15 listopada 2014

Dostrzegać. Doświadczać. Doceniać. Dziękować – Sonia Raduńska „Kartki z białego zeszytu”


„Po obudzeniu uśmiechnąć się otwartymi oczami, przeciągnąć się mocno, wstać i oddać się życiu.” „Być ze światem bliżej, pełniej.” „Umieć zaakceptować to, co jest.” „Wciąż słyszeć swój najgłębszy głos i pieśń swojego życia, swego przeznaczenia.” „Być w kontakcie. Być”* 

Jak jeszcze można opowiedzieć o zachwycie? O zdumieniu nad akapitami składającymi się przecież ze słów, których znaczenia odsyłają nas do najzwyklejszych rzeczy świata tego. Dom, praca, wypoczynek. Wschody i zachody słońca. Powtarzalność. Tak zwana proza życia. Żadnych fantastycznych krain, żadnych czarów i zaklęć. A ja jestem oczarowana! Oczarowana pięknem języka, pięknem świata przedstawionego przez narratorkę, pięknem jej życia i duszy, z której wypłynęły zdania tej małej książeczki.

Na „Kartki z białego zeszytu”, jak w przypadku „Solo”, składają się wyimki z kilkunastu zeszytów, które Autorka często wyjmuje z szuflady swojego biurka, by coś w nich zapisać [por. s.5**]. To zapiski z lat od 2000 do 2005, miesiąc po miesiącu (a ostatni rok kończy się na kwietniu).

Sonia Raduńska pisze o codzienności. O sobie poszukującej siebie. O kobiecości na nowo odkrywanej – dzikiej, nieujarzmionej; o tęsknocie za miłością, za bliskością; o tańcu – „absolutnym żywiole, przez który dociera do jądra swojego życia”[por. s.71]. Opowiada, jak zmaga się z samotnością i jak próbuje ją przerwać. Dużo czyta, cytuje, a potem mądrze komentuje fragmenty książek i artykułów. Wmyśla się w poezję. Dzieli się fragmentami swych listów. Wytrwale szuka definicji życia: pełnego, dobrego, prawdziwego, godziwego, rozumnego, głębokiego, niespiesznego. Pragnie wyłapywać i utrwalać to, co w nim najlepsze. 

Wspaniale potrafi mówić o obecności Innych: żywych – bliskich, przyjaciół, znajomych - i umarłych, którzy „czasem bardziej są – wyraźnie obecni – niż ci żywi, z którymi jesteśmy na co dzień”[s.26]. Także obecność zwierząt, roślin, rzeczy czy zjawisk jest w jej życiu bardzo wyrazista, znacząca, nieprzypadkowa. „Świadome wybieranie tego, co myślę i mówię, z czym i z kim mam kontakt, na co patrzę codziennie, jakie książki czytam, w jaki sposób traktuję ludzi i siebie... Szacunek dla życia i świata w każdej chwili. I te serdeczne ukłucia bólu przeplatane momentami zachwytu. Każdego dnia.”[s.157] 

Cudna jest jej umiejętność celebracji chwili, niespiesznego nasycania się momentem. „Moja święta chwila; święta, bo w pełni świadoma: widziana, słyszana, odczuwana, nasycona zachwytem, zatrzymana w obiektywie przytomności.”[s.175] „Przygotowanie do dnia. Spektakl na niebie. Zorza szarzejąca i już nieobecna w momencie kulminacyjnym, kiedy prawie nie można oddychać z napięcia i wzruszenia. Warto choć czasem przeżyć wschód słońca przytomnie, bo jest to czas spontanicznej modlitwy i medytacji.”[s.33-34]

Pozostając w swoim zachwycie, mogłabym popełnić błąd, dając czytelnikowi recenzji fałszywe przeświadczenie, że Autorka żyje pod jakimś ciepłym kloszem, a jej życie jest mozaiką tylko jasnych, radosnych chwil. Albo że owe chwile wybiera tendencyjnie, kreując siebie na estetkę, sybarytkę i wrażliwą istotę unoszącą się nad ziemią. Nic z tych rzeczy. Jako psycholog kobieta na co dzień styka się z bólem innych, z ich bezsensem, które potem długo nosi w sobie. Pisze o tych spotkaniach, dyskretnie współcierpi wraz ze skrzywdzonymi. Umie spojrzeć rozpaczy prosto w oczy. Wcale nie jest silna. Jest krucha jak każdy z nas i nie boi się do tego przyznać. To naturalne.

