mnie ten dom pełen śmierci i duchów. (...) Niechętnie mówiłam o przeszłości i rzadko nawiązywałam z ludźmi kontakt na tyle bliski, by oczekiwano ode mnie zwierzeń. Nie mam rodziny odpowiadałam, gdy padało pytanie o rodziców i rodzeństwo. (...) Przez całe dorosłe życie zbierałam siły, jak przygotowuje się zapasy na długą zimę, i wydawało mi się, że jestem nieźle przygotowana na tę podróż. Gdy w Wałbrzychu zaczęły znikać dzieci, wiedziałam, że nadeszła odpowiednia chwila i że to ja, zwana przez kolegów z redakcji Alicją Pancernikiem, muszę o nich napisać.”[s. 25]
„Nie przyjechałam tu opłakiwać (...), bo to będę robić do końca życia, nieprzerwanie i z coraz większą wprawą. Wróciłam, by zrozumieć, co się stało.”[s.37]. Bo ciemność to także niewiedza, niejasność. Alicja wróciła, by poznać źródło strachu, „w którego cieniu, żyła przez te wszystkie lata”[por.s.123]. Bo to też opowieść o słowach niosących światło, słowach rozjaśniających, dążących do sensu: „Dla mnie na tym polega życie. Żeby zrozumieć”[s.300]. Bo zło, wbrew swym absurdalnym skutkom, ma swoją logikę. Zło rodzi zło, jedna rana rodzi kolejne, roślina czerpiąca z zatrutej wody, rodzi zatrute owoce. A tymczasem „niekiedy można zapobiec temu, co się nazwało i zrozumiało. (...) Niekiedy można coś naprawić.”[s.347]
Ciemność to również ta niezagojona rana wewnątrz, z jaką bohaterka nauczyła się żyć - „pozamykana”, „opancerzona” i z jaką podąża przez dorosłość w bezpiecznym cieniu kryjówki, w zamknięciu na bliskość, zaangażowanie, bez prawa do kochania i bycia kochaną. „Miałam wrażenie, że w moim umyśle zamknęło się tej nocy jakieś przejście, za którym twardniała w grudę ciemność.”[s.189] „Poczułam, jak (...) coś się we mnie otwiera, (...), szczelina, przez którą wsącza się światło.”[s.222] W życiu każdego z nas jest taki moment, w którym rodzimy się po raz drugi: inni, potrafiący stawić czoło swoim demonom, pewniejsi siebie, nie lękający się miłości, otwarci, piękniejsi we własnych oczach, bez skorup, pancerzy i odłamków zaczarowanego lustra w sercu. Powrót do rodzinnego miasta będzie dla Alicji próbą odnalezienia takiego właśnie momentu.
W tej realistycznej powieści wiele z baśni, legendy, mitu. Ich konwencje zostały wykorzystane, żeby opowiedzieć o tym świecie najprawdziwiej, jak tylko się da. Nie pytajcie, jak to? – tak po prostu jest. Fantastyczne elementy, zamiast odejmować realności, uwydatnia ją, przydają powieści prawdopodobieństwa. Może dlatego, że niezależnie od konwencji, gatunku czy literackiego chwytu zło jest tak samo przerażające, mroczne i bolesne w swoich skutkach. I może trzeba uwierzyć w istnienie magicznych mocy, jakie nie pozwolą umrzeć z rozpaczy od oglądania tego, do czego zdolny jest człowiek.
Książkę można czytać również jak kryminał, thriller, traktat filozoficzny o naturze zła czy jako powieść psychologiczną. Jakkolwiek tego nie robić, zawsze będzie nas porywać, poruszać i bardzo ubogacać.
To jedna z najważniejszych i najlepszych książek mojego życia.
Joanna Bator, „Ciemno, prawie noc”, wyd. W.A.B., wyd.
drugie, Warszawa 2014.
*Cytaty pochodzą z książki
(jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: W.A.B. seria: ...archipelagi...
okładka: miękka
ilość stron: 528
moja ocena: 6/6
skąd i dlaczego: znalezione pod choinką,
na swoją wyraźną prośbę. Już od dawna chciałam zacząć swoją przygodę z
pisarstwem Joanny Bator. I w końcu zaczęłam, na szczęście.
Uwielbiam Bator, chociaż mi "Piaskowa góra" i "Chmurdalia" bardziej się podobały i zostawiły wyraźniejszy ślad. "Ciemno prawie noc" przeczytałam bardzo szybko i może też dlatego - książka nie zaczęła żyć swoim życiem. Pocieszam się tym, że nic straconego, bo do Bator na pewno będę wracać.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że "Piaskowa góra" i "Chmurdalia" mogą okazać się jeszcze lepsze - to ja już nie mogę się doczekać!
