5 listopada 2011

W poszukiwaniu utraconej siebie – Anna Janko „Dziewczyna z zapałkami”

Wspomnienia są nie tylko tym, co stało się w naszym życiu, co nam się przydarzyło. Wspomnienia to także dawni my. Tacy zupełnie inni niż teraz. Pozostawieni za ciemną zasłoną czasu...

„Gdy przewracam kartki wstecz i odczytuję te swoje zapiski, to jakbym zapalała zapałki w ciemności. Obrazki, scenki z życia wyłaniają się z mroku na chwilę i gasną razem z wątłym płomykiem. Ale przecież są zatrzymane i znów mogę rozpalić od nich swoją pamięć.
Nie tak wiele zostaje na zawsze, a jednak wydaje mi się, że to, co zapisane, zostaje uratowane i jest potem jak odnaleziony skarb, cenne znalezisko, wiecznotrwała chwila.”[s. 78-79]*.

„Dziewczyna z zapałkami” to pamiętnik. Bohaterka-narratorka, dwudziestokilkuletnia, później trzydziestokilkuletnia Hania pisze o swoim życiu. A tematem przewodnim, wokół którego osnuta jest cała powieść, jest małżeństwo z Pawłem. Małżeństwo nieudane.

„Awantura to moje domowe ognisko. Rozpłomienia mnie, ale nie oświetla, niestety. Gdybyż tę energię, którą wytwarza awantura, przeobrazić w wolę i decyzję odejścia!”[s. 108].

Oto mąż, co wkrótce okazuje się kimś zupełnie innym, który nie potrafi sprzeciwić się matce ani stanąć po stronie żony. Teściowa w wersji najgorszej z możliwych (syn-jedynak, któremu żona stanęła na drodze do kariery, nastawiła przeciw matce...), z którą trzeba dzielić mieszkanie. Synowa siedząca w domu, nie pracująca, żerująca na pieniądzach męża. Wykańczająca praca przy dzieciach, domowe obowiązki i ta przygnębiająca rzeczywistość lat osiemdziesiątych Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej...

Temat to grząski i niebezpiecznie banalny, trącący jakimiś agresywnymi pyskówkami feministycznymi, zahaczający o stereotypy czające się z każdej strony, o czarno-białe rozwiązania, jednostronność, zbyt łatwe pretensje. Poza tym: jeden wątek, jedna bohaterka, jedna narratorka. Czy naprawdę można o tym napisać tak, by nie zanudzić?

Ano – można.

Lepkość wyrazów, łączliwość uparta, magnetyzm brzmień i znaczeń. Zdania zgrabne i lekkie. Poemat chwili - nawet tej błahej. I to nie tylko dla samej formy, efekciarstwa, błyskotki ta słów soczystość i potoczystość. Każdy moment utrwalony, scena ważna i mniej ważna tworzą portret osoby, która o nich opowiada. A pod tkanką słów czai się głębia.

„Wiersze to fałszywe otchłanie, prawdziwą przepaścią jest codzienność”[s. 144].

Chciałabym już przejść dalej, bo jestem ciekawa, co się wydarzy, a wciąż się zatrzymuję, tkwię w miejscu i podziwiam, czytam jeszcze raz – akapit, zdanie, metaforę. Zdumiewa mnie klarowność przemyśleń, spojrzenie odważne, osobne, świeże. Oglądam w nowym świetle życiowe mądrości - te najoczywistsze, powtarzalne, nudne – tak zwyczajne, że zapomniałam o ich wadze... Wraz z narratorką odkrywam nowe ścieżki, wybijam cegiełki z murów kryjących tajemnice, strzepuję kurz z wartości i dostrzegam ich połysk, otwieram okna i wpuszczam powietrze w duszne ducha zakamarki...

„Dni, wtedy gdy je przeżywam, są dziwnie nieuchwytne, jakby skupione na samym procesie przeciskania się przez przewężenie klepsydry, z przyszłości w przeszłość. Dopiero gdy przeminą, zaczynają promieniować, prawdziwie ożywają”[s. 163].

Jaką przednią materią artystyczną może być codzienność!

Porywają mnie słowa łączące potoczność z liryzmem, zderzające niskie z wysokim, dystans z bezpośredniością, ironię ze szczerością. Raz są teoretycznym dyskursem, filozoficznym traktatem, raz emocjonalnym strumieniem świadomości, lirycznym wyznaniem, raz swobodną gadaniną.

