Zetknięcia ze światem mogą być dwojakie: w postaci zbliżeń albo zderzeń. Te pierwsze z reguły są przyjemne, ciepłe, oczekiwane. Te drugie – bolą.
Alice w dzieciństwie uległa wypadkowi, w wyniku którego kuleje. Mattia nosi w pamięci bardzo traumatyczne przeżycie z dzieciństwa, związane ze swoją siostrą bliźniaczką. Dwójka bohaterów, których codzienność pozbawiona jest radości. Towarzyszy im stagnacja. Brak motywacji. Przytłaczające wspomnienia ciążące nawet po latach. Kompleksy powodujące ślepe podążanie za resztkami nieszczerej akceptacji ze strony rówieśników. Wrogie nastawienie do samych siebie. Destrukcja i spustoszenie. Zwrot przeciwko sobie samym i bliskim. Ucieczka w jedyną bezpieczną przystań - samotność.
Od czasu do czasu ich słońce i gwiazdy w ruch wprawia miłość i ,choć oboje o tym wiedzą, bardzo boją się ją nazwać i podążyć wyznaczonym przez nią torem. To samo uczucie zbliża ich i oddala. Są jak gwiazdy widziane na nieboskłonie z naszej perspektywy, nieuwzględniającej trzeciego wymiaru niebieskich map: niby obok siebie, blisko, a w rzeczywistości – lata świetlne.
Dla Mattia matematyka okazała się jedynym bezpiecznym skrawkiem rzeczywistości w przeciwieństwie do tej realnej, w jakiej przyszło mu istnieć. Jest jedynym miejscem, jakie rozumie, nad którym pasuje i w którym czuje się pewnie. Także znajomość z Alice widzi poprzez liczby.
„Liczby pierwsze dzielą się tylko przez 1 i przez siebie. Stoją na swoich miejscach w nieskończonym szeregu liczb naturalnych, ściśnięte, jak wszystkie, między dwiema innymi liczbami, ale mają w sobie coś, co różni je od innych. To liczby podejrzliwe i samotne (...)”[s. 139]*.
Tak, rzeczywistość jest wymierna. Świat widziany przez pryzmat matematyki z pewnością jest doskonały. Tu wszystko można obliczyć: odległości, wymiary, kąty i powierzchnie. Przestrzeń i czas. Wystarczy wstawić je w odpowiednie wzory i jednostki. Wystarczy znać odpowiednie zasady i prawa rządzące liczbami. Wraz z innymi naukami ścisłymi matematyka wyjaśnia przeróżne obszary rzeczywistości: od muzycznych interwałów i zasad stabilności wielkich budowli aż po odpowiednie proporcje składników budyniu czekoladowego. Od ruchu planet po prawidłowy rytm serca. Z jednym wyjątkiem – zasadniczym.
Niewymierna jest ludzka dusza. Uczucia - niepoliczalne. Psychika człowieka nie zawsze podlega regułom logiki. Porządek cyfr ginie w naszych wewnętrznych ciemnościach. Ich nie obejmie doskonały język matematyki. Nie istnieje żadne jasne równanie na życiową niewiadomą, na niepewność. Nie sposób zastosować kwantyfikatorów dla naszych zachowań. Życiowa zmienna jest niewyznaczalna. Ani człowiek, ani jego życie nie podlegają regułom logiki. W życiu po prostu czasem zdarza się coś absurdalnego.
Chłopak nie pojmuje nieprzystawalności tych dwu obszarów; nie dostrzega błędu tkwiącego w jego porównaniu jego relacji z Alice do liczb. Nie uwzględnił w nim siebie - swej własnej wolnej woli, pragnień i uczuć. Uciekł sam przed sobą.
„W końcu gigantyczna czerwona kula, niczym rozżarzona bańka, oderwała się od morza. Przez chwilę Mattia myślał o obrotowym ruchu gwiazd i planet, o słońcu, które wieczorem zniża się w miejscu, które teraz znajdowało się za jego plecami, a rano podnosi w punkcie, na który spoglądał. Każdego dnia, do morza i z morza, niezależnie od tego, czy on patrzył, czy też nie. Czysta mechanika, zachowanie energii i momentu pędu, siły, które się równoważą, odśrodkowe i dośrodkowe, ruch po trajektorii, która nie może być inna niż jest”[s. 327].
"Samotność liczb pierwszych" to książka o świecie martwym, pustym i bezdusznym. Odartym z metafizyki, sprowadzonym do materii oraz o powstawaniu takiego świata. Rodzi się z cierpienia. Jest twardy, kanciasty, szorstki i chłodny. Nieprzyjemny, pełen zderzeń. Sprowadzony do „czystej mechaniki”, którego nie wprawia w ruch żadna miłość (bo przecież miłość jest tym, co porusza).
To książka o dążeniu do równowagi. Poczucie wartości Alice w największym stopniu zależne jest od odpowiedniej sylwetki, czyli odpowiednio szczupłej sylwetki. Takiej, która rekompensowała jej kalectwo. Dziewczyna pragnie równowagi: zniwelowania dysproporcji swojego ciała. Do równowagi dąży także Mattia. Jego olbrzymie poczucie winy domaga się odpowiedniej kary. Dlatego chłopak wciąż ma pocięte dłonie i nadgarstki...
Jakkolwiek podle to brzmi - cierpienie wyróżnia spośród innych (i nie chodzi mi o żadne pokrzepienie serc). „[Mattia] podejrzewał też, że i one [liczby pierwsze] wolałyby nie różnić się od innych, być zwykłymi liczbami, tylko że z jakiegoś powodu nie potrafiły”[podkr. A.D.][s. 21].
Poruszająca historia samotności i osamotnieniu. Bolesnej oczywistości świata – obojętnego, niewzruszonego. O zderzeniach i zbliżeniach.
Warto.
Paolo Giordano, Samotność liczb pierwszych, tłum. Alina Pawłowska-Zampino, wyd. W.A.B., Warszawa 2010.
*cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.
wydawnictwo: W.A.B.
tytuł oryginału: La solitudine dei numeri primi
język oryginału: włoski
okładka: twarda z obwolutą
ilość stron: 336
moja ocena: 5,5/6
ilość stron: 336
moja ocena: 5,5/6
skąd: z biblioteki. A zachęciła mnie do tego recenzja Paidei (dziękuję! :)).
Mnie również zachęciłaś, ale coś czuję, że do tej lektury trzeba mieć odpowiedni nastrój...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie czytałam, piszesz jednak tak zachęcająco, że pewnie kiedyś się skuszę. Aczkolwiek tematyka wydaje się dość ciężka i przytłaczająca. Chyba nie na okres jesienno-zimowy, kiedy dopada mnie melancholia. Cóż, byle do wiosny...
OdpowiedzUsuńCzy ja Cię już chwaliłam, że świetnie piszesz? :)
Niezwykle trudna i poruszająca tematyka, jednak wzbudziła mojej zainteresowanie. Chciałabym zobaczyć jak sobie radzą główni bohaterowie z rzeczywistym świecie, więc jak nadarzy się okazja kupienia tej książki ,to chętnie ją nabędę.
OdpowiedzUsuń@Isadora - :). Ja nawet nie zwróciłam uwagi na to, że tematyka jest przytłaczająca, bo książka bardzo mnie wciągnęła. Niektórzy twierdzą, że ciężkość tematu jest przesadzona, ale mnie akurat wydaje się prawdziwa. W każdym razie prawdziwa w ten sposób, że porusza, a nie w taki, który gra na naszych emocjach. Dziękuję za komentarz :)
OdpowiedzUsuń@Agatoris - cóż, to już zależy od nas, jakie książki kiedy lubimy. Ja mojej lektury nie planowałam, po prostu przypadkiem wpadła mi w oko w bibliotece, a że znałam ją z recenzji Paidei - wzięłam! I nie zawiodłam się. Jest tak wciągająca, że przeczytałam szybko.
Nie chwaliłaś ;) Dziękuję. Miło mi to słyszeć, bo bardzo się staram. Ale z tym pisaniem moim to jest też tak, że jak książka jest inspirująca, to... samo się pisze. Dziękuję jeszcze raz! :)
Pozdrawiam!
@Cyrysiu - ja takie trudne lubię najbardziej :) Szukaj też w bibliotekach. Myślę że warto. Pozdrawiam ciepło w te jesienne pochmurności (przynajmniej u mnie)! :)
Przeczytam, a jakże! Dniuuuu - wydłuż się, proszę ;-)
OdpowiedzUsuń@Anulka - znam to pragnienie! :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo wolnego czasu na czytanie :)
Już ją mam zapisaną w planach. A po Twojej recenzji nabrałam jeszcze większej ochoty na jej przeczytanie.
OdpowiedzUsuńBalbina64 - cieszę się, że jeszcze bardziej zachęciłam :) Powodzenia w tym, aby szybko wpadła w Twoje łapki zatem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za wizytę i tak późnej porze :)
Dla mnie super. Lubię taką literaturę. Dopisuję do mojej listy i mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać!
OdpowiedzUsuń@miqaisonfire - to się cieszę :) Owocnych poszukiwań! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O rany, kocham tytuł tej książki, jest po prostu nieziemski :D Już zanotowałam go sobie w głowie, z pewnością przeczytam!
OdpowiedzUsuń@giffin, prawda? Wpada w ucho :) I na tytule to zauroczenie się nie kończy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dziękuję za zaobserwowanie! :)
Olu, jakie piękne to Twoje zdjęcie na blogu!!! Wyglądasz jak na obrazie mistrza.
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze dziękuję za odwiedziny.
A co do książki, o której piszesz, mam ją już w swoim wirtualnym stosiku do przeczytania i czekam na sprzyjające okoliczności, by się nad nią pochylić. Twoja recenzja do tego zachęca, mimo że wynika z niej, iż książka podejmuje bardzo trudną i bolesną tematykę. A tytuł faktycznie jest niesamowity.
Pozdrawiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Jolu :) Niedawno miałam okazję uczestniczyć w profesjonalnej sesji zdjęciowej ;))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zajrzałaś i poczułaś się zachęcona. To prawda, książka jest trudna, momentami nawet dość brutalna, ale na tyle wciągająca, że tak bardzo nie przytłacza - jakoś szybko udaje się przez nią przebrnąć.
Pozdrawiam serdecznie!
Książka czeka na półeczce już z pół roku, ale po recenzji widzę, że będę musiała szybciej się za nią zabrać. Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńKasandra - zachęcam, zachęcam gorąco :)
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się :)
Pozdrawiam!
Robiłam podejście do tej książki, ale jakoś nie przemówiła do mnie..
OdpowiedzUsuńTak to czasem bywa... ;)
UsuńPozdrawiam!