UsuńPozdrowienia! :)
Też niedawno czytałam! I dla mnie to też było pierwsze spotkanie z Bator, które (zabrzmi okropnie górnolotnie) bardzo mnie wzbogaciło, nie tylko literacko, ale też jakoś wewnętrznie. Bator okazała się ogromnym odkryciem! Potem zaczęłam czytać wszystkie jej książki i wszystkie są naprawdę rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńWiem, bo zajrzałam wcześniej i pomyślałam - 'co za zbieg okoliczności' ;). Doskonale Cię rozumiem i nie przejmuj się, że brzmi górnolotnie - ja miałam dokładnie tak samo. I cieszy mnie, że przede mną kolejne jej książki, a i do tej też na pewno powrócę.
UsuńNie znam autorki. Chętnie po przeczytaniu tej recenzji sięgnę po książkę. Mam nadzieję, że dostępna w jakiejś bibliotece. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przekonałam - bardzo polecam. Jednak ja chyba jednak poczekam na jakieś oszczędności i kupię jej książki, bo przykro byłoby mi się z nimi rozstać. Myślę, że w bibliotekach są na pewno, że nie może być inaczej! :)
UsuńTakże serdecznie pozdrawiam i dziękuję!
o proszę! A ja unikałam tej książki bo słyszałam, że jedyne co ją wyróżnia to nagroda... trzeba będzie zmienić myślenie. Ale na razie mam taką kolejkę, że nijak Bator nie wcisnę... ;/
OdpowiedzUsuńNagroda całkowicie zasłużona. Wciskaj ją w kolejkę na chama!!! :D
Usuń;* :)
Ja czytałam... Nagroda niezasłużona. Od lat zresztą wiadomo, jak się (nie tylko u nas) nagrody przyznaje... Mnie się książka nie podobała, ani literacko ani fabularnie. Słabo, ale wiadomo co kto lubi - nie twierdzę, że nie warto sięgnąć, bo może akurat Tobie przypadnie do gustu :)
Usuńno, ale mi pomogłyście :P Na dwoje babka wróżyła xD
UsuńŻaneto, a jakieś konkretne argumenty? Bo, sorry, ale że Tobie się nie podobało, nie znaczy, że książka jest słaba. Także nie chodzi o to, co kto lubi. Ja na ten przykład mogę nie lubić fantastyki, ale przecież nie znaczy to, że Tolkien jest słabym, kiepskim pisarzem...
Usuńdobre sobie!!
Jak zwykle świetna i dogłębna opinia, a ja miałam książkę w domu ale zniechęcona dwoma niezbyt pozytywnymi opiniami i tymi "bluzgami" oddałam do biblioteki książkę nie czytaną, gdyż stwierdziłam, że za dużo w niej tej nienawiści i brudu a Ty potrafisz tak wszystko pięknie przedstawić.
OdpowiedzUsuńW tej sytuacji przemogę się i spróbuję ją jednak przeczytać....
Dziękuję, widzisz, tak to bywa - czasem opinie potrafią nas skutecznie zniechęcić. Też natknęłam się na kilka negatywnych, ale zaczynając czytać, wiedziałam niemal od pierwszej strony, że to książka napisana tak, jak lubię, żeby nie powiedzieć kocham!
UsuńTo prawda, że sporo tu brudu i nienawiści, a bluzgi przyprawiają o zawrót głowy, ale jestem w stanie znieść wszystko - jeśli tylko nie jest to nienawiść dla samej nienawiści, bluzg dla bluzgu, wulgaryzm dla wulgaryzmu, że nie są celem same w sobie, ale że są solidnym elementem fabuły, który wiedzie nas dalej, do sensu. To bardzo prawdziwa powieść, wstrząsająca i szokująca momentami, ale tu naprawdę wszystko jest po coś, nic dla samej draki. Paradoksalnie widzę w tej ciemności wiele światła, wiele nadziei. To piękne uczucie móc ją dostrzec w czasie lektury. Niczego jednak nie narzucam - sama musisz się przekonać. Zawsze warto spróbować!
Pozdrawiam serdecznie!
I chyba tak zrobię.....powrócę do Pani Bator....
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńBator jest niesamowita i będę to podkreślać na każdym kroku.
OdpowiedzUsuńJa także! Cieszę się, że przede mną jej wcześniejsze książki.
UsuńPozdrawiam!