Książka wywołała we mnie wachlarz emocji i odczuć. Tych negatywnych także. W pewnym momencie czułam się przytłoczona dramatem bohaterki. Okrutne wydawało mi się też egzystencjalne wywody wysnute z tragedii. Miałam wrażenie, że doświadczenia cierpienia są przesadzone, nieautentyczne, wydumane. Za dużo słów, za dużo krzyku. Bezduszne epatowanie bólem na wszystkie strony świata.

I wtedy narratorka miło mnie zaskoczyła – jakby wyprzedziła moje myśli, pisząc:

„Zastanawiam się, czy nie przerobić tej mojej spowiedzi na komedię do teatru. Widzę bowiem, że mój sposób pisania jest mało poważny. Cierpię jak potępiona, bo kocham głupio i przez pomyłkę, co drugi dzień w wyobraźni rzucam ten dom i wyjeżdżam. Albo szukam tej jedynej tętnicy na przedramieniu, którą można wypłynąć z tego świata... A jak to opisuję? Albo pobrzękując łańcuchowym dowcipem (polska specjalność narodowa), albo napinając linkę feministycznego dystansiku (import z Zachodu)”.[s. 215]

I bardzo doceniam jej dystans do słów. Wszelkie wątki autotematyczne. Wątpliwości uprawomocniające powagę sytuacji, jej zdolność, by poruszać.

Życie próbuje nas ujednolicać, odrzeć z wyjątkowości, przytłoczyć. Płowiejemy, bledniemy, wpadamy w rutynę. Pisanie pozwala zachować tę ważną prawdę o nas – pełnych marzeń, zapału, ideałów, gotowych do wyzwań. Ta prawda jest czasem bardzo potrzebna. Może wyzwolić. Nawet krótkie rozbłyski przeszłości są w stanie oświetlić nasze pogmatwane, mroczne ścieżki, po których błądzimy w poszukiwaniu utraconych siebie. 

Zainspirowała mnie ta powieść. Wiele rzeczy przede mną odkryła, zdemaskowała, pomogła uporządkować i nazwać. W wielu utwierdziła. 
Często do niej wracam.

Anna Janko, Dziewczyna z zapałkami, wyd. Nowy Świat, Warszawa 2010.

*cytaty pochodzą z książki (jw.), numery w nawiasach kwadratowych odsyłają do jej stron.

wydawnictwo: Nowy Świat
okładka: twarda
ilość stron: 264 + 32 [Edycja rozszerzona o 32 strony: wzbogacona o wiersze z tomu "Świetlisty cudzoziemiec" (nominowanego do Nagrody Nike) oraz wywiad z autorką]
moja ocena: 5,5/6
skąd: egzemplarz recenzyjny.

17 komentarzy:

  1. Powiem ci, że czytając twą recenzje i poszczególne cytaty już widać, iż jest to naprawdę magnetyczna książka. Choć zawiera banalną historię mogłoby się wydawać, ale te liryczne zdania nadają jakiegoś głębszego sensu fabule. Czuje się ogromnie zaintrygowana i chce przeczytać ,,Dziewczynkę z zapałkami''.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie mam aktualnie ochoty czytać o nieudanym małżeństwie, choć nie przeczę, że temat - jak wynika z Twojej recenzji - został potraktowany bardzo interesująco:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę mam w planach i jak tylko trafi w moje ręce, na pewno przeczytam:))
    Pozdrawiam serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna recenzja. Nie przepadam za pamiętnikami, ale o tej książce już dużo słyszałam, choć nie zawsze były to pozytywy. Twoja recenzja natchnęła mnie do ponownego rozglądania się za powieścią bibliotekach i księgarniach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Cyrysiu - tak właśnie jest, miałam te same odczucia podczas czytania. Książka jest pełna zakładek, bo takich świetnych myśli jest tam sporo :)

    @Isadora - tak: temat być może banalny, ale świetnie zrealizowany.
    Również pozdrawiam! :)

    @Kasandra - wiem, że masz w planach, bo przeglądałam Twoje półeczki na LC :) Warto, warto - życzę, żebyś ją znalazła.

    @Paideia - dziękuję :) Ta recenzja z pewnością jest za długa, ale jak już zaczęłam pisać o tej książce, to nie umiałam skończyć! Wiem, że książka ma też negatywne opinie i nawet jestem w stanie zrozumieć, dlaczego. Książka może wzbudzać naprawdę różne emocje. U mnie przeważały te dobre i ostatecznie wyszło na 5,5! :) Owocnych poszukiwań, dziękuję Ci za wizytę u mnie!

    Jeszcze raz wszystkich pozdrawiam i dziękuję za podzielenie się myślami!

    OdpowiedzUsuń
  6. lubię książki pisane w formie pamiętnika, a cytaty w dołączone do recenzji tylko mnie przekonują, że książka na pewno mi się spodoba

    OdpowiedzUsuń
  7. Poluję na tą książkę już od dawna i na pewno kiedyś ją przeczytam! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. @Magda - cieszę się, że przekonują. Miałam istny problem z wyborem cytatów - bo tyle było świetnych, wartych zacytowania!

    @Pandorcia - Owocnego polowania. Cieszę się, że mogłam napisać o czymś, co tak wielu czytelników ciekawi.

    Pozdrawiam Was ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale już jestem nią niesamowicie zainteresowana. Samo życie to idealny pomysł na fabułę, a do tego ubrany we właściwe słowa może dostarczyć mnóstwa wrażeń, tak jak ta książka.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmmm mimo wszystko mam jakieś mieszane uczucia co do tej książki...

    OdpowiedzUsuń
  11. @Natula - właśnie tak. Da się to zrobić, jeśli właściwie się podejdzie do tematu. Myślę, że w przypadku "Dziewczyny..." bardzo się to udało.

    @Miqa - też rozumiem ;) Choć nie podzielam :) Fajnie, że czytałaś.

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdybym wcześniej nie przeczytała tej wyjątkowej książki, to na pewno po Twojej recenzji szybko bym to zrobiła. Choć może to okazja, żeby znowu ją przeczytać? Zgadzam się z Tobą, że książka Anny Janko pomaga uporządkować sobie wiele rzeczy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. @Aniu - cieszę się, że czytałaś, cieszę się, że też dostrzegłaś jej wyjątkowość i jeszcze się cieszę, że się tym ze mną tutaj podzieliłaś!

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Trafiłam tu przypadkiem. I cieszę się. Czytelnik, to współtwórca książki. Każdy autor marzy o czytelnikach, którzy zrozumieją jego intencje, o idealnych "współtwórcach"; od nich zależy ostateczna "twarz" książki. "Dzz" to bardziej język, forma, myśl, niż fabuła. Takie odczytanie zawsze sprawia mi radość. Dziękuję, pozdrawiam serdecznie. Autorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Anno, to dla mnie wielki zaszczyt i radość, że przeczytała Pani mój tekst. Brak mi słów, wzruszyłam się.

      Słuchałam ostatnio rozmowy z Panią w Jedynce, o "Dziewczynie..." także - i jeszcze bardziej zrozumiałam, ile sensów ukryło się przede mną w trakcie tej lektury, jak ubogo ją odczytałam.

      Niezmiernie się cieszę z "Pasji według św. Hanki"
      :).

      Dziękuję i pozdrawiam!!

      Usuń
  15. Umieściłam swego czasu, zachęcona recenzjami,
    "Dziewczynę..." na liście książek do przeczytania i właśnie skończyłam lekturę. Książka nosi, niestety, piętno literatury kobiecej - menstruacja i egzaltacja. Bohaterce ma się ochotę ukręcić rozpoetyzowany łeb, a to babranie się w brei własnej rozmemłanej kobiecości sprawia wrażenie obsesyjnego wąchania podpaski. Szkoda, niewątpliwy językowy talent zmarnowany na ględzenie. Optymizmem napawają jedynie ostatnie zdania: "(...)nie chcę już pisać tej książki. Chcę zacząć zupełnie inną." Jako czytelnik miałam ochotę dokładnie na to samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, popatrz, jak to różnie można wszystko odebrać. Jeden i ten sam tekst dla jednych jest wartościowy, mądry i odkrywczy, innym kojarzy się z wąchaniem podpaski.

      Cóż mogę rzec - de gustibus non disputandum est.
      Ale dodam jeszcze, że cieszę się, że moja wrażliwość jest taka, jaka jest. Bo nie lubię wąchać podpasek.

      Pozdrawiam, choć nie bardzo wiem, kogo.

      Usuń

Dziękuję za każdą wypowiedź, za czas poświęcony na lekturę, za nasze wirtualne spotkanie! Komentarze są moderowane - mogą pojawić się z opóźnieniem.
*
Nie publikuję: SPAMU, wypowiedzi obraźliwych, wulgarnych, sprzecznych z zasadami netykiety. Z powodu nadmiaru SPAM-u wyłączam możliwość komentarzy anonimowych.