„Złamane serce i ból, rozpacz, zachwyt, wielka miłość, porażająca tęsknota, nienawiść, trwoga – to są prawdziwe imiona żywego życia. A nie: tak sobie, nic specjalnego, może być, od biedy, nie najgorzej, jakoś...”[s.135] „Puść napięcie, staranie się i pobądź sobie sobą bez żadnej kreacji. Nie udawaj, że jest świetnie, kiedy jest zwyczajnie albo marnie.”[s.91-92] „(...) Umieć zaakceptować to, co jest. Nie tylko obsypane białymi kwiatami drzewo w słońcu, ale i deszcz w zimnym, jesiennym wietrze.”[s.121] 

Jej szczerość jest szorstka i bolesna, nawołuje do zrzucania masek, do akceptacji nagiej, trudnej prawdy, do wychodzenia naprzeciw temu, co trudne – bez żadnych znieczuleń. Jej dziennik nie jest wyidealizowanym, cukierkowym obrazem rzeczywistości. To „zwyczajne życie, w którym wszystko może być ważne i piękne; zapatrzenie się w niebo; usłyszenie kościelnych dzwonów; podlewanie roślin; spacer z psem w chłodny, wietrzny poranek; smak herbaty; rozmowa; codzienna praca i podróż do niej; moment porannego przebudzenia i wieczorna chwila lektury przed snem”[s.39]. 

I z całą pewnością nie jest to kapryśna sinusoida nastrojów, lecz spójna całość, w której wszystko ma swój czas i miejsce, w której wszystko jest dojrzałe, wyważone i pełne spokoju, czerpanego z lat doświadczeń i mozolnych wędrówek duchowych. 

Tę książkę się przeżywa, odczuwa, smakuje. Niespiesznie.

„Kosmate pszczoły. Jasne chmury. Niedzielne przedpołudnie. Ręka kreśli znaczki na białej kartce. Oddycham. Czuję, że jestem. Nigdzie się nie spieszę. Żyję tą świadomością i chwalę Boga.”[s.30]


Sonia Raduńska, Kartki z białego zeszytu”, wyd. W.A.B., Warszawa 2008

*Dla przejrzystości tekstu dopiero tutaj podaję numery odsyłające do poszczególnych stron dla cytatów wykorzystanych w pierwszym akapicie:

cytat nr 1. - por., jw., s. 30;
cytat nr 2. - por., jw., s. 21;
cytat nr 3. - por., jw., s. 121;
cytat nr 4. - por. jw., s. 149;
cytat nr 5. - jw., s. 120.

**Pozostałe cytaty również pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron. 

wydawnictwo: W.A.B. seria: Seria z miotłą 
okładka: miękka ze skrzydełkami. Śliczna  
ilość stron: 184 
moja ocena: 6/6 
skąd i dlaczego: Długo przeszukiwałam sklepy internetowe i Allegro, bo nakłady już wyczerpane, w końcu znalazłam w jednej opolskiej księgarni. Dlaczego? Bo po „Solo” marzyłam o tej lekturze. A marzenia trzeba spełniać, prawda? :-) [I to uczucie błogości, że gdzieś tam, w wielkim świecie czekają na mnie jeszcze „Białe zeszyty”...]

4 listopada 2014

Moje życie w tytułach książek :-)

Zostałam zaproszona do zabawy przez Kaśka. I myślałam, że będzie zabawnie, lekko i przyjemnie, a wyszło mi zbyt poważnie i niemal filozoficznie... To jednak było trudne zadanie. Trzeba wybrać jakąś jedną myśl, a ja zawsze gadałabym więcej. No i akurat padło na nastoletniość, a to nie był za fajny okres w moim życiu. Studia to co innego, ale - łańcuszek to łańcuszek :) Zapraszam do lektury!

- JA -

Jak opisałabyś szesnastoletnią siebie? 
Ten Inny - zawsze własnymi drogami, zawsze pod prąd, zawsze gdzieś z boku, z dala od głównego nurtu. To było oczywiście bardzo ryzykowne i sporo za to zapłaciłam, ale jednak nie żałuję i wielka litera tej Inności jak najbardziej się należy! :)

Co myślałaś, patrząc w lustro?
Dziś wolałabym siebie nie spotkać - brak wiary w siebie, kompleksy, trądzik, wygląd kujona pospolitego, co tam jeszcze.... Malować się nie umiałam i nie wierzyłam też, że to cokolwiek mi pomoże. Nastoletniość to jest naprawdę paskudny okres!

Jakie motto przyświecało szesnastoletniej tobie?
Wszystko zaczyna się od marzeń - tych mott było wiele, a wszystko takie egzaltowane, wzniosłe i coelhowskie. Ale to marzenia ratowały i były motorem do naprawdę pięknych przygód i wyzwań, które podejmowałam.

Jak inni opisaliby twoją osobowość?
Neurotyczna osobowość naszych czasów - nie wiem, czy wpadliby na aż tak fachowe określenie, ale mogłam służyć badaczom-psychologom za wzorzec :-)

Twoja najgorsza cecha z czasów szkolnych?
Zbyt dumna, zbyt krucha i Życie snem - za bardzo zadzierałam nosa, za łatwo się rozsypywałam, za bardzo uciekałam w to, co nierealne.

Opisz zawartość swojego dziennika/pamiętnika
 
Pamiętnik pisany miłością - oczywiście wiecznie niespełnioną, bo co by był ze mnie za romantyk...

Twój największy lęk

Pająk. Pająki. Najważniejsze gatunki krajowe - (zagranicznych nie chcę poznawać...) Ot, arachnofobia.

Co Cię wyróżniało?  
To, że Wszystko jest poezją, zawsze byłam Blisko wiersza. Odbywałam też wytrwale Wędrówki niebieskie, fascynowało mnie Podglądanie Wszechświata  - kochałam astronomię.

Zawsze martwiłaś się o...?
...to, kiedy Coś się kończy, coś się zaczyna. Przerażały mnie wszelkie zmiany, przerażało mnie przemijanie, które zabierało najcenniejsze rzeczy z mojego życia. Tak jest poniekąd do dzisiaj. 

- ŻYCIE UCZUCIOWE -

Jak podsumujesz swoje życie uczuciowe z czasów szkolnych?

Opisz swojego najpoważniejszego chłopaka ze szkolnych lat
 
Pan Wołodyjowski - kto, jak nie on! :-)

Opisz swój pierwszy pocałunek 
Nie ma o czym mówić - nawet nie bardzo pamiętam... Chyba pierwsze pocałunki są przereklamowane.

Twoja filozofia dotycząca miłości
Dowody na istnienie - poprzez miłość najpełniej dotykamy rzeczywistości, doświadczamy świata i siebie - w miłości jesteśmy najbardziej autentyczni. Wiem, to bardzo wielkie, ale tak właśnie jest, nawet w najbardziej prozaicznych rzeczach. Oczywiście to mój teraźniejszy pogląd, jako nastolatka po prostu błądziłam wśród frazesów :).

Opisz swoje najgorsze rozstanie
Przerwana lekcja muzyki - czy może być coś dramatyczniejszego...?

 - RODZINA -
 
Twoje relacje z mamą, gdy byłaś nastolatką
Twoje relacje z tatą, gdy byłaś nastolatką
Dobre dziecko - trzeba by oczywiście zapytać rodziców, ale z mojej perspektywy to ja byłam bezproblemowa - czy to dziecko, czy nastolatka... :)

Twoje relacje z rodzeństwem
Czasem Cztery pory lata, czasem Spiski, czasem Filozofia dramatu ;)

Co sądziłaś o metodach wychowawczych twoich rodziców?
Wychowanie bez porażek - naprawdę nie mam się do czego przyczepić ;)  

- PRZYJACIELE - 

Opisz siebie i swoją najlepszą przyjaciółkę z czasów, gdy miałaś szesnaście lat
Przyjaźń absolutna - po prostu! 

Twój status społeczny
Złodziejka książek - czy to trzeba tłumaczyć...? :)

Opisz swoją grupę przyjaciół 

(oczywiście z zastrzeżeniem do wyrażenia "grupa przyjaciół") Buntownicy bez granic - chyba dlatego, że w naszych wspólnych zainteresowaniach (manga, anime), było zawsze trochę buntu i spiskowania. To były te czasy, kiedy mangę uważano wyłącznie za pornosy dla dzieci, a anime za "satanistyczne chińskie bajki" i te pe, tak że czasem ciężko było... :)

- OBECNE ŻYCIE -
 
Opisz swoje obecne życie uczuciowe

Moje serce skacze z radości albo po prostu - Pełnia.
 

Opisz stan swojej przyjaźni z czasów szkolnych
Przepaść między nami - jak z niemal z całą klasą. Dziś nie wierzę w wielkie przyjaźnie i wielkie słowa. Wierzę w dobre znajomości.

Twoje relacje z rodzicami
Szczęśliwe dni - bo jest po prostu jest świetnie!

Największa nauka, jaką wyniosłaś ze szkoły

Jak czytać literaturę - z serdecznymi pozdrowieniami dla mojej polonistki! :)

Jedna rzecz, której chciałaś się nauczyć

Zrozumieć przemijanie - jak wyżej.

Rada, jaką chciałabyś dać nastoletniej sobie
Nie pozwól sobą manipulować, bądź sobą, nie patrz na innych.

Coś, czego mogłabyś nauczyć się od szesnastoletniej siebie
Co nie jest chwiejne, jest nietrwałe - nasze słabości, wahania, wątpliwości, ułomności, niepewności, zagubienie - to przecież tak naturalne i zwyczajne "składniki" żywota - po co tak usilnie chcemy być doskonałymi, czemu nie dajemy sobie prawa do pomyłek...

*
Nie nominuję, nie wyznaczam, a zapraszam do zabawy każdego, kto tylko ma ochotę! 
